Obraz artykułu Pabst: Każdy koncert powinien być odrobinę bolesny

Pabst: Każdy koncert powinien być odrobinę bolesny

Pabst to berliński zespół złożony z wokalisty Erika Heise, basisty Tilmana Kettnera oraz perkusisty Tore Knippinga. W prostej, ale chwytliwej muzyce łączą wszystko, co sami kochają - garażowy rock, grunge, punk i rock and rolla. Muzyka Niemców często przybiera poważny ton, porusza tematy zdrowia psychicznego, dążenia do podniesienia statusu społecznego czy nadużywania narkotyków.

Barbara Skrodzka: W czerwcu wydaliście drugi album - "Deuce Ex Machina". Wraz z tą płytą zmieniło się wasze podejście do pracy nad muzyką?

Erik Heise: Największą różnicą między naszym debiutem, "Chlorine" a "Deuce Ex Machina" jest to, że pierwszy album nagrywaliśmy tak, jak zazwyczaj się to robi - w studiu, z miesięcznym terminem na ukończenie całości. Mieliśmy jedynie pomysły na piosenki, były refreny i zwrotki, ale nie było jasności kiedy i jak często te elementy będą się pojawiały, czy będzie jakaś solówka i tak dalej. Każdy instrument był nagrany osobno, a piosenki były budowane podczas sesji. Teraz nagrywaliśmy każdy utwór jako zespół, na "setkę". Piosenki musiały być gotowe przed wejściem do studia.

 

Tore Knipping: Do każdej piosenki mieliśmy tylko kilka podejść, maksymalnie pięć. W ciągu kilku dni nagraliśmy wszystko.
 

Na jakich tematach tym razem postanowiliście się skupić?

EH: Od strony muzycznej "Deuce Ex Machina" nie ma jednego konkretnego kierunku. Jest tam piosenka, w której używamy automatu perkusyjnego i syntezatorów, a zazwyczaj gramy na naszych instrumentach. Nowe piosenki brzmią inaczej. Od strony tekstów pewnie można tam znaleźć elementy katastroficzne. Często koncentruję się na przykrych historiach i złych wydarzeniach, a później przedstawiam je w sarkastyczny sposób. Śpiewam o polityce i osobistych, mrocznych doświadczeniach, ale staram się ująć to w żartobliwy sposób.

Dlaczego zdecydowaliście się na tak poważną tematykę? Lubicie komentować to, co dzieje się wokół was?

EH: Wiele dzieje się obecnie na poziomie politycznym i społecznym. Kiedy słucham muzyki, zawsze mam wrażenie, że jeśli ktoś śpiewa o miłości, jest to w jakimś stopniu głupie, bo nie pasuje do czasów, w których żyjemy. Mnie bardziej interesuje to, jeżeli w muzyce słyszę ciekawe podejście do tematu lub sposobu konstruowania przekazu tekstu. Gdybym miał napisać piosenkę o miłości, byłoby to dla mnie bardzo dziwne. Mógłbym to zrobić, ale nie wiem w jakim celu. Niektórzy muzycy potrafią napisać cały album o nieudanym związku, ale to nie dla mnie. Na świecie dzieje się teraz tak dużo, ważne jest mówienie o tym. Muzyka jest dobrym sposobem na rozpoczęcie dyskusji, jeżeli zawrze się w niej przemyślenia i obawy, zadaje pytania, które powinny być zadane.

 

Mimo wszystko znalazłabym kilka albumów opowiadających o miłości, które okazały się całkiem dobre.

EH: Nie uważam, że jest to coś złego, ale sam nie mam takiej historii o miłości, która byłaby interesująca.
 

TK: Nieszczęśliwa miłość może być inspiracją, ale może też blokować, bo wtedy o niczym innym nie myślisz i czujesz się na tyle źle, że nie jesteś w stanie nic zrobić.

 

Co sprawiło wam najwięcej trudności w pracy nad drugim albumem?

TK: Organizacja wszystkiego wokół albumu - to było dla mnie coś nowego. Dotrzymywanie terminów nie było proste.

 

EH: Wejście do studia i koszta wynajmu nigdy nie były niskie - w ciągu pięciu dni wydajesz kilka tysięcy euro. Czujesz presję. Miks też był dużym problemem. Dojście do stanu, w którym nagrane utwