Obraz artykułu John Moods: Warto zmierzyć się ze śmiercią i zaakceptować ją

John Moods: Warto zmierzyć się ze śmiercią i zaakceptować ją

John Moods, czyli berliński muzyk Jonathan Jarzyna, wraca z kolejną solową płytą. Światło dzienne ujrzała już pierwsza część krążka noszącego nazwę "So Sweet So Nice", która zabiera słuchaczy w podróż przez życie na spotkanie ze śmiercią. John Moods podchodzi jednak do tego jakże smutnego tematu z charakterystyczną dla siebie pogodą i radością, czyniąc ze śmierci przyjaciela.

Barbara Skrodzka: W kwietniu ukazała się pierwsza część twojego solowego albumu, druga pojawi się w sierpniu. Dlaczego zdecydowałeś się na taki podział?

Jonathan Jarzyna: Wydanie tej płyty w dwóch częściach nie było elementem jakiegoś szalonego pomysłu, z którym nosiłbym się od początku. Jestem wielkim fanem albumów, dlatego ten materiał powstał w sposób klasyczny, jako całość. Dopiero później zaczęło do mnie docierać, że można go podzielić. Kiedy dostajesz jedynie sześć utworów, łatwiej jest je przyswoić i poznać. Pomyślałem, że byłoby zabawnie nazywać jedną połowę "So Sweet", a drugą "So Nice" i przez to pokazać pewną dwoistość. To tak, jakby jedna część była ciemną stroną Księżyca, a druga jasną. Choć obie są niby takie same, to jednak zupełnie inne.

Która strona jest ci bliższa - jasna czy ciemna?

To nie jest tak... Na "So Sweet So Nice" nie ma ani ciemnej, ani jasnej strony - jedna jest słodka, a druga miła, ale wiem, że podział jasne-ciemne może sugerować szata graficzna albumu. Okładka "So Sweet" przedstawia dzień, a "So Nice" noc. Wyszło to trochę przypadkowo. Ostatecznie wszystko będzie stanowiło spójną całość, ale pomyślałem, że dla prezentacji albumu byłoby fajnie, gdyby przedstawić go jako dwie różne strony. Jest w tym coś poetyckiego i miłego.

 

Co zatem stanowi rdzeń tego albumu?

Koncepcja "So Sweet So Nice" skupia się wokół przemijania oraz akceptacji życia, poruszam też temat śmierci. Podszedłem do tego w bardzo radosny sposób. Próbowałem stworzyć, lekką, popową muzykę dotykającą tematu duchowości. Starałem się napisać pogodne piosenki o śmierci, które zamiast tuszować pewne kwestie, wydobywają je na światło dzienne. Dzięki takiemu podejściu można odkryć, jak naprawdę wygląda życie - rodzimy się bez wiedzy, czym ono właściwie jest, potem w naszym życiu pojawiają się duchowe koncepcje, za pomocą których staramy się znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania, a na końcu tej drogi czeka na nas śmierć, która od zawsze czai się gdzieś z tyłu. Nikt z nas nie chce myśleć o umieraniu, ale warto zacząć to robić i zaakceptować tę część ludzkiej egzystencji. Powinniśmy wydobyć śmierć na powierzchnię, tak jak robią to buddyści podczas medytacji. To element, którego brakuje w cywilizacji Zachodu, a przynajmniej w świecie, w którym dorastałem - bardzo wygodnym, bogatym i dekadenckim, ale też pustym w środku.

 

Chyba wiem, co masz na myśli. Kiedy byłam dzieckiem, ojciec bardzo często zabierał mnie na pogrzeby. Pamiętam, że na początku nie było to łatwe, bo w wieku pięciu-sześciu lat trudno pewne rzeczy przyjąć i zrozumieć... Z czasem jednak oswajasz się ze śmiercią, aż w końcu staje się ona czymś normalnym i oczywistym. Myślę, że te doświadczenia miały bardzo duży wpływ na moje obecne podejście do śmierci.

Miałaś szczęście, że jako dziecko mogłaś tak często stykać się ze śmiercią. Niektórzy ludzie uważają, że dopóki są młodzi, nie muszą o niej myśleć, mogą poczekać, co jest nieprawdą. Za każdym razem kiedy jesteś chory, czujesz, że w twoim ciele toczy się walka. Czujesz też, że wraz z wiekiem twoje mięśnie i kości tracą sprawność. Śmierć jest częścią procesu starzenia się. Warto się z nią zmierzyć.

