Obraz artykułu Adrian Ugowski: Odrzuca mnie kultura hiphopowa w Polsce

Adrian Ugowski: Odrzuca mnie kultura hiphopowa w Polsce

O ile trójmiejski kolektyw Korozja - zrzeszający poszukujących, młodych artystów oraz artystki - zaczynał od alternatywnego hip-hopu, o tyle dziś to zbyt wąska szufladka, zbyt ograniczająca. Potrzebują więcej, chcą otwartości i nie boją się eksperymentować z różnymi gatunkami. O istocie Korozji, jej rozwoju oraz innych sprawach rozmawiam z Adrianem Ugowskim, czyli ojcem-założycielem kolektywu.

Łukasz Brzozowski: Jak to jest stać na czele kolektywu muzycznego?

Adrian Ugowski: Korozja zaczęła się dosyć szybko rozrastać, w pewnym momencie zacząłem czuć się tak, jakbym prowadził firmę. Przez podział ról i zadań, automatyzację pewnych procesów, ale też przez chaos, mnogość kwestii do ogarniania i nawet rozwiązywanie problemów "HR-owych". Dużo ludzi oznacza, że nie wszyscy będą się zawsze zgadzać, więc pewne spory trzeba było rozwiązywać. Różnie bywa. Początkowo chciałem z Korozji zrobić coś na wzór netlabelu, ale plany się zmieniły...

Dlaczego?

Zaczęło brakować mi czasu na tworzenie własnej muzyki. Byłem zaangażowany w większość projektów, tworzyłem część klipów czy grafik, kontrolowałem cały proces wydawniczy i stawiałem siebie w pozycji, w której jestem odpowiedzialny za wydawnictwa innych ludzi. Ma to swój urok, ale nie do końca tego chciałem. Więc zmieniłem profil działalności Korozji, ukierunkowałem go bardziej na kolektyw niż na wytwórnię. Innymi słowy, przerzuciłem ten obowiązek na ludzi, którzy te numery robią - każdy indywidualnie odpowiada za swoje poczynania. Oczywiście, żeby nie było, te rzeczy przechodzą przez moje sito, ja się temu przyglądam i ostatecznie akceptuję bądź nie, pomagam też jeśli ktoś mnie o to poprosi, ale nie przypominam się i nie pilnuję. Każdy pracuje na swój własny sukces. Korozja to po prostu platforma dla interesujących, utalentowanych ludzi, nie tylko muzycznie.

 

Ale nawet doglądanie wszystkiego i ostateczna ocena tego, co akurat dostaniesz do "przyklepania" musi zajmować dużo czasu.

Tak, ale nie aż tyle czasu, by mnie to ograniczało w mojej muzyce. Poza tym, ja po prostu lubię to robić. Nie chciałbym sobie tego odbierać. W tym momencie Korozja jest dla mnie takim miejscem, gdzie mogę pobawić się w kuratora muzycznego i pokazywać publice muzykę, którą uznaję za przynajmniej bardzo dobrą.

Adrian Ugowski. Zdjęcie Adriana z grupą osób.

Wspomniałeś, że między członkami Korozji pojawiają się czasami spięcia. Zdarzają się duże pożary, które czym prędzej musisz gasić?

Bywają sytuacje, gdy ktoś niekoniecznie zgadza się z moją wizją albo wizją kogoś innego z Korozji i pojawiają się długie dyskusje. Mimo wszystko, ostateczne zdanie zawsze należy do mnie. Jestem otwarty na dialog i sugestie, dzięki temu ludzie powstrzymali mnie też od paru głupich pomysłów, ale nie zawsze jest miejsce na kompromisy i czasami zwyczajnie muszę postawić na swoim. Pojawiały się też problemy ze zwlekaniem z rzeczami, niestety nie wszyscy na świecie są terminowi, więc staram się rozwiązywać i łagodzić takie sytuacje. Nie zawsze się da, ale każdy pracuje przede wszystkim na swoje nazwisko.

 

Ciekawi mnie kwestia terminowości. Nasze pokolenie, czyli późni millenialsi, uchodzi za takie, które niespecjalnie o cokolwiek dba, ociąga się, wiecznie spóźnia. Doświadczasz tego ostatniego w Korozji?

Zdarzają się sytuacje, gdy muszę kogoś popędzać i kłaść pewien nacisk na wykończenie czegoś szybciej. Niestety - albo stety - my robimy to zupełnie zajawkowo, więc nie mogę też nikogo cisnąć zbyt mocno. Nikt na tym jeszcze nie zarabia, więc pewne zrozumienie jest wskazane. To dosyć cienka granica, na której trzeba balansować.

 

Ale o Korozji mówi się coraz więcej, zwłaszcza po nawiązaniu współpracy z Ambro Fiszoskim. Czujesz, że za jakiś czas będziesz musiał tę cienką granicę przekroczyć i wskoczyć na wyższy poziom?

Nie czuję jeszcze takiej presji. Nasze zasięgi są póki co na tyle małe, bym mógł odłożyć wszelki stres związany z rosnącą popularnością na bok. Mimo wszystko, poziom tego, co robię i intensywność działań wynikają głównie z moich przedsięwzięć artystycznych i producenckich. Jeśli ktoś chce dołączyć i mnie wesprzeć, to super, aczkolwiek sam sobie nadaję pewne tempo i wymagam od siebie określonej jakości.

Korozja ma ramy stylistyczne, których musicie się trzymać?

Już nie. Początkowo chciałem, by Korozja grała według ustalonych zasad, nazywałem tę muzykę alternatywnym hip-hopem albo deconstructed club music, ale teraz? To studnia bez dna. Z moją dziewczyną, Julią Pszczółkowską, robimy jako VVelur art-pop, a ponadto z Normą i Szymonem Szelewą z Zespołu Sztylety kminimy nad projektem w estetyce post-punkowej. Zakładając Korozję, nigdy bym nie powiedział, że w przyszłości będę wydawał lub tym bardziej współtworzył gitarowe brzmienia. Aktualnie najważniejszym wymogiem wydania czegoś pod szyldem Korozji jest po prostu to, czy utwór mi się podoba. Jeśli mi siada i jeśli czuję, że ludzie zainteresowani alternatywą mogą chcieć tego słuchać, to spoko, tyle wystarczy.

 

Co to w ogóle znaczy alternatywny hip-hop? Hip-hop jest muzyką znacznie swobodniejszą stylistycznie niż - dla porównania - jakikolwiek odłam rocka.

Alternatywny hip-hop powinien wyłamywać się z określeń typu "oldschool" czy "newschool" i być czymś własnym. Staram się tworzyć i wydawać coś, co nie brzmi jak najpopularniejsza wersja hip-hopu aktualnie wydawanego w Polsce.

 

Jest przecież kilka nurtów hip-hopowych, które cieszą się w Polsce dużą popularnością.

Mówię przede wszystkim o trapie - Żabson, Chillwagon, te sprawy. Bardzo chciałbym uniknąć brnięcia akurat w takie rejony.

 

Dlaczego? To kwintesencja kiczu?

Nie do końca kwintesencja kiczu, bo sam czasami posłucham jakichś trapowych numerów i nie widzę w nich niczego złego. To po prostu kwestia gustu. Mam inne preferencje i chcę, żeby Korozja była utożsamiana z trochę innymi brzmieniami, tylko tyle.

Adrian Ugowski. Zdjęcie Adriana w lustrze.

To korzystne, że hip-hop nie ma sztywno określonych ram stylistycznych?

Tak, jak najbardziej. To jest zresztą moja ulubiona rzecz w tym gatunku, pokochałem go za otwartość. Tutaj nikt na nic nie nakłada żadnych ograniczeń, po prostu robisz to, co chcesz i masz gotowy efekt. Wystarczy, że mieścisz się w jednej z kilkunastu istniejących rytmik hip-hopowych, by móc nazywać to hip-hopem.

 

Ale jednak Korozja z hiphopowego światka powoli wychodzi. Kiedy poczułeś, że jest ci w nim zbyt ciasno?

Odrzuca mnie kultura hiphopowa w Polsce. Powiedziałbym nawet, że bywa wręcz karykaturalna. Gatunkowi elitaryści narzucają całą masę niepisanych zasad, których musisz się trzymać - od beatów aż po teksty, image czy inne sprawy. Zbyt ciasne ramy i zbyt napięta, momentami niedojrzała kultura to przeciwieństwo tego, za co kocham hip-hop.

 

Wkurza cię ten kodeks zasad? Przełożyło się to kiedykolwiek na działalność Korozji?

Tak, wkurza mnie i nawet przy numerach Normy albo Ekshiego widziałem opinie typu: No, spoko, ale tego nie powinno być, a to już powinno być, strasznie irytująca rzecz. Czasem widzę też, co się dzieje w gatunku od strony, nazwijmy to, personalnej. Te wszystkie beefy, kłótnie, napięcia... Trochę żenująca sprawa [śmiech]. Najlepsze w tym wszystkim są komentarze na GlamRapie.

Dlaczego trójmiejska scena hiphopowa jest tak uboga pod kątem liczby artystów w porównaniu z innymi polskimi miastami?

To świetne pytanie, bo też często zastanawiam się nad tą kwestią. Hip-hop w Trójmieście nie cieszy się taką popularnością, jak chociażby w Warszawie i prawdą jest, że gdy pojawia się u nas ktoś nowy, od razu o tym słyszymy. Ale dlaczego tak to wygląda? Nie mam pojęcia. Ekshi jest naszym naczelnym rapologiem, pewnie potrafiłby więcej na ten temat powiedzieć.

 

Może to dlatego, że gitarowa część muzyki niezależnej ma się u nas bardzo dobrze? Wszelkie hybrydy punka, noise rock, indie...

Coś w tym może być. Zauważam, że w Trójmieście istnieje większy popyt i zapotrzebowanie na taką właśnie muzykę niż na hip-hop. Powoduje to więc wymóg bycia naprawdę wyjątkowym, jeśli chce się tworzyć rap. Jest tylu artystów dookoła ciebie, robią się coraz bardziej rozpoznawalni, więc jeśli z czymś startujesz, musisz zrobić coś, co zwraca uwagę.

 

Zauważyłem, że mimo wzrostu waszej popularności, trudno znaleźć jakieś informacje o Korozji w sieci.

To prawda. Nie do końca rozumiem dlaczego. Regularnie wysyłamy prasówki z pomocą naszej Emilii Kapeli do polskich i zagranicznych mediów, kilkunastu różnych portali. Odzew dostaliśmy tylko od was, ostatnio od Trójmiasto.pl i garstki innych portali.

 

Brzmi słabo. Bywasz tym sfrustrowany?

Czasami tak, ale rzadko. Bardziej mnie to zadziwia, bo jestem pewien wysokiej jakości naszego materiału. Staram się takimi rzeczami zbytnio nie demotywować, po prostu robię swoje i cisnę dalej. Być może musimy jeszcze poczekać na taki moment, kiedy parę różnych mediów nas podłapie i pojawi się efekt kuli śnieżnej, bo dostaną zewnętrzne potwierdzenie, że warto o nas pisać.

Z czego jesteś najbardziej dumny, jeśli weźmiemy pod lupę dotychczasową działalność Korozji?

To trudne pytanie, musiałbym się zastanowić. Oczywiście - uściślijmy - działalność całego kolektywu jest bardzo dobra, zarówno jeśli chodzi o rzeczy innych, jak i moje. Ale gdybym miał wybrać jedną rzecz z mojego solowego repertuaru... Chyba stawiałbym na remiks "In the Air Tonight" Phila Collinsa. Chciałem się tego podjąć od dłuższego czasu i wszystko wyszło dokładnie tak, jak chciałem by wyszło. Plus klip Maćka Rogało naprawdę robi robotę.

 

Też podoba mi się twoja interpretacja tego numeru i w ogóle szarganie klasyki przez młodych artystów. Doceniam, gdy twórca nie boi się burzyć pomników, nie zwraca uwagi na legendarny status i po prostu bierze numer, robi z nim to, na co ma ochotę. Lubisz w ten sposób szturchać słuchacza, lekko go prowokować?

Tak, myślę, że trafiłeś w sedno, ale jest też jeszcze jedna sprawa - ja po prostu lubię ten utwór muzycznie. Podoba mi się w nim wszystko, więc stwierdziłem, że fajnie byłoby zepsuć żelaznego klasyka, bo przecież każdy to zna i uwielbia. Rodzicom się na szczęście moja wariacja spodobała, chyba nie wywołałem wojny międzypokoleniowej. Myślałem też o wzięciu na warsztat innych kawałków o podobnym statusie, wydanych w podobnym przedziale czasowym. Może "Africa" Toto będzie następne w kolejce.

 

Czyli strzelasz w pościelowego pop-rocka z lat 80.

Coś w tym stylu. Mam nawet playlistę, na której zbieram sobie te wszystkie numery z czasów dziecięcych, gdy jeździłem gdzieś z rodzicami wieczorem, a one akurat leciały w radiu. Wybierałbym najpewniej coś z tego zbioru.

Adrian Ugowski. Zdjęcie portretowe.

Zauważyłeś u siebie ten moment, kiedy te żelazne klasyki sprzed lat - które w okresie nastoletniej ortodoksji były dla nas wręcz żenujące - z czasem zaczęły wracać i zaczynają się podobać?

Tak, zauważyłem coś takiego. Uważam, że po prostu musiałem przejść pewien rodzaj nastoletniego buntu, by docenić numery, których kiedyś unikałem, bo skoro słuchali ich moi rodzice, nie mógłbym słuchać ich ja. Dzisiaj doceniam kunszt nawet w "Kiedyś cię znajdę" Reni Jusis, ten track jest prześwietny - efekty na wokalu, produkcja, melodie, struktura. Polecam do niego wrócić i sprawdzić parę całkiem niezłych remiksów na YouTube.

 

Jakie są dalsze plany Korozji na 2021 rok?

Na pewno będę robić więcej rzeczy pod szyldem VVelur. Zaczynam udzielać się tam wokalnie i zastanawiam się, jak to wszystko sobie zaaranżować i dopieścić. Powiedziałbym, że w tym momencie na ten projekt stawiam główny nacisk. Na razie puszczamy single, jak będzie większe zainteresowanie, może jakaś EP-ka albo album. A poza tym? Single, remiksy, moja instrumentalna EP-ka (najbliżej jej muzycznie do Hudsona Mohawke i soundtracku z "Hotline Miami"), inny klubowy album elektroniczny. Dłubiemy nad czymś nowym z Ekshim - pod szyldem Fali Fahrenheita, ale nie tylko - a w międzyczasie powstają różne kosmiczne bangery z Utkowskim. Powstaje kolejny singiel z Normą i Ambro. No a o tym projekcie post-punkowym z Szelewą i Normą już wspomniałem... Jak tylko odpuści covid, ruszamy z własnym cyklem imprez - //SCHRONIENIE i koncertujemy ile wlezie. Na razie na pewno zapraszam na tegoroczną edycję Soundrive Festival, gdzie narobimy trochę hałasu. Słowem - dzieje się. Planów mamy dużo, muzyki również.

 

Adrian Ugowski, 07420Norma i Ambro Fiszoski będą reprezentować Korozję na Soundrive Festival 2021, który odbędzie się w dniach 10-15 sierpnia. Więcej informacji TUTAJ.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce