Łukasz Brzozowski: Niedawno zagraliście debiutancki koncert i to w nietypowym jak na waszą przynależność gatunkową otoczeniu - dzieliliście scenę z punk'n'rollowym Moron's Morons i post-punkowym Schröttersburgiem. Emocje już opadły?
Wuja: Nie mogliśmy lepiej trafić, tylko Maku z Morenoise potrafi stworzyć taką atmosferę, coś pięknego. Myślę, że te gigi i cała inicjatywa jest wręcz kultowa dla trójmiejskiej sceny i cieszy nas, że mogliśmy zadebiutowaliśmy właśnie w Desdemonie. Jeszcze do siebie dochodzimy.
Gracie black metal utrzymany bliżej ciemnych, zasyfionych zakamarków miasta niż leśnych krajobrazów.
Wszyscy wychowaliśmy się w blokach i ulica bez wątpienia stanowi dla nas dużą inspirację, tak więc interpretacja jest jak najbardziej trafna, ale black metal określilibyśmy raczej jako jeden z elementów składowych naszej muzyki. Gramy necro post-punk [śmiech].
Co to znaczy, że ulica jest dla was dużą inspiracją? Mówisz o widokach z wielkiej płyty na blokowisku?
Chodzi bardziej o czas, jaki spędziliśmy na ulicy w przeszłości - śniadania w Biedronce, deskorolka, ziomki i mnóstwo pojebanych akcji. Dla nas ulica to chaos, brud i rodzaj pierwotnej siły, którą staramy się przełożyć na nasze brzmienie. To wszystko mocno determinuje podejście do grania, które pielęgnujemy i na pewno w jakimś stopniu określa kierunek naszych muzycznych eksploracji.
Śniadania w Biedronce czy robienie głupich rzeczy z ziomkami kojarzy mi się raczej z pozytywną nostalgią, a Vrnʌ ma wyraźnie negatywny charakter. Jak dochodzi do tego połączenia?
Dla nas istotne są zarówno te pozytywne, jak i negatywne doświadczenia. Naprawdę trudno je od siebie odseparować. Myślę, że ta granica jest często bardzo cienka, a finalny odbiór naszej muzyki mocno zależy od słuchacza.
Chcielibyście, żeby słuchacze w konkretny sposób interpretowali waszą muzykę? Czuję w niej pesymizm i brak taryfy ulgowej. To trafna interpretacja?
To bardzo dobrze czujesz, w finalnym rozrachunku jest mimo wszystko dużo więcej gówna, ale gówno gównu nie jest równe i każdy ma z nim inne doświadczenia. Nie chcemy odbierać słuchaczowi możliwości interpretacji, ponieważ bez niej nasza muzyka byłaby martwa.
Wspomniałeś, że gracie necro post-punka. Jak rozumieć to pojęcie?
Interesuje nas zarówno gnijący, jak i metafizyczny charakter śmierci. Staramy się stworzyć świat, w którym bardzo ciężko jest wyznaczyć granicę rzeczywistości - taki, gdzie wszystko się zlewa w jeden organizm. Nie wiadomo, co jest prawdą i w jakich kategoriach ją rozważać. Chaos, szaleństwo, obłęd, śmierć, marzenia senne stykają się z obszczaną klatką schodową i szarą codziennością, a granica pomiędzy nimi powoli, stopniowo staje się niezauważalna.
Wybacz uproszczenie, ale czy Odraza, Gruzja i Biesy stanowią dla was bezpośrednie źródła inspiracji? To, co powiedziałeś brzmi jak opis ich twórczości.
Szanujemy te zespoły, ale zdecydowanie nie. Zespołów, które wywróciły do góry nogami nasze pojmowanie muzyki i mają na każdego z nas ogromny wpływ doszukiwałbym się raczej w noise rocku, scenie proto-punkowej, post-punkowej, black metalu, grindcorze oraz różnych dziwactwach z otchłani Bandcampa. Każdy z nas mocno eksploruje różne muzyczne obszary. Mam tu na myśli zarówno klasyki pokroju The Fall, Sonic Youth, Shellac czy Burzum, jak i współczesne zespoły, które aktualnie wpływają na scenę. Staramy się być na bieżąco i słuchamy naprawdę dużo.
Noise rock jest wyczuwalny w waszej muzyce - nadaje jej psychopatycznego wydźwięku i niebezpieczeństwa.
Dzięki. Fajnie, że to słychać i że tak to odbierasz. Taki był nasz zamysł.
Mam wrażenie, że od strony ideologicznej znacznie bliżej wam do sceny punkowej czy noisowej niż do black metalu - zgadza się?
Zdecydowanie tak, strasznie nas kręci ten klimat. Black metal to bez wątpienia istotny element naszego życia i mocno oddziałuje na zespół, ale nigdy nie chcieliśmy grać jego czystej formy.
Jest zbyt ograniczająca czy po prostu tematy lasu i corpse-paintu budzą w was rozbawienie?
Z jednej strony odnosimy się do tej otoczki z dystansem, ale z drugiej istnieją projekty, gdzie na uśmieszki miejsca nie ma, weźmy na przykład Leviathan. To, co wypuszcza ten człowiek, to czysta otchłań i pierwotny lęk. Najbardziej fascynuje nas właśnie ta surowa i dzika strona gatunku.
Często wspominasz o ciemnych stronach człowieka w trakcie tej rozmowy - Vrna oczyszcza cię z twoich nieprzyjemności?
Totalnie. Myślę, że dla każdego z nas jest to poniekąd rodzaj terapii.
Planujecie w najbliższym czasie wydać pełnoprawny debiut?
Tak, mamy gotowy nowy materiał. Mniej więcej w połowie listopada robimy wypad na Kaszuby, zamykamy się w domku i lecimy z tematem.
fot. (1) Alicja Pomierska, (pozostałe) Kamil Milewski