Muzyk John Moods stoi za siatką.

W pełni się z tobą zgadzam. Moja młodsza siostra, która bardzo rzadko uczestniczyła w tych wszystkich smutnych wydarzeniach rodzinnych bardzo przeżywa każdy pogrzeb.

Ja też byłem bardzo straumatyzowany jako dziecko. Na pogrzebach moich dziadków stykałem się z dorosłymi ludzi, którzy byli niezwykle smutni i przerażeni. Nikt z nich nie miał do powiedzenia niczego pocieszającego, miłego czy pozytywnego. Dorastałem z myślą, że śmierć jest czymś strasznym, jakby nasze życie zmierzało ku złemu.

 

Pogrzeb na pewno nie jest najprzyjemniejszym wydarzeniem, ale później jest stypa, na której spotyka się rodzina i znajomi, jest jedzenie, słodycze dla dzieci, rozmowy, czasem słyszy się jakieś zabawne historie z życia zmarłego, więc nie jest aż tak bardzo przygnębiająco...

Podoba mi się, jak Irlandczycy radzą sobie ze śmiercią. Kiedy ktoś umiera, zazwyczaj ciało zmarłego przez kilka dni pozostaje w domu, w trumnie umieszczonej na stole w pokoju. Powiadomiona zostaje też cała okolica, każdy może przyjść i pożegnać się ze zmarłą osobą. Po trzech dniach trumna jest wynoszona i w otoczeniu żałobników niesiona do kościoła. To niesamowite!

 

Dokładnie tak wspominam zdecydowaną większość pogrzebów, na których byłam.

To jest to, czego szukam - zdrowego sposobu na zaakceptowanie śmierci. Nie oznacza to, że powinniśmy myśleć tylko o śmierci, ale po prostu przyjąć ją i uczynić z niej wspaniałą, centralną część naszego życia. W piosence "So Sweet So Nice" śpiewam wprost: So sweet so nice everything is waiting to die. So sweet so high nothing's ever felt so alive. Wszystko na świecie ciągle się zmienia, my także jesteśmy tu tylko na chwilę i kiedyś odejdziemy.

 

Po napisaniu tej płyty twoje nastawienie do życia uległo zmianie? Starasz się cieszyć każdą chwilą i małymi rzeczami?

Próbuję, ale czasami życie jakoś mi umyka, a czas po prostu ucieka... Czuję się tak, jakbym surfował. Radosne zdarzenia na przemian przeplatają się ze smutnymi momentami, a wtedy zamykam się w sobie i postrzegam życie jako ciężar. Staram się dostosować do tych nastrojów i próbuję zachować stabilność.

Kilka miesięcy temu zdecydowałeś się opuścić media społecznościowe. Domyślam się, że podjęcie tej decyzji dla ciebie jako muzyka nie było łatwe.

Dużo radości sprawiały mi wiadomości i feedback, który otrzymywałem od obserwujących mnie osób. Poza tym miałem z tymi ludźmi bezpośredni kontakt, z czego czerpałem dużo energii, ale też przysparzało mi to sporo stresu. Podjęcie decyzji o opuszczeniu social mediów było niezwykle trudne, ale udało mi się znaleźć pewien kompromis. Nie publikuję postów osobiście, ale zarządzam nimi za pomocą mojego menadżera. W arkuszu Excel wpisuję teksty, które chcę by zostały opublikowane. Cieszę się z podjęcia tej decyzji, ponieważ dzięki temu jestem teraz mniej zależny od portali społecznościowych i mogę skupić się na tym, co jest dla mnie naprawdę ważne.

 

Twoje wycofanie się jest tymczasowe czy zostanie tak już na stałe?

Nie zamierzam wracać. Gdybym tylko mógł całkowicie usunąć konto, zrobiłbym to, ale niestety jestem mało znanym artystą. Wielkie korporacje, które w ciągu zaledwie kilku lat urosły w siłę, sprawiły, że nie jesteś w stanie rozwijać kariery muzycznej bez obecności na Spotify, Instagramie, Facebooku i tak dalej. W polityce tych firm nie podoba mi się wiele rzeczy, ale niestety jestem od nich zależny. Mimo tego, pomyślałem, że spróbuję coś z tym zrobić.

 

Trochę ci zazdroszczę, że w tak dużym stopniu zdołałeś odciąć się od mediów społecznościowych.

A jak ty się czujesz jako użytkowniczka na przykład Instagrama? Jest to dla ciebie stresujące?

 

Bywam przytłoczona tymi wszystkimi obrazkami, które są tam publikowane, ale staram się być świadomym użytkownikiem i od czasu do czasu wylogowuje się ze wszystkich urządzeń. Wielu ludziom przydałby się od czasu do czasu taki detoks.

Ja wciąż jestem w trakcie detoksykacji bo nadal posiadam swoje profile i dostęp do nich, ale moim celem jest bardziej analogowe życie i aktywność w lokalnym sąsiedztwie - chciałbym poznać moich sąsiadów, częściej spotykać się z ludźmi. Oczywiście miło jest mieć kontakt z kimś przez internet, ale wolę to robić przez e-mail albo rozmawiając przez telefon.

 

Teraz chyba większość ludzi wysyła sobie wiadomości na Messengerze lub WhatsAppie zamiast do siebie dzwonić. Może powinieneś kupić sobie stary telefon, coś w stylu Nokii 3310?

Myślałem o tym, ale problem w tym, że firmy technologiczne wymuszają posiadanie smartfona, bo wiele rzeczy, takich jak na przykład konta bankowe, jest powiązanych z telefonem i przy próbie zalogowania się wymagają weryfikacji. Nie możesz posiadać tylko i wyłącznie zwykłej komórki. Straciliśmy możliwość wyboru pomiędzy byciem lub niebyciem użytkownikiem zaawansowanych technologii. Jeśli wybierasz drogę bez technologii, musisz zamieszkać w lesie, co swoją drogą bardzo mi się podoba [śmiech].

Muzyk John Moods stoi, trzyma rękę na głowie.

W piosenkach zadajesz pytania typu: Co muszę zrobić, żeby być wolnym? Co się z nami stanie, gdy będziemy mówić prawdę? Czy wiesz, czym jest miłość? Udało ci się znaleźć na nie odpowiedzi?

Zadaję pytania, ale nie znajduję żadnych odpowiedzi. Udaje mi się jedynie spoglądanie na śmierć jak na element życia oraz uznanie tego, jak mało wiemy na ten temat. Nawet najmądrzejsi naukowcy na świecie nie wiedzą wszystkiego. Myślę, że to jest odpowiedź. Musimy pogodzić się z niewiedzą. Ludzie chcą czuć się bezpiecznie, więc nadają każdej górze, roślinie i zwierzęciu imię. Lubię wiedzę i naukę, ale myślę, że jest w niej wiele strachu. Albert Einstein wielokrotnie mówił o granicy wiedzy i o tym, że wiele zjawisk nadal pozostaje tajemnicą. Jak pokazuje historia, nauka zawsze jest tymczasowa, bo za pięćdziesiąt lat ktoś może odkryć coś, co całkowicie zmieni stan naszego poznania.

 

Piosenki na tę płytę zacząłeś pisać podczas pobytu w Polsce. Jest jakiś szczególny powód, dla którego zdecydowałeś się zacząć pracę tutaj?

Moja mama jest Polką, a tata Niemcem, mają mały domek letniskowy nad jeziorem w Lubianie, dwie i pół godziny jazdy samochodem z Berlina. Tam właśnie zacząłem nagrywać płytę. Czasami odwiedzam to miejsce, spędzam trochę czasu na łonie natury, spaceruję i nagrywam albo miksuję muzykę. Niestety po polsku mówię słabo, to naprawdę trudny język [śmiech]. Ale polski zainteresował mnie na tyle, by chcieć się go lepiej nauczyć, dlatego kiedyś na pół roku przeprowadziłem się do Krakowa, zapisałem się na zajęcia, ale nie udało mi się osiągnąć pełnej płynności. Nie mam problemu z prostymi zdaniami, konwersacjami na temat codziennych sytuacji, ale nie jestem w stanie opowiedzieć po polsku o żadnej z tych rzeczy, o których w tej chwili rozmawiamy.

 

Czujesz do Polski i swoich polskich korzeni jakiś sentyment?

W pewien sposób tak, ponieważ częściowo rozumiem polską kulturę. Postrzegam Polskę przez pryzmat przeszłości mojej mamy i jej przyjaciół. Moja mama urodziła się w latach 50., wychowywała się na wsi. Sam spędziłem trochę czasu w Polsce na początku lat stulecia. Gdy byłem dzieckiem, często odwiedzałem też mojego wujka i ciocię mieszkających w okolicach Sandomierza. Z jednej strony jestem trochę obcy, ale z drugiej czuję się z Polską bardzo związany. To trochę bolesna relacja, bo nie mówię płynnie po polsku, ale podoba mi się, jak ten język brzmi i darzę ten kraj wielką miłością.

Przyjaźnisz się z Adamem Byczkowskim, znanym także jako Better Person. W ubiegłym roku wydaliście wspólny utwór - "Like A Whisper". Myślisz, że w przyszłości uda wam się znowu stworzyć coś wspólnego?

Jestem pewien, że taka współpraca mogłoby się powtórzyć, pisząc "Like A Whisper" znaleźliśmy naprawdę fajną, wyjątkową przestrzeń. Bardzo łatwo przyszło nam napisanie tej piosenki, po prostu unosiła się w powietrzu, wszystko zadziało się naturalnie.

 

Przeczytałam gdzieś, że do twojej płyty będzie dołączona książka z poezją. Ciekawy pomysł.

W ubiegłym roku po raz pierwszy w życiu zacząłem pisać wiersze. Wzięło się to z tego, że postanowiłem zagrać w kreatywną grę z samym sobą. Próbowałem pisać piosenki bardzo szybko, po pięć dziennie, aby sprawdzić, czy uda mi się stworzyć coś ciekawego. W ten sposób powstało wiele tekstów, które następnie stały się wierszami. Dzięki tej grze weszło mi to w nawyk. Codziennie kiedy budziłem, pisałem wiersz i to sprawiało, że od razu czułem się lepiej. Podobało mi się to uczucie, po raz pierwszy niczego się nie bałem. Zdałem sobie sprawę z tego, że można bawić się językiem, dodawać, wymieniać słowa i obserwować, co się stanie. Można też zajrzeć w głąb siebie. Z czasem w podświadomości pojawiają się szalone pomysły i tak powstaje wiersz. Brzmi to jak magia, ale przez całe moje życie nie byłem w stanie tego zrobić i nagle okazało się to możliwe. To tak, jakby otworzyć jakieś drzwi, które później się zamykają i wszystko odchodzi... Z całej kolekcji wierszy wybrałem część, która jest komplementarna z płytą. Pomyślałem, że jest to miła rzecz, którą warto się podzielić.

 

Książka z twoją poezją będzie dołączona do każdej płyty?

Tylko do płyty winylowej. W zeszłym roku wiele myślałem o poezji i o tym, że wszyscy powinniśmy częściej się nią posługiwać, uczyć jej dzieci, używać w codziennym życiu - na posterunku policji, w sądzie, w gabinecie lekarskim. To by światu bardzo pomogło, za pomocą sztuki można o wiele lepiej skomunikować się z otoczeniem.

Oprócz solowego projektu, grasz również w zespole Fenster. Pracujecie nad nowym materiałem?

Mieliśmy krótką przerwę. Przed wybuchem pandemii zagraliśmy naprawdę duży koncert w Berlinie. Czułem się na nim niemal jak na ostatnim koncercie przed końcem świata [śmiech]. Był to jeden z najlepszych koncertów, jakie kiedykolwiek grałem. Ostatnio nasz gitarzysta - Lucas Chantre, ma też solowy projekt, World Brain - wrócił z Francji do Berlina, więc mieliśmy trochę czasu, żeby wspólnie pograć. Myślę, że będziemy pracować nad nową płytą.

 

Wolisz występować na scenie sam, jako John Moods czy z Fenster?

Występując jako John Moods, z jednej strony mogę w końcu podejmować wszystkie decyzje samodzielnie i próbować znaleźć swoją własną wizję, ale z drugiej strony czasami brakuje mi pewnych rzeczy, które dzieją się tylko wtedy, gdy grasz z innymi ludźmi. Kiedy pracowałem nad solową płytą, nie unikałem pracy z innymi muzykami na przykład w studiu, nagrywając niektóre partie. W graniu w zespole jest coś wyjątkowego, bo po latach pojawia się między nami pewna intymność. W zespole mamy aż trzech kompozytorów i każdy tworzy bardzo wyraziste wizje, dlatego czasami energia może szybować naprawdę wysoko, a pomysły pojawiają się jak grzyby po deszczu.

 

fot. Andie Riekstina


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce