Ich osobliwa mieszanka emo, bigbitu oraz indie rocka dobrze się sprawdziła na debiucie sprzed dwóch lat, a we wrześniu usłyszycie nowy singiel - "Petek wiosną", który będzie promować drugi album Kwiatów (premierę zaplanowano na początek 2022 roku).
Łukasz Brzozowski: Z czym kojarzą wam się wakacje?
Kajetan Krzemieniewski: Nie jestem pewien z czym, bo od lat czuję, że nie miałem wakacji. Trochę z presją, że trzeba się dobrze bawić i zrobić coś dla siebie.
Wojtek Chroboczyński: Mimo wszystko kojarzą mi się ze słońcem i energią do działania.
Maja Domachowska: A mi z chillem w słoneczku, jedzeniem dużej ilości glutenu i sera, z siedzeniem w plenerze.
Pytam dlatego, ponieważ wasza muzyka - czy to teraz, czy na debiucie - kojarzy mi się z wakacjami. Czuć w niej element beztroski, przyjemnej zadumy.
Wojtek: Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że w takiej atmosferze w dużej mierze powstaje nasza muzyka. To chyba wynika z relacji między nami.
Kajetan: Tak, w takiej atmosferze nagrywaliśmy nasz debiutancki album i czas przed nagrywkami był dość beztroski. Ja miałem poczucie, że jestem dokładnie tam, gdzie powinienem być i jakby unosił mnie dobry prąd. Taki czas nie trwał jednak zbyt długo [śmiech].
Zero zespołowych konfliktów, czysta zabawa?
Paweł Przyborowski: W pięcioosobowej grupie zawsze występują jakieś tarcia. Staramy się nimi zarządzać i nie przejmować się zbyt długo. Ostatecznie chodzi o wspólne tworzenie dobrej muzyki w jeszcze lepszym towarzystwie. Wakacje temu sprzyjają
Kajetan: Są spiny, wiadomo. Przykładowo - ja to bym ponapierdzielał jak Amyl and the Sniffers, a reszta tak nie bardzo. Trochę ich z tego powodu nie znoszę, ale tak skrycie, sam rozumiesz...
Maja: Lato wpływa zawsze fajnie na nas jako grupę przyjaciół - spędzamy ze sobą więcej czasu również poza próbami.
Kluczymy dookoła relacji zespołowych, ale czy wakacje przekładają się bezpośrednio na muzykę?
Wojtek: Te na pewno, bo w końcu po najdłuższej w życiu przerwie w koncertowaniu można wrócić na scenę.
Kajetan: Moim zdaniem wakacje są jak każda inna pora roku, trzeba pracować na chleb, tyle że jest gorąco. Nie widzę związku z muzyką.
Maja: Z mojej strony na pewno wpływają na teksty, na przykład "Na wydmach" z pierwszej płyty ma totalnie wakacyjny tekst. Singiel, który zaraz wypuścimy, chociaż w tytule mowa o wiośnie, to też jakoś bardziej z latem mi się kojarzy. Ale koniec końców w reszcie naszego materiału z nadchodzącej płyty słyszę bardziej jesień, nawet zimę.
Paweł: Temat wakacji lubi się przewijać w naszych piosenkach - albo do nich tęsknimy i wspominamy, albo cieszymy się beztrosko, że właśnie trwają. Poza wzmożoną działalnością koncertową i towarzyską nie czuję, żeby było szczególnie inaczej.
Kajetan wspomniał, że przy nagrywaniu debiutu unosił was dobry prąd, ale nie trwało to zbyt długo. Dlaczego?
Wojtek: Tu chyba nie chodziło o to, że prąd nie trwał zbyt długo, tylko nagrywki, bo większość debiutu nagraliśmy w okresie dwóch tygodni na Kociewiu.
Kajetan: Ja mówiłem za siebie, nie za całą grupę. Dla mnie się skończyło przykro, bo nie można wiecznie nie brać za nic odpowiedzialności i żyć jak dzieciak. Wciąż mi się ciężko z tym pogodzić, no ale tak jest. Dlatego musiałem na rok opuścić zespół, by pozbierać się do kupy z pomocą ludzi, którzy się na tym znają.
W nowej muzyce wyraźniej zaakcentowaliście wątki gitarowe, momentami pojawiają się wręcz agresywne riffy - skąd ta zmiana? Ciężkie czasy to i muzyka bardziej intensywna?
Wojtek: Na pewno wynika to z tego, że nasz skład się powiększył o drugiego gitarzystę - Pawła Przyborowskiego. Być może po prostu tej gitary jest więcej, stąd poczucie, że muzyka brzmi ciężej. A może zaszła jakaś naturalna ewolucja? Raczej nie analizujemy naszej muzyki na etapie komponowania - ona wypływa z nas naturalnie.
Maja: Duża część naszego materiału na drugą płytę powstawała w trakcie pandemii i właściwie pod kątem twórczym był to dobry czas, bo unikaliśmy rozpraszaczy w postaci innych miejsc i ludzi, mogliśmy mocniej skupić się na muzyce. Ale klimat dookoła rzeczywiście wyglądał ciężej ze względu na wirusa, więc może faktycznie wybrzmi to na całym materiale.
Paweł: W nowych nagraniach nie odchodzimy muzycznie daleko od pierwszej płyty, ale chcemy - jak każdy zespół - iść na przód. Wydaje mi się, że pandemia nie miała aż tak bezpośredniego wpływu na nasze dźwięki. Trochę łatwiej jest się w nich schować i uciec na moment od tego szaleństwa.
Odczuwam też większy ładunek emocjonalny niż na debiucie, jakbyście bardzo chcieli dobitnie przekazać, co siedzi wam w duszach.
Paweł: Muzyka zawsze jest dla nas ujściem dla tego, co gryzie i trapi, czym przejmujemy się. Nie inaczej jest w tym przypadku. Ciężko mi porównać obydwa materiały, ponieważ brałem udział tylko w drugiej sesji, ale jestem pewien, że nasz nowy album nie zawiedzie i emocjonalnych ładunków nie zabraknie dla nikogo.
Słyszę u was również wyczucie detalu - wasze numery są precyzyjnie skrojone, dobrze wyprodukowane.
Jacek Frąś: "Petek wiosną" przechodził w ciągu roku wiele faz produkcyjnych, a ostatnia z nich - czyli wybranie finałowej wersji - doprowadziła niemal do rozpadu zespołu. Dla każdego w ostatecznym miksie było ważne co innego i dwie frakcje walczyły między sobą, czyli tak - zdecydowanie dbamy o detale w piosenkach.
Wojtek: Jeżeli coś faktycznie miałoby być przyczyną tej pewnego rodzaju inności, to chyba po prostu mnogość inspiracji, które każdy z nas wnosi do naszej muzyki.
Paweł: Lubię dłubać w detalach, zakopuję się w nich często i gęsto. O jakość produkcji dba też nasz producent - Mateusz Danek. Myślę, że całość ma w sobie dużo spontanu, ale miło, że to, co w tle wciąż potrafi zrobić dla kogoś różnicę.
Maja: To ciekawe spostrzeżenie, bo mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie [śmiech]. Myślę, że mamy jakieś tam określone brzmienie, ale raczej nie nawiązujące do standardów "dojebanej" produkcji. Tym niemniej na detale na pewno zwracamy uwagę, może nie obsesyjnie, ale jednak.
A utożsamiacie się w ogóle ze sceną niezalową, która w samym Trójmieście i okolicach działa bardzo gęsto i intensywnie?
Paweł: Pewnie, że się utożsamiamy.
Wojtek: Tak, zdecydowanie. Mamy mnóstwo fantastycznych przyjaciół na tej scenie, z którymi łączy nas więcej niż sama muzyka.
Jacek: Ja się utożsamiam ze słowami Gawlińskiego: Każdy niezal chce być w RMF FM.
Kajetan: Ja się tam częścią żadnej sceny nie czuję. Chyba gramy niezal i jesteśmy z Gdańska, więc po prostu funkcjonujemy w tym światku, ale jakiejś bliskiej więzi nie wyczuwam.
Opinie są podzielone, więc dopytam - wygodniej nazwać was zespołem, który funkcjonuje ponad wszelkimi scenami?
Wojtek: Szczerze mówiąc, to nie mamy wpływu na to, jak ludzie nas nazywają czy klasyfikują. Nie rozkminiamy tego za bardzo.
Jacek: Zespół ponad wszelkimi scenami nie powstał i chyba nie powstanie. Czy miłośnicy Pendereckiego słuchają ukradkiem Maty?
Paweł: Chyba nie wchodzimy w to aż tak głęboko. Najważniejsza jest muzyka oraz to, jak i gdzie ją prezentujemy, a do tego wewnętrzne relacje między nami. Łatki sceniczne są daleko w tyle.
Kajetan: Jesteśmy zwykłym zespołem, który chce robić fajne piosenki i chciałby żeby komuś dostarczało to wrażeń. Jakich? Nieistotne. Ponad sceny? Na razie to dajcie nam, ludzie, jakiekolwiek sceny, na których moglibyśmy zagrać.
A macie z tym problem? Dostajecie mniej propozycji grania niż byście chcieli?
Jacek: Zdecydowanie chcemy grać więcej koncertów i dostawać różne fajne propozycje. Przez rok nie dostaliśmy żadnej, ale żeby nie wyjść na narzekaczy - nie byliśmy wyjątkiem.
Paweł: Pandemia nas wywróciła scenicznie. Zanim dobrze wróciliśmy do grania, znaleźliśmy się w drugiej połowie sierpnia. Liczymy na to, że kolejny sezon będzie lepszy.
Kajetan: Tak, chcemy grać więcej, zdecydowanie.
Jakie oczekiwania stawiacie przed sobą na najbliższe miesiące?
Jacek: Mówię za siebie - dobry klip
Wojtek: Na pewno wypuścić drugą płytę i pracować nad nową muzyką.
Maja: Głównym celem jest promocja naszej nadchodzącej płyty, koncerty i dalsze wspólne tworzenie.
Kajetan: Pracować nad nową muzą i promocja nadchodzącego albumu.