Panowie nie zasypują gruszek w popiele - już dziś możecie posłuchać ich splitu z gdyńskimi Żurawiami zatytułowanego "Odczuwaj lekki dyskomfort". Z racji tej dosyć nieoczekiwanej premiery, zamieniłem parę słów z charyzmatycznym wokalistą i basistą Sztyletów, Szymonem Szelewą.
Łukasz Brzozowski: Zostawiliście po sobie dobre wrażenie debiutanckim albumem - split wydany w takim pośpiechu jest próbą jego utrzymania?
Szymon Szelewa: Zapewnia jeszcze więcej dyskomfortu z naszej strony, w końcu materiał nosi tytuł "Odczuwaj lekki dyskomfort". A mówiąc poważniej, na pewno chcemy wykorzystać moment naszej popularności w pewnych kręgach i podbijać ją takimi właśnie wydawnictwami. Co więcej, muzyka na nowy pełnoprawny krążek powstaje nieco wolniej niż byśmy tego chcieli, więc taki upominek to coś miłego, pre-sequel można powiedzieć. Dajemy ludziom małą rzecz, a sami zbieramy siły i pomysły, by zaatakować czymś dużym. Ponadto zawarte tutaj piosenki są inne niż to, co słyszeliście na debiucie i co usłyszycie na "dwójce", nie brzmią aż tak przystępnie, ich fundament stanowi jeszcze więcej hałasu i brudu. W ten sposób odbiorca może nas poznać z innej strony.
Czyli po prostu brakuje wam odwagi, by zaproponować coś mniej przystępnego na długogrającym wydawnictwie?
Niekoniecznie. Pewnym założeniem Zespołu Sztylety i naszym swoistym trademarkiem jest to, że mamy w swoim arsenale dobre piosenki. Skupiamy się na ich przebojowości, wplatamy w nie wiele chwytliwych patentów, ale - jak wiadomo - fajnie czasem opuścić pewną konwencję i na chwilę spróbować czegoś innego. W pewien sposób sugerujemy się Furią - ich pełne płyty też są bardziej przystępne, mają bardziej usystematyzowane struktury, a EP-ki charakteryzuje eksperymentalność. To dobre rozwiązanie, bo sami możemy popełniać błędy, jeśli o postrzeganie własnej muzyki chodzi i takie pomniejsze wydawnictwa mogą to dobrze zweryfikować. Coś, co może wydawać się najmocniejszą stroną w naszych oczach, wcale nie musi takową być w rzeczywistości.
Co to znaczy błędy w postrzeganiu własnej muzyki?
Podam ci prosty przykład z życia zespołu. Marcin [Wielgus, gitarzysta] zajmował się stroną graficzną naszego splita i w pewnym momencie ktoś zwrócił mu uwagę, że w paru miejscach brakuje spacji. Nie widział tego, ponieważ obserwował cały projekt tyle godzin, że na to nie wpadł, podobnie reszta zespołu. Zmierzam do tego, że dobrze dostać jakiś feedback od osoby trzeciej, spoza zamkniętego otoczenia i otworzyć oczy na rzeczy, o których wcześniej nie miało się pojęcia. Weź chociażby tę ostatnią płytę solową Kazika - jest to niesamowity paździerz, ale Staszewski funkcjonuje w bańce i nie ma bladego pojęcia, że coś może tu nie grać, nie ma w swoim otoczeniu ludzi, którzy mu to nakreślą. Robi więc tę muzykę, a jej aktualny poziom jest naprawdę mizerny.
Ale jak poznać, czy coś jest dobre, czy złe? Może nie wszystkie sugestie z boku są właściwe? Przecież każdy gust to sprawa czysto subiektywna, nie da się tego w żaden sposób zmierzyć czy obiektywnie ocenić.
Zgadzam się z tym i dodam, że nie ma na to chyba jednoznacznej recepty. Mówimy raczej o funkcjonowaniu na bazie metody prób i błędów. W pewnym momencie sam wyrabiasz swój indywidualny gust i tyle, cały czas zachodzi jakieś wewnętrzne kształtowanie się. W ten sposób wrócę do tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej, bo świetną metodą takiego wzajemnego docierania się i odkrywania nowych zespołowych terytoriów są takie krótkie wydawnictwa. Nasza strona tego splitu to też swoiste oczko puszczone w kierunku fanów naszego dema, gdzie graliśmy surowo, a brud rządził naszą muzyką.
Skoro wspominasz o metodzie prób i wielu błędów, muszę zapytać, czy czujesz, że jako Sztylety wiele tych błędów macie za pasem?
Cóż, trudno silić się na obiektywizm, ale raczej nie mamy, poza paroma wyjątkami. Popatrz z kolei na to - jest bardzo wiele osób, które wolą "Kiedyś" i "Sierpień/Wrzesień 2016" z dema, ponieważ czują więcej pociągu do surowizny, która nie jest obecna w utworach na pełniaku. Sami też lubimy te, że tak powiem, ich brzydsze wersje i stąd potrzeba szorstkiej estetyki przy muzyce ze splitu.
Czyli split ma w jakiś sposób udowodnić, że nie jesteście usidłani w ramach dosyć ograniczonej estetyki? "Zostaw po sobie dobre wrażenie" to dobry materiał, ale zakopany po uszy w tej stylistyce, a na "Odczuwaj lekki dyskomfort" już jej aż tak bardzo nie słychać.
Wydaje mi się, że każdy powód był dobry, by tego splita nagrać i wydać [śmiech]. Chcieliśmy zrobić coś trochę inaczej i pokazać inne oblicze. Tym bardziej, że wielokrotnie podkreślaliśmy jedną rzecz - nasze wpływy pochodzą z bardzo różnych okolic i światów, jesteśmy otwarci na nową muzykę niezależnie od gatunku. Gusty naszej czwórki są inne i mimo pewnych wspólnych elementów, chcemy, aby każdy w zespole dał upust swoim inspiracjom. Uwielbiamy ze sobą grać, czujemy chemię, więc fajnie tę fascynację stale pobudzać i nie popadać w stagnację. Kto wie, może drugi album będzie miał w sobie mniej Myslovitz, a więcej Black Flag? Zobaczymy.
Macie wstępne plany związane z drugą płytą? Będziecie trzymać się piosenkowości?
Nie chcę na razie rzucać żadnymi deklaracjami, bo materiał na "dwójkę" jest dopiero w powijakach i wolałbym nie brzmieć jak biznesmen, który rozpisał sobie plan na zespół w perspektywie kilkunastoletniej. Czas pokaże, jak będzie, choć nie ukrywam, że pasuje mi koncept ładnych i bardziej dopracowanych dużych materiałów i wyraźnie eksperymentalnego podejścia na mniejszych wydawnictwach. Daje to poczucie zachowanej równowagi i nas stymuluje.
Mi to trochę śmierdzi asekuranctwem.
Moglibyśmy mówić o asekuranctwie raczej dopiero wtedy, gdybyśmy mieli na koncie już parę albumów i bardzo stabilną pozycję na scenie.
Możemy mówić również teraz, bo podałeś staranny schemat tego, na jakiej zasadzie powstają wasze wydawnictwa.
Owszem, podałem schemat, który lubię i który mi się w jakiś sposób podoba, ale nikt nie mówi o trzymaniu się go w skali jeden do jednego. Zawsze znajdzie się miejsce na odstępstwa i wyjątki od reguły. Każdy z nas ma inną wizję tego, jak może brzmieć kolejny album i może być to wizja inna od mojej, więc za wcześnie na jakiekolwiek dalekosiężne plany. W Sztyletach stawiamy przede wszystkim na demokrację, co oznacza, że wszyscy wykazujemy się równym wkładem w pisanie piosenek i zarządzanie zespołem. Mamy pewne wyobrażenia odnośnie tego, jak pewne rzeczy robić, ale nie jest tak, że trzymamy się ich kurczowo i uciekamy od zmian.
