Łukasz Brzozowski: Rapujesz od 2018 roku, niektóre z twoich kawałków osiągnęły kilka milionów wyświetleń, u wielu osób uplasowałeś się na pierwszej pozycji Spotify Wrapped 2021 a w dodatku masz dopiero dwadzieścia jeden lat. Bywasz przytłoczony tym wszystkim?
Patryk Remus: Zdecydowanie nie. Od początku wiedziałem, czego chcę, jestem świadom kierunku, jaki obrałem i raczej ciągle czuję niedosyt, jeśli chodzi o wyświetlenia i wydawanie utworów. W 2021 roku puściłem bodajże trzy numery, w tym jeden kawałek kończący poprzednią płytę i dwa luźne single, które powolutku zapowiadają nadchodzący wielkimi krokami nowy album z premierą zaplanowaną na kwiecień 2022. Ponad pięć milionów odtworzeń na Spotify to dosyć fajne statystyki. Na YouTube wszystkie moje tegoroczne piosenki miały nałożone ograniczenia, a mój kanał jest ciągle blokowany, więc na pewno nie ułatwia to pracy, szczególnie jeśli chodzi o marketing i odsłony.
Wini powiedział kiedyś, że raper musi rocznie skomponować ponad sto piosenek, by wyrobić sobie dobry poziom i mieć w czym przebierać - to przesadne podejście czy coś w tym jest?
Każdy mój dzień staram się poświęcać muzyce, nawet jeśli mam na to tylko kilka minut i brakuje mi wolnego czasu. Nie muszę robić aż tak wielu utworów, bo wyrobiłem sobie umiejętność oceniania swojej pracy jeszcze zanim przełożę ją na materiał. W 2021 roku faktycznie skomponowałem bardzo dużo numerów, może to oscylować koło stówy, ale dużo z nich nie odpowiadało moim wymaganiom, więc pozbywałem się ich. Chyba każdy artysta zaraz po napisaniu czy nagraniu krótkiej części kawałka wie już, że to będzie coś zajebistego lub po prostu średniawka. Jeśli wiem, że stać mnie na dużo więcej, po prostu zaczynam pisać coś nowego, żeby nie marnować potencjału, jaki we mnie drzemie.
Niedawno zostałeś twarzą playlisty Młody rap układanej przez Spotify - czujesz, że jesteś tchnieniem świeżości w polskim rapie?
Czuję niedosyt, że to playlista Młody rap, bo mam dużo większe aspiracje niż ta jedna szufladka, ale gdzieś tam w środku cieszy mnie aprobata ze strony słuchaczy. Jeśli chodzi o powiew świeżości, to tak naprawdę poczułem to dopiero w maju tego roku, robiąc pierwsze rzeczy z Sir Michem, które szykujemy do publikacji. Puszczenie tego w świat zaplanowałem na kwiecień, a już teraz mam około czternastu singli na dysku. Nie liczę oczywiście odrzutów, które teoretycznie też mogłyby znaleźć się na płycie - tym razem dokładnie selekcjonuję wszystko, żeby dać słuchaczom tylko to, co najlepsze. Mamy zresztą z Michem, czyli producentem wykonawczym albumu, problem w doborze singli. Kiedy nazbierało się ponad czternaście piosenek i każda trzyma równy poziom, trudno wyselekcjonować coś, co ma się wybijać. Przypuszczam, że takich utworów do marca uzbiera się ponad dwadzieścia i wtedy zacznie się prawdziwe kombinowanie. Niemniej na razie żyję chwilą i cały czas zbieram materiał, dodając na dysk tylko rzeczy najwyższej jakości.
Często nawijasz o jaraniu zioła, o imprezowaniu, o dosyć hedonistycznym trybie życia, co jest normą w rapie, ale ciekawi mnie, na ile to konwencja twórcza, a na ile odzwierciedlenie trybu życia Patryka Remusa?
Nawijam o tym, co mnie otacza, na co zwracam uwagę, co się dzieję na świecie, co działo się u mnie już od małolata. Teraz ten tryb życia - przez ogrom pracy nad muzyką, jak i nad firmą - troszkę się zmienił, ale trudno jest całkowicie pozbyć się jakiejś cząstki siebie. Nadal do pewnego stopnia prowadzę się hedonistycznie, ale w ostatnim czasie - też dzięki Michowi - wydoroślałem i obieram świadomą drogę, którą chcę podążać. To, co słyszeliście pod szyldem Zibex do teraz, to takie dziesięć procent tego, co czeka was w 2022 roku. Nigdy nie rzucam takich słów na wiatr, nie mówiłem tak przed ostatnim albumem, bo wiedziałem, że aż tak dopracowany nie jest - teraz śmiało mogę takie zdania wypowiadać.
Ksywa Zibex wzięła się od firmy o tej samej nazwie prowadzonej przez twojego ojca. Myślisz, że ktoś trafił na jej usługi za sprawą twojej muzyki lub na odwrót - ktoś posłuchał Zibexa, bo akurat skorzystał z pomocy Zibexa?
Nie zastanawiałem się nad tym ani ja, ani nie zastanawiał się nad tym mój tata. Ksywę Zibex mam od jedenastego roku życia - trochę czasu minęło i stało się to bardzo naturalne. Miałem jednak sytuację, w której pracownicy innej firmy przyjechali remontować coś u nas w rodzinnym domu i byli ciekawi tego, czy rzeczywiście trafili do rapera o takiej samej ksywie. Ku swojemu zaskoczeniu, nie byli w błędzie, cyknęliśmy sobie fotkę, zbiliśmy piątkę - to jedna z sytuacji tego typu, które zostały mi w głowie...
Twoje numery są bardzo spójne, można by powiedzieć, że momentami wręcz jednostajne. Nie silisz się na eksperymenty, a twój flow brzmi oszczędnie, sam zresztą w jednym z kawałku stwierdzasz, że tym jednym flow zdobyłeś pół Polski.
Taki zabieg był przemyślany, ale nagrywając nowe rzeczy w 2021 roku, postanowiłem troszkę zmienić swój styl i poeksperymentować, jednocześnie utrzymując klimat "starego" Zibexa. Po wielu próbach i wspólnych przemyśleniach - moich, przyjaciół czy Micha - udało się znaleźć kompromis w tym wszystkim, na który chyba wszyscy czekali. Z tego jestem najbardziej dumny, wcześniej byłem poddenerwowany brakiem złotego środka w mojej muzyce. Wszystko przychodzi z czasem, trzeba tylko być konsekwentnym w tym, co się robi - tak ciągle powtarza mi wujek Michał. Styl, pasja, konsekwencja - oto ja.
Twoje teksty często mają żartobliwy wydźwięk, choćby ten do "Bongo", gdzie nawijasz: Zajebałem jedno bongo, nic nie widzę i przymyka mi się oczko. Nie kryjesz zresztą, że cenisz sobie zabawny storytelling, czy więc twoja muzyka ma mieć charakter wyłącznie rozrywkowy? Nie próbujesz zmieniać świata i wywracać go do góry nogami?
Myślę, że musiałbyś przeanalizować moją twórczość dogłębniej - temat zmiany świata jest zawarty w większości moich utworów, tylko często w ukrytej i niejednoznacznej formie, co ma być zagwozdką dla słuchacza. Jeśli dobrze się wsłuchasz i rozkminisz pewne wersy, zauważysz wiele odniesień do naszej rzeczywistości i do tego, co nas otacza. Co do żartobliwych wersów, to można powiedzieć, że z nich słynę i bardzo lubię ten klimat, dlatego zachowuję go w większości kawałków. Jest to w jakiś sposób unikalne i charakterystyczne, co bardzo mnie cieszy, bo jeżeli artysta ma coś "swojego", zyskuje stały fanbase, a na tym również mi najbardziej zależało, kiedy zaczynałem przygodę z muzyką.
Często w twoich tekstach powraca temat marihuany - może chciałbyś opowiedzieć o najgorszym badtripie swojego życia?
Dużo było badtripów, ale raczej w wieku szesnastu-siedemnastu lat, gdy zaczynałem jarać i jeszcze nie byłem do końca obeznany ze wszystkim, nie miałem sprawdzonych źródeł. Choć tak naprawdę do dzisiaj nie wiem, co czasami przyjarałem [śmiech]. Najgorsze zdarzały się po połączeniu MJ z alkoholem, który zresztą po dziewiętnastych urodzinach całkowicie odłożyłem - kompletnie mi nie służył i nie czułem się po nim dobrze. Ciężko przypomnieć sobie dokładne myśli z badtripa, ale zrobię kawałek pod takim tytułem na nową płytę i opowiem o tym. Poświęcę więcej czasu na dotarcie do zakątków mojego umysłu, poukładam wszystko w całość - na pewno wyjdzie ciekawiej od strony treści i emocji.
Od strony muzycznej nie zawsze przemawiają przez ciebie wygórowane ambicje, ale klipy robisz bardzo oryginalne i wysmakowane. Zdarzyło ci się kiedyś spędzić nad tworzeniem teledysku tak dużo czasu, że zwątpiłeś w to, czy dasz radę osiągnąć pożądany, perfekcyjny efekt?
W muzyce jak najbardziej mam wygórowane ambicje, szczególnie w nowych utworach i na nowej płycie, czego efekty niebawem będziecie mogli usłyszeć. Chciałbym, żeby przez pryzmat tego, co wydam w 2022 roku ludzie mogli wreszcie obiektywnie spojrzeć na moją muzykę i na moje umiejętności techniczne czy liryczne. Myślę, że nie trafiłem omyłkowo pod oko jednego z najlepszych producentów w Polsce, coś tam musiał zauważyć w tym młodym chłopaku. Co do teledysków, to wszystkie były przemyślane i realizowane zgodnie ze scenariuszem, przeważnie byłem pewien zamierzonego efektu. Zdarzały się kłopoty po drodze, ale zawsze potrafiliśmy umiejętnie z nich wybrnąć, za co również dziękuję wszystkim ekipom, które się do tego przyczyniły. Uważam, że mam jedne z ciekawszych klipów, zawsze przykładałem do nich dużo uwagi. Często kosztowało mnie to wiele zdrowia, pieniędzy i czasu, ale ten aspekt od samego początku był dla mnie jednym z najważniejszych i raczej takim pozostanie.
Na rewersie okładki zeszłorocznego albumu widnieje zdjęcie, na którym jesteś przybity do krzyża - oberwało ci się za to? W końcu żyjemy w kraju, gdzie obraza uczuć religijnych jest bardzo poważnie traktowana.
Jasne, że się oberwało i taki był tego cel - zwrócić uwagę słuchaczy, przełamywać granice. Niektórzy artyści robili to już w latach 90., ale wiadomo - żyjemy w Polsce, kraju, w którym żyje wielu katolików i zdawałem sobie sprawę z odbioru tej okładki. Niemniej chciałem skupić się na krzyżu jako symbolu zwycięstwa życia nad śmiercią, ale także i cierpienia. Teksty na "XX" były różnorodne i często przeplatały się w nich smutek z radością, postanowiłem więc, że takie zdjęcie najlepiej odda to, co chciałem przekazać i jednocześnie poruszy odbiorców.
W którym momencie poczułeś, że z rapu możesz zrobić coś więcej niż jedynie hobby? Numer "Telefon" mocno wywindował twoją popularność, ale ważny jest też "Night", od którego wszystko się u ciebie zaczęło.
Mocniej poczułem to w 2020 roku, a jeszcze bardziej w obecnym, gdy trafiłem pod skrzydła mojego idola, co dało mi totalnego powera i myśli typu: To naprawdę się dzieje, pracujesz z nim, masz teraz szansę robić jeszcze lepsze rzeczy. Od razu postawiliśmy na rozwój, a przede wszystkim na udoskonalenie tych rzeczy, które u mnie kulały i były moją słabą stroną. W tej chwili śmiało mogę powiedzieć, że zadanie wykonaliśmy w stu procentach, a ja sam jestem niesamowicie dumny z tego, co udało mi się wyćwiczyć i nauczyć ciężką pracą w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Jestem głodny wszystkiego i ciągle chcę więcej, dlatego też wiem, że to tak naprawdę dopiero początek.
Ilekroć rozmawiam z raperami, słyszę o rzeczach, które wkurzają ich w polskim hip-hopie, więc przewrotnie zapytam, co cię w nim cieszy?
Cieszy mnie to, że mamy tylu dobrych artystów na scenie i że rozwijamy się globalnie dzięki Malikowi czy Quebo. Cieszy mnie również poziom, który przez ostatnie lata niesamowicie się podniósł. Trudno jest teraz wyjść z głębokiego podziemia nawet przy wielkich umiejętnościach. Konkurencja rośnie, a ja lubię konkurencję, bo daje mi to dodatkową siłę do działania. Ale wspomnę też o tym, co mnie wkurwia - irytuje mnie szeroka cenzura i to, w jaki sposób YouTube zaczął podchodzić do muzyki czy teledysków, do contentu family-friendly. Przez to często świetne rzeczy nie przenikają do większej grupy odbiorców, co mnie mocno smuci. Czekam na możliwość dodawania teledysków na Spotify i upadek YouTube'a, który zbliża się wielkimi krokami. Już teraz liczby się wyrównują, a Spotify zaczął pomału wyprzedzać konkurencję, liczę więc na to, że w najbliższych latach serwisy streamingowe rozwiną się jeszcze bardziej i totalnie przejmą ten rynek. Nie tylko ze względu na blokowanie kontentu, ale również przez hajs, który jest tam o wiele większy.
Udało ci się już zbawić polski rap?
To było żartobliwe powiedzonko w nawiązaniu do tego, co w tej rozmowie powiedziała wcześniej Marta, przyrównując jakieś rzeczy do postaci Jezusa. Wyszła z tego całkiem fajna anegdotka, ale moje myśli oscylują raczej wokół rozjebania polskiego hip-hopu. Dzięki ciężkiej pracy oraz odpowiedniemu zmysłowi marketingowemu można to zrobić bez pomocy wielkich wytwórni. Najnowsza płyta ukaże się pod banderą Chill Space, czyli mojej firmy, założonej prawie dwa lata temu. Wielkie plany, wielkie marzenia, a w najbliższych latach przechodzimy do ich realizacji. Czekajcie na wszystko, bo ukaże się wiele dobrych rzeczy powiązanych z tą nazwą i nie mam na myśli tylko nadchodzącego albumu. Wszystkiego dowiecie się w odpowiednim czasie.
Zibex wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.