Łukasz Brzozowski: Niedawno ogłosiliście, że pracujecie nad nową płytą - co musiało się zmienić, żebyście wreszcie wzięli się za nagranie następcy "Resumé"?
Maciej Tomczyński: Mocno wpłynęło na to dołączenie Artura Koszałki. Druga gitara trochę zmieniła nasze brzmienie, dodała więcej melodii, a Artur dorzucił wiele nowych pomysłów.
Artur Tomczyński: Nie jest jednak tak, że coś musiało się zmienić, żebyśmy zdecydowali się na nagranie kolejnego albumu. Powiedziałbym raczej, że tworzyliśmy ten materiał na tyle długo, by priorytety w życiu poza zespołem zdążyły się pozmieniać. "Resumé" ukazało się kilka lat temu i wiele spraw uległo zmianie na tym odcinku czasowym. Co do strony muzycznej, rzeczywiście decyzja Artura o dołączeniu do nas miała kolosalny wpływ na brzmienie nadchodzącej płyty.
Bez "nowego" Artura wydanie tej płyty nastąpiłoby jeszcze później?
AT: Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Na pewno brzmiałaby zupełnie inaczej. Uważam, że wszyscy byliśmy tak samo zmotywowani do stworzenia i nagrania nowego materiału, a Artur zdecydowanie wpłynął na jego kształt.
MT: Myślę, że nie nastąpiłoby to jeszcze później, bo i tak planowaliśmy nagrać nowe kawałki. Artur musiał dołożyć gitary do niektórych już istniejących numerów, a inne powstawały od zera. Może nawet udałoby się zrealizować ten materiał wcześniej, ale wydaje mi się, że wydany wcześniej brzmiałby słabiej, gitara Artura sporo wnosi.
W "Resumé" czuć maksymalną dawkę rozpaczy i negatywnych emocji. Nie boicie się, że nowy materiał może nie wnieść zbyt wiele w tym kontekście? Pewnie nie chcecie znowu robić tego samego.
Artur Koszałko: Szczerze mówiąc, to nie wiem, o czym są teksty ani na ostatnim, ani na nadchodzącym albumie - taki już urok screamo, natomiast muzycznie to są dwa zupełnie inne materiały. "Resumé" jest w moim odczuciu dużo bardziej agresywną i sfrustrowaną płytą, na nowym krążku będzie więcej melodii, więcej równych bitów i nawet motywy "taneczne".
AT: Nowy materiał powstawał w zupełnie innych okolicznościach i uważam, że jest zdecydowanie bardziej dojrzały w kwestii muzycznej. Jeżeli chodzi o dawkę przekazywanych uczuć... Każdy oceni to sam, słuchając tych nowych kawałków. Do głosu doszły inne emocje niż smutek i rozpacz, ale żeby dokładniej zanalizować jak teraz brzmimy, polecam obczaić nas na żywo. Po za tym "Resumé" powstawało w innym składzie, stąd znacząca różnica w brzmieniu, której absolutnie się nie boimy i uważamy, że wyjdzie nam na plus.
Jak zmieniły się okoliczności tworzenia nowego albumu w porównaniu z poprzednim?
MT: Powstał w innym składzie, w innych czasach, wszystkim nam doszło kilka lat na karku, poznaliśmy nowe zespoły, wpadły nowe pomysły. Zmieniło się też podejście do tworzenia - mniej ciśnienia, więcej przyjemności, szczególnie podczas grania na żywo. Wrócę znów do tematu Artura - do tej pory zawsze graliśmy z jedną gitarą, więc nawet proces tworzenia kawałków wygląda teraz inaczej. Mamy dużo różnych pomysłów, ale idziemy też na kompromisy, czyli na przykład te "taneczne" motywy.
AT: Życie każdego z nas posunęło się zdecydowanie do przodu. Ja przekroczyłem trzydziestkę, Maciek przygarnął dwa koty i dołączył do nas drugi Artur, który w ogóle nie słucha na co dzień takiej muzyki i od grania z nami oczekuje przede wszystkim frajdy oraz przyjemności.
AK: Oczekuję też tego, że będziemy grali dużo koncertów, promując nowy materiał. To jest moim zdaniem muzyka totalnie ciekawsza na żywo niż z płyty czy jakiegokolwiek innego nośnika.
"Taneczne motywy" w kontekście płyty screamo to mało oczywiste rozwiązanie.
MT: Motywy, których bez Artura w ogóle byśmy nie wrzucili i do których da się w miarę równo potupać nogą czy poskakać na koncercie. W screamo jest dużo połamanych rytmów, zmian tempa, a tutaj dostajemy w miarę proste i skoczne patenty sprawdzające się na żywo.
AK: Jestem wielkim fanem Foals, szczególnie ich wczesnych kawałków, więc jakoś tak automatycznie te motywy taneczne pojawiły się u nas.
Mimo ogromnych ilości smutku, nie pozwalacie sobie na smęcenie, nie uciekacie w rozwleczone melodyjki - jest sama agresja.
AT: Dla mnie granie wolnej muzyki jest po prostu nudne i zdecydowanie większą satysfakcję sprawia mi granie szybszych, agresywniejszych riffów.
MT: Jeśli coś nie do końca nam leży, to dokonujemy zmian. Myślę, że duży wpływ mają na to zespoły, których słuchamy, a ich wpływy naturalnie przekładają się na nasze brzmienie. Miło też po całym tygodniu pracy i załatwiania codziennych spraw wyżyć się trochę, pograć mocno, z dużą dawką agresji.
Na waszym bandcampowym profilu można przeczytać, że jesteście poważnie wkurzeni na świat niszczony przez rasizm i homofobię. Wiele zespołów z okolic punk rocka zajmuje identyczne stanowisko, ale często ich przekaz nie wnosi niczego nowego do dyskusji na te tematy.
AT: Nie mam złudzeń co do tego, że granie w zespole nie może zmienić niczego w otaczającym nas środowisku. Zgadzam się także z tym, że nie mamy do powiedzenia niczego nowego, bo od wielu lat nic się na lepsze w naszym otoczeniu nie zmieniło. Po prostu czuję potrzebę wykrzyczenia się w słusznej sprawie, licząc, że być może komuś da to do myślenia.
MT: Widzimy wspomniane problemy na co dzień dosłownie wszędzie - w telewizji, na ulicach i w innych miejscach. Myślę, że każdy powinien wypowiedzieć się za siebie w tej kwestii, dobrze jest poruszać te tematy w taki czy inny sposób. Żaden z nas nie zgadza się z tym, co aktualnie obserwujemy i w jakiś sposób chcemy to pokazać, stąd między innymi agresja w naszych kawałkach. Nie wiem, czy sami jesteśmy w stanie zmienić cokolwiek, ale wspieramy wszelkie akcje, które do tego dążą.
Nie napawa was to bezsilnością?
AK: Tak, ale czy to powinno sprawić, że przestaniemy mówić o tym, co nas denerwuje albo co jest dla nas ważne? Nie zbawimy świata grając screamo, bo to muzyka, która niestety nie ma na ten moment możliwości dotarcia do szerokiego grona odbiorców, ale to nie jest powód, żeby przestać się starać.
MT: Chyba jesteśmy świadomi tego, że grupka chłopaczków krzycząca na koncertach niewiele może zmienić. Jak powiedział Artur - nie zmienimy rzeczywistości, więc chcemy się przynajmniej wykrzyczeć.
AT: Każdy z nas poza zespołem jest po prostu dobrym, pomocnym, miłym, otwartym i tolerancyjnym typem. Tyle możemy od siebie dać.
Nie koncertujecie często, trudno was złapać poza Warszawą - wpływ na to miała tylko pandemia czy również inne czynniki?
AK: To jest bardzo dobre pytanie, ale nie mam na nie dobrej odpowiedzi [śmiech]. Wydaje mi się, że praca nad nowym materiałem pokryła się z pandemią i było coraz trudniej o koncerty. Dodatkowo każdego z nas dojechało dorosłe życie i po prostu doszły do nas pewne ograniczenia. Jestem mega spragniony koncertów i mam nadzieję, że z nowym materiałem trochę pojeździmy po Polsce. Zresztą zapraszamy do kontaktu, jeśli ktoś chciałby pomóc w zorganizowaniu koncertu We Watch Clouds. Każdy z nas pracuje na pełny etat, ale kiedy tylko możemy, to występujemy - kwestia zorganizowania czasu i nic więcej. Ta muzyka nie jest zbyt popularna, więc bardzo cieszymy się na gig podczas przyszłorocznej edycji Soundrive Festival, liczymy na to, że otworzy nam to trochę więcej drzwi na pokazanie się w innych miejscach.
Z czego może wynikać niewielka liczba zaproszeń na koncerty?
MT: W Polsce nie ma zbyt wielu zespołów grających screamo, trudno ustawić jakiś koncert, który byłby "spójny" stylistycznie, więc często dołączamy do bardzo różnych zespołów. Do tego zmieniają się też preferencje słuchaczy, bo robimy raczej ciężka muzykę, a nie każdy takiej słucha.
AK: Pewnie większość zespołów się z tym zmaga. Nie gramy muzyki wyjątkowo przystępnej, nie da się nas dokleić do każdego koncertu, gdzie grają zespoły z innych gatunków. Uważam jednak, że w ostatnim czasie sami nie zabiegaliśmy o występowanie i nie szukaliśmy aktywnie możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Chyba po prostu skupiliśmy się na skończeniu materiału na płytę.
Kiedy umawialiśmy się na wywiad, wspomnieliście, że jesteście mało doświadczeni w tym zakresie i faktycznie trudno trafić na rozmowy z wami. Jesteście rozpoznawalni w światku screamo, więc z czego to wynika?
MT: Chyba nie do końca czujemy tę konwencję, jesteśmy normalnymi chłopakami, którzy robią to, co lubią w wolnej chwili i tyle. To chyba nasz drugi lub trzeci wywiad, więc raczej nie jesteśmy do tej sytuacji przyzwyczajeni.
AT: Faktycznie nie udzielamy zbyt wielu wywiadów, ale nie ma problemu, żeby pogadać z nami po koncercie. Zawsze chętnie zamieniamy z ludźmi kilka słów.
Jesteście też organizatorami Ultimate Screamo Fest, jednego z niewielu festiwalów dookoła tej stylistyki w Polsce. Jego ostatnia edycja odbyła się w 2019 roku, istnieje szansa, że w 2022 znowu się tego podejmiecie?
AT: Ultimate Screamo Fest to najlepsza impreza, którą zrobiliśmy w życiu. Nie organizujemy kolejnej edycji w 2022 roku, bo idea tego festiwalu polega na tym, że korzystamy z bliskości zespołów grających dzień wcześniej na festiwalu Miss The Stars w Berlinie. Niemniej trzymam kciuki za 2023 rok.
AK: To był pierwszy koncert, jaki zagrałem z We Watch Clouds, a w dodatku umiałem zagrać wtedy tylko dwie piosenki, ale bardzo dobrze wspominam całe to wydarzenie.
Jakiś czas temu z waszego zespołu odszedł basista, jak idą poszukiwania zastępcy?
AT: Chyba udało nam się kogoś znaleźć, ale oficjalną informację na temat jego personaliów jeszcze utrzymamy w tajemnicy. Co do zainteresowania wakatem, faktycznie znalazło się kilka chętnych osób, a proces przesłuchiwania kandydatów poszedł nam sprawniej niż przypuszczaliśmy.
AK: Myślałem, że chłopaki będą chcieli, żebym to ja zaczął grać na basie, ale całe szczęście udało się tego uniknąć, bo mimo wszystko wolę gitary [śmiech].
We Watch Clouds wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.