"Odczuwaj lekki dyskomfort" jest na pewno waszym najbardziej jadowitym materiałem. Nie wygląda to tak, że przy pisaniu tych wściekle punkowych numerów, mając lepszy warsztat niż przed laty, mogłeś pokazać siebie z bardziej agresywnej strony, pozostając jednocześnie dobrym kompozytorem? W twoim poprzednim zespole, Meat Nation, nie było z tym tak kolorowo.
Nie myślałem o tym w ogóle w kategoriach Meat Nation, przy czym uważam, że nasza jedyna płyta - "Ludzie źli" - zawiera parę naprawdę dobrych punkowych numerów, o których po czasie spokojnie mogę powiedzieć same fajne rzeczy. Jestem zadowolony z efektu, jaki daliśmy radę uzyskać. Prowadzi to do takiego wniosku, że nie miałem potrzeby udowodnienia komukolwiek, czy umiem pisać dobre numery, bo po prostu jestem pewien siebie w tym aspekcie. Chodziło raczej o lekki powrót do takiej stylistyki, ale z innymi ludźmi, innymi umysłami i innym podejściem do pisania. Dochodzą do tego zróżnicowane horyzonty muzyczne, więc te kawałki to nie tylko rzeźnia od góry do dołu, ale też masa smaczków oraz melodii.
Jakiś czas temu rozmawiałem z waszymi wydawcami - Koty Records - na temat tego, jak bardzo ironicznie i humorystycznie zespoły niezalowe traktują swoje social media, a wy jesteście dobrym tego przykładem. Nie boicie się, że przez stawianie żartów ponad suche treści koncertowo-wydawniczo-organizacyjne ludzie mogą traktować was jako kogoś niepoważnego?
Absolutnie się nie zgadzam. Mam pełną świadomość, że muzyka i teksty, jakimi operujemy są na tyle poważne, by ludzie nie mieli nas tylko i wyłącznie za bandę nieśmiesznych kolesi od shitpostowania obrazkami w internecie. Moglibyśmy mieć poważną i prowadzoną w oficjalnym tonie stronę na Facebooku, ale po co? Całe negatywne napięcie wyładowujemy w ramach naszej twórczości, a jest w nas ta druga strona - radosna i roześmiana, więc dajemy jej upust w internecie. Nikomu w ten sposób nie szkodzimy, niektórych może nawet rozweselimy. Każdy z nas ma w sobie pewien smutek, ale nie włada on nami cały czas.
Minął już rok od wydania "Zostaw po sobie dobre wrażenie", ale wciąż jesteście na fali. Ważnym czynnikiem do jej podtrzymania był chyba podwójny koncert z Gruzją?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mogę stwierdzić, że był to na pewno wspaniały koncert, nie zapomnę go nigdy. Graliśmy właściwie dla pełnej sali, ludzie bardzo entuzjastycznie reagowali na naszą muzykę i dodało nam to wielkiej otuchy. Zwłaszcza w obliczu tego koncertowego bezrybia. Na pewno całe wydarzenie dodało nam kilku punktów w skali rozpoznawalności, ale nie wiem też, jak wiele. Nie dysponuję żadnymi statystykami, które mogłyby to dokładnie wykazać.
W 2019 roku wydaliście demówkę, w 2020 debiutancki album, w 2021 splita, czyli w 2022 możemy się chyba spodziewać drugiej płyty?
Jeśli nam się uda, to wyjdzie, a jeśli nie, to najprawdopodobniej nie wyjdzie [śmiech]. Zobaczymy, jak to się wszystko ułoży. Kombinujemy, pracujemy i robimy nowe rzeczy. Kiedy wszystko będzie gotowe, od razu podzielimy się efektami.
Zespół Sztylety wystąpi na Soundrive Festival 2021, który odbędzie się w dniach 10-15 sierpnia. Więcej informacji TUTAJ.
fot. Zuzia Nowak