Tworzył teledyski dla Sarsy, Justyny Steczkowskiej, Sorry Boys, Mery Spolsky, K Bleax czy Pauliny Przybysz, ale równie wielką pasją pozostaje dla niego Japonia - Alan Kępski wraz z Patrycją Yamaguchi wydali niedawno wyjątkowy przewodnik przedstawiony z osobistej perspektywy osób, które znają Kraj Kwitnącej Wiśni od podszewki.
Jarosław Kowal: Ile razy byłeś w Japonii?
Alan Kępski: Czternaście razy - prywatnie i służbowo. Z pierwszym wyjazdem wiąże się niesamowita historia, ponieważ wcześniej, przez dwanaście lat pisałem listy z pewnym Japończykiem. Jeszcze w podstawówce zapisałem się do klubu korespondencyjnego i wymieniałem listy po angielsku z kilkoma Japończykami, ale ten jeden kontakt przetrwał próbę czasu. Yosuke, bo tak na imię ma mój znajomy, przywitał mnie na lotnisku oznajmiając, że wziął trzytygodniowy urlop, by towarzyszyć mi podczas mojej pierwszej wizyty w Japonii. Przyznam, że na początku trochę mnie tym przeraził, ale jego nienachalny sposób bycia w niczym mi nie przeszkodził, a dzięki niemu mogłem swobodnie poruszać się po Tokio i poznawać miasto z perspektywy jego mieszkańca. Później już nigdy więcej nie udało mu się wziąć tak długiego urlopu...
Za którym razem zaczęły nachodzić cię myśli o stworzeniu przewodnika?
Taka myśl przychodziła mi do głowy za każdym razem, gdy trafiałem do nietypowych miejsc lub poznawałem kogoś ciekawego. Gdy pierwszy raz nocowałem w Miharashi-tei, pięknej willi na wzgórzu w Onomichi, z widokiem na panoramę Morza Wewnętrznego Seto, po prostu chciałem, żeby o tym miejscu dowiedzieli się inni. Albo gdy kolejny raz rozczarowany zatłoczonym Kioto, trafiłem do prawdziwej dzielnicy samurajskiej w Hagi i zrozumiałem, że jest alternatywa dla masowej turystyki w Japonii, a wiele osób o tym nie wie.
Przewodników po Japonii nie brakuje na polskim rynku, dlaczego uznaliście, że przyda się jeszcze jeden i jaki był wasz pomysł na wyróżnienie się?
Od początku nie próbowaliśmy pisać konkurencyjnego przewodnika, a stworzyć materiał uzupełniający. Do klasycznego zwiedzania miast wystarczy dzisiaj internet. My chcieliśmy wypełnić lukę i przybliżyć to, co ciężko zawrzeć w klasycznym przewodniku - atmosferę. Ale przede wszystkich chcieliśmy przedstawić ludzi, którzy te miejsca tworzą. Stąd znaczną część naszej książki stanowią wywiady i rozmowy. Poznajemy osobisty punkt widzenia artystów, rzemieślników czy lokalnych aktywistów. Stąd tytuł książki.
We wstępie do przewodnika zaznaczyłeś, że fascynacja Japonią zaczęła się od mangi i anime. To chyba częste zjawisko - sam jestem kolejnym przykładem - że najpierw ogląda się "Dragon Ball" albo filmy Ghibli, a później dochodzą Kurosawa, historia Japonii, współczesność i dziesiątki innych aspektów kulturowych, popkulturowych czy podróżniczych?
W latach 90. w Polsce manga i anime były postrzegane negatywnie. O chińskich bajkach mówiono, że propagują przemoc i erotykę. Wtedy jeszcze nikt nie rozumiał, że komiks i animacja nie są adresowane jedynie do dzieci. Manga, podobnie jak literatura, ma swoje gatunki i odbiorców w każdej grupie wiekowej. W szkole za moje fascynacje byłem krytykowany, a "Czarodziejka z księżyca", poprzez klasyki anime pokroju "Ghost in the Shell" i "Akira", doprowadziła mnie do filmowych dzieł Nagisy Oshimy, Yasujiro Ozu czy Kenjiego Mizoguchiego. To z kolei pchnęło mnie do studiowania w Łódzkiej Szkole Filmowej. J-pop rozbudził we mnie pasję tworzenia teledysków dla polskich artystów, a późniejsza praca w turystyce dała możliwość regularnego odwiedzania Japonii, opracowywania tras i wyszukiwania dla klientów kolejnych, nieznanych zakątków Japonii.
Największą zaletą waszego przewodnika wydaje mi się brak monotonni nie tylko w zakresie treści, ale również formy - poza faktami historycznymi czy przyrodniczymi, zamieściliście także szereg wywiadów. Często niektóre regiony przybliżacie właściwie wyłącznie przez pryzmat związanych z nimi osób. Dlaczego zdecydowaliście się na taki zabieg?
W dobie wyrażania publicznie własnych opinii na każdy temat, często nie mając ku temu kompetencji, postanowiliśmy zwrócić się do prawdziwych znawców i specjalistów w różnych dziedzinach. Ludzi, których fach jest poparty wiedzą i wieloletnim doświadczeniem. Opinie każdy może wyrobić sobie sam, jeśli ma taką potrzebę. Ja podróżując po Japonii, oduczyłem się tego. Wiele aspektów ich kultury i mentalności jest tak odmienna, że albo się ją przyjmie taką jaka jest, albo nigdy nie zrozumie i pochopnie skrytykuje.
Z mojego doświadczenia wynika, że przeprowadzanie wywiadów z Japończykami jest dość trudne. Wielu z nich odpowiada krótkimi, konkretnymi i często bezpiecznymi zdaniami, bez anegdot czy bardziej emocjonalnych albo nawet swobodnych wypowiedzi. Również się z tym spotkałeś?
Tak, wielu Japończyków faktycznie niechętnie rozwija myśl i bardzo ostrożnie podchodzi do wypowiadania się na konkretnie na jakiś temat, by nikogo nie urazić. Natomiast rozmowa o pracy jest dobrym punktem wyjścia do zgłębienia osobistych przeżyć. Ja natomiast kompletując materiał do książki, wiedziałem, z kim będę rozmawiał, bo w większości byli to moi znajomi i osoby, które napotkałem na swojej drodze, a które zrobiły na mnie wrażenie między innymi swoją otwartością. Jestem zdania, że Japończycy skłonni są do otwarcia i zawierania przyjaźni, jednak potrzeba na to więcej czasu. Przyjaźnie zawiera się w Japonii latami, kilka spotkań to zdecydowanie za mało.
Część wywiadów przeprowadziliście z osobami pochodzącymi z Polski, które na przykład parają się japońskim rzemiosłem albo z osobami, które mają inne więzi z naszym krajem, chociażby z Haną Umedą, córką Yoshiho Umedy [działacza opozycji demokratycznej w okresie PRL-u]. To istotny walor "Przewodnika osobistego", bo zazwyczaj z tego rodzaju publikacji wyłania się obraz kraju bardzo odległego i niedostępnego, a tutaj wydaje się bliższy i nie aż tak zapalczywie broniący swoich sekretów. Taki przyświecał wam cel?
Dzięki temu uzyskaliśmy szersze spojrzenie na Japonię, ale nie było naszym głównym założeniem dotarcie do Polaków mieszkających w Japonii. Po prostu takie osoby jak Hana Umeda czy Stasia Matsumoto wykonują niezwykle wyszukane i bardzo "japońskie" zawody. Ich historie stanowią ewenement za skalę światową i myślę, że wzbudzają podziw wśród samych Japończyków. Myślę również, że warto o Japonii rozmawiać także z przyjezdnymi, bo ich doświadczenia są zupełnie inne niż rdzennych mieszkańców archipelagu. Poza tym nie spotkałem wśród Japończyków osoby, która o teatrze Takarazuka opowiadałaby z taką pasją jak Ewa Barylińska (Santa Evita). Nawiasem mówiąc, to był pierwszy wywiad, jaki zrobiłem do książki i być może jeden z najlepszych, bo czytelnicy zwracają na niego szczególną uwagę.
Któraś z tych rozmów zrobiła na tobie szczególne wrażenie?
Najłatwiej byłoby odpowiedzieć, że każda, ale na pewno niezwykle poruszył mnie szacunek jakim Yuji Kuroda darzy rodzinny warsztat kumiko. Jego stosunek do wykonywanego zawodu, relacji rodzinnych i świadomość trudności, z jakimi mierzy się rękodzieło w dzisiejszych czasach, to wartości uniwersalne i można z nich wynieść naukę dla siebie. Pokłady entuzjazmu wzbudziła we mnie również rozmowa z Masanori Makino, który rozczarowany życiem w wielkim mieście i pracą w korporacji, postanowił zostać garncarzem, zaczynając zupełnie od zera. Dziś ma własny zakład w okolicach Hagi i wie absolutnie wszystko o historii i procesie wyrabiania tradycyjnej ceramiki hagiyaki. To są rozmowy, które wierze, że mogę zainspirować nie tylko do podróży do Japonii, ale także do rozbudzenia nowych pasji czy zainicjowania zmian we własnym życiu.
Lustrując poszczególne strony waszego przewodnika, trudno nie zauważyć, że więcej jest na nich zdjęć przyrody i historycznych obiektów niż ogromnych metropolii. Czy poza największymi skupiskami ludności pokroju Tokio, Japonia faktycznie w dużym stopniu nadal zachowała pierwotny charakter?
Japonia kultywuje tradycję, szanuje rękodzieło i lokalne zwyczaje, natomiast wycinka i ponowne nasadzanie lasów, betonowanie linii brzegowych i skarp sprawiły, że z pierwotnej natury Japonii pozostało niewiele. To, co w zielonej Japonii zachwyca, również mnie osobiście, to między innymi ogrody. Jednak i one pozostają pod ścisłą kontrolą człowieka. Dzikie, endemiczne lasy na głównych wyspach prawie nie występują. Drzewa są wycinane i nasadzane na nowo, przez co leśny krajobraz jest absurdalnie równy i regularny. Ale w przewodniku piszemy przynajmniej o trzech takich regionach, gdzie natura zachowała swój pierwotny charakter.
W moim najbliższym otoczeniu co rusz burzone są przedwojenne domy albo wycina się drzewa, a mam wrażenie, że w Japonii takie działanie nie byłoby akceptowane, ale może idealizuję podejście Japończyków i różnice wcale nie są tak duże?
Niestety tu Japończycy potrafią gorzko rozczarować, ale na przykład w niektórych wioskach pocztowych na szlaku Nakasendo w trosce o tradycyjną architekturę, wszelkie ślady nowoczesności zostały starannie zamaskowane i ukryte. W Tsumago nie uraczysz maszyn z napojami czy gąszczu kabli na słupach elektrycznych. Natomiast Motonosumi Shrine w Nagato, które szczyci się mianem jednego z trzydziestu jeden najpiękniejszych miejsc w Japonii nadanym przez CNN Travel, sąsiaduje z gigantycznym betonowym wałem i falochronami psującymi całą nadmorską panoramę. Wał teoretycznie ma chronić mieszkańców przed tsunami, ale niestety, jak wiemy po 2011 roku, często się to nie sprawdza.
Bardziej pociąga cię Japonia jako kraj wysoko rozwinięty technologicznie, wyznaczający trendy w wielu dziedzinach czy jako kraj o wyjątkowej historii i tradycjach niespotykanych nigdzie indziej na świecie?
Japonia pociąga mnie jako kraj zaspokajający wszystkie te potrzeby. W tym tkwi chyba jej magia, że wychodzi naprzeciw wszystkim ludzkim pragnieniom, przez co często się w nich zatraca kosztem natury czy przestrzeni. Sam zawsze po przylocie do Tokio spędzam kilka dni na bezcelowych tułaczkach i każda z nich jest zaskakująca za każdym razem. Uwielbiam snobistyczną atmosferę Omotesando czy Daikanyamy, hipsterską Shimokitazawę, starą Asakusę czy biznesowe Shiodome, gdzie chodzę czasami na lunch wraz ze wszystkimi salarymanami. Ale przyznam, że po kilku miesiącach mieszkania w Tokio, miasto staje się przytłaczające, a człowiek chronicznie zmęczony i przebodźcowany. Wtedy warto udań się do górskich uzdrowisk i zanurzyć w onsenie, czyli japońskich źródłach termalnych. Albo udać się nad morze, bo jest wiele fantastycznych plaż, o czy mało zachodnich turystów wie.
Opublikowaliście "Przewodnik osobisty" w nietypowy sposób, bo w wydawnictwie mangowym. Dlaczego takie rozwiązanie wydawało się wam właściwe?
Z Waneko łączy mnie szczególna relacja, bo najpierw z entuzjazmem wsparli moją zbiórkę na Kickstarterze na produkcję filmu dokumentalnego o rysownikach mangi "Mangaka - A Sketch of Life in Tokyo", a później zorganizowaliśmy warsztaty rysowania mangi z profesjonalną rysowniczką, a moją znajomą - Ryuko Iwabuchi, której mangę Waneko wydało w Polsce pod tytułem "Pan Cykada". Dlatego gdy pojawił się pomysł na książkę, zapytałem ich w pierwszej kolejności, czy byliby zainteresowani wydaniem, pomimo że specjalizują się w mangach. Zaryzykowali, a książka została ciepło przyjęta.
Myślisz, że wasz przewodnik trafi do osób, które już są zafascynowane Japonią, ale nie miały dotąd możliwości udania się do niej, czy raczej do osób, które właśnie dzięki wam będą mogły po raz pierwszy zauroczyć się w tym kraju?
Czytały go osoby, które w Japonii już były, poznałem też pozytywne opinie znajomych, którzy nawet się tam nie wybierali. Staraliśmy się nadać całości uniwersalny aspekt, który traktuje po prostu o chęci poznawania świata i szacunku dla innych kultur. Dla mnie przeglądanie się w obcej kulturze jest sposobem na poznawanie siebie i budowanie własnej tożsamości.
fot. Alan Kępski