Obraz artykułu EABS: Hip-hop jest przepełniony jazzem

EABS: Hip-hop jest przepełniony jazzem

Jazz może wydawać się muzyką trudną i skomplikowaną, ale - jak przekonują muzycy tworzący zespół EABS - taką nie jest. Jazz można odnaleźć w różnych gatunkach, chociażby w hip-hopie, z którego wywodzą się członkowie wrocławskiej grupy.

Barbara Skrodzka: Jazz czasami można usłyszeć w punk rocku, innym razem połączony z muzyką elektroniczną, a te niecodzienne kombinacje sprawiają, że nowe utwory brzmią inaczej i świeżo, często podbijając serca słuchaczy. Czy to jest recepta na sukces?

Marek Pędziwiatr: Nigdzie nie znajdziesz konkretnego przepisu na sukces. Z autopsji wiemy, że receptą na popularność jazzu jest łączenie subkultur. Subkultury to duch czasu - młodzież.

 

Sebastian Jóźwiak: Receptą jest zainteresowanie jazzem młodzieży. W dzisiejszych czasach próżno szukać subkultur zachowanych w takiej formie, w jakiej my je pamiętamy, na przykład subkulturę hip-hopową. Wydaje mi się, że w najbardziej czystej formie subkultura zachowała się w metalu. Dziś w hip-hopie króluje lifestyle, moda, współprace z różnymi markami. Chodzi głównie o pieniądze. To, że ktoś nosi szerokie spodnie o niczym już nie świadczy, a zwłaszcza o przynależeniu do jakiejś grupy ludzi z podobnymi zajawkami. Zresztą, nikt już ich nie nosi. Wszystko się bardzo rozmyło. Trudno wyczuć, kto czego słucha.

EABS pokochało wiele osób, a do tego w kwietniu wydaliście album "Erozje" pod nazwą Błoto. Jak doszło do powstania tego projektu?

MP: Błoto jest dziełem przypadku. Materiał powstał w 2018 roku. Kiedy jechaliśmy w niepełnym składzie na koncert do Sopotu - reszta miała dojechać później - Wuja [Paweł Stachowiak] powiedział, że kiedyś nagrywał coś w studiu za okolicznym lasem. Pomyśleliśmy, że skoro mamy czas, możemy tam zajrzeć. Wykonaliśmy telefon do Grzegorza Skawińskiego, bo do niego należało to studio, i nagraliśmy dziewięćdziesiąt minut muzyki improwizowanej w dwóch podejściach, bez żadnych ustaleń. Podejmując tę decyzję, nie mieliśmy założeń, że coś z tego wyjdzie. Gdy uruchomiliśmy pre-order, nakład wyprzedał się w dwadzieścia cztery godziny.

 

Od czego człowiek, który nigdy wcześniej nie miał kontaktu z jazzem powinien zacząć?

MP: Najlepiej jest zacząć od pójścia na koncert i zobaczenia jazzu na żywo. Wielu ludzi uważa, że jazz jest muzyką trudną, którą ciężko zrozumieć, dlatego nie chcą go słuchać i mają na niego alergię. Trzeba sobie uświadomić, że jazz to muzyka wykonywana przez ludzi, takich jak wszyscy. Gdyby osoba, która boi się jazzu przyszła na koncert jazzowy i zobaczyła, że nie są to chaotyczne kaskady dźwięków, tylko kreatywne spotkanie, wymiana energii i emocji, wtedy złapałaby bakcyla.

 

SJ: Jazz, to historia stu lat muzyki, która emanuje ze wszystkich gatunków. Obecnie trochę doszedł do ściany i w masowym wyobrażeniu może być uznawany za muzykę trudną i awangardową, ale my staramy się łamać te stereotypy.

 

Paweł Stachowiak: W samym jazzie jest wiele podgatunków i gatunków - każdy może znaleźć coś dla siebie. Można zacząć od klasyków, czyli Milesa Davisa czy Louisa Armstronga. Nasze przejście do jazzu było łagodne, ponieważ patrzymy na jazz przez pryzmat hip-hopu, czyli muzyki względnie prostej.

 

SJ: Problem może tkwić także w tym, że ludzie, którzy przestraszyli się jazzu, zaczęli od czegoś trudnego. Hip-hop jest przepełniony jazzem. Jeśli ktoś słuchał Nas-a, Gangstarra albo A Tribe Called Quest, to już teoretycznie słuchał jazzu.

Członkowie zespołu "EABS" stoją.

Muzyka, którą tworzycie na żywo, zawsze jest wynikiem emocji przeżywanych w danej chwili?

MP: Całe życie szukam równowagi pomiędzy emocjami a świadomym graniem. Lubię kiedy dzieje się to samo przez się, bo wtedy odpływam. Wykonywanie muzyki jest dla mnie formą medytacji, do tego stopnia, że czasami nie wiem, co gram - gram jakbym był małym dzieckiem. Dzięki temu odkrywam muzykę cały czas na nowo. Jedyne, co trzeba zrobić to chcieć znaleźć tę równowagę, żeby to, co mamy - wiedzę o muzyce, umiejętności, emocje - w jakiś sposób ze sobą połączyć.

 

Podczas koncertów trzymacie się jakiejś z góry ustalonej formy utworów?

SJ: Marek kiedyś po koncercie powiedział: Jesteśmy EABS i nie zagraliśmy dziś żadnego nowego numeru. Jest to zabawne, bo eksploracja znanego już materiału potrafi doprowadzić zespół w takie rejony, że powstają nowe utwory wewnątrz starych i jak ktoś po koncercie podchodzi i mówi z zaskoczeniem, że gramy już nowy materiał, to tak naprawdę jest to chciany wypadek przy pracy. Z tym materiałem chętnie idziemy tak daleko, żeby się zgubić.

 

MP: Nie jest to zawsze łatwe do wykonania. Wszystko zależy od tego, jak się czujemy. Jeśli któryś z nas ma zły dzień, wtedy działa grupa wzajemnego wsparcia. Jak nie mam energii, ale widzę, że kolega wypruwa swoje serce, wtedy się tym zarażam, wstaję i idę do przodu.

 

SJ: Dzięki temu mogło powstać Błoto. Kiedy wchodziliśmy do studia, nie było żadnych założeń. Udało nam się nagrać płytę z dziewięcioma utworami, które w tych kolektywnych improwizacjach funkcjonują jako znaki, a na koncertach można eksplorować je na nowo. To cały czas remiksy tego samego pomysłu. Błoto nie gra dwa razy tego samego koncertu. W 2019 roku na Spring Breaku po naszym secie zostało jeszcze pięć minut czasu - tak powstał nowy utwór.

 

PS: Ludzie pytali, czy zamieścimy go na płycie.

 

A zamieściliście?

SJ: Na tamtej sesji nad morzem powstała określona już muzyka. Nie dałoby rady dokleić do niej kolejnego utworu tak, by zachować to samo brzmienie, bo wszystko - jest zawsze - rejestrowaliśmy na setkę. Poza tym nagraliśmy dziewięćdziesiąt minut, a potrzebowaliśmy czterdziestu, bo myślimy winylami i stronami. Stąd pierwsza płyta Błota - "Erozje" - została podzielona na "Ziemie jałowe" i "Ziemie żyzne".

 

Jak udaje się wam zapamiętać to, co graliście, by później móc to odtworzyć?

SJ: Rejestrujemy. Ważne jest to, by jak najwięcej rejestrować, nawet na telefon. Każdy koncert ktoś z nas zawsze nagrywa, by później wyciągać z tego jakieś wnioski.

 

Opowiedzcie jeszcze o Zimie Stulecia, bo to także jeden w waszych pobocznych projektów.

MP: Wszystko powstaje z potrzeby grania. Zima Stulecia to projekt Marcina Raka i mój, gramy w duecie. Zarejestrowaliśmy dwa utwory, które już można znaleźć w sieci. "Alpaka" ukazała się na specjalnym projekcie "Portrety" wydanym przez U Know Me Records, a numer "Seastorm" jest dostępny na YouTube. Marcina znam najdłużej z nas wszystkich, spotkałem go na warsztatach jazzowych w Pułtusku w 2006 roku - dojechałem tam ze Świnoujścia, a on z Rycerki Dolnej. Znaleźliśmy się w jednej sali i czekając na resztę, graliśmy we dwóch przez jakąś godzinę. Fajnie żarło. Wcześniej nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Skończyliśmy i dopiero wtedy przedstawiliśmy się sobie. To były czasy, w których nie było jeszcze tych wszystkich komunikatorów. Jak powstała Nasza Klasa, to się ze sobą skontaktowaliśmy i Marcin zachęcił mnie do tego, by przyjechać do Wrocławia. I tak zaczęliśmy się po kolei wszyscy poznawać we Wrocławiu.

 

Planujecie wydać płytę Zimy Stulecia?

SJ: Płyta Zimy Stulecia ukaże się niebawem. Astigmatic Records jest platformą, która wydaje wszystkie projekty od EABS-owe, ale dzień ma tylko dwadzieścia cztery godziny, rok trzysta sześćdziesiąt pięć dni, a portfel swoje dno. Przychodźcie na koncerty, kupujcie jazzowe płyty, rapowe też, ale mniej, bo są złe [śmiech].

Jakiś czas temu ukazała się płyta Maty, która odbiła się dość dużym echem. Co myślicie o polskim rapie?

SJ: Mata, jeśli to czytasz, możesz do nas zadzwonić i coś razem nagramy, bo umiesz rapować. Słyszeliśmy, że twój bębniarz na żywo nie gra za dobrze. Jak nie chcesz mieć bitów z Soundclouda, to zapraszamy do rozmowy. Mata ma talent i umie pisać, a to jest najważniejsze i tego jest bardzo mało. Nie jesteśmy fanami Maty od "Patointeligencji". Obserwujemy go od pierwszych numerów, które pojawiły się w internecie, od "Fumar Mata" - fajna EP-ka, bardzo mizoginistyczna, aż śmieszna. Nawet zastanawiałem się przy tym, czy on naprawdę myśli o czym rapuje, czy to jest tylko kwaśny humor. Miał fajny koncept, EP-ka o petkach - takie rzeczy są spoko. Lubimy konceptualnych raperów.

 

fot. Ola Bodnaruś


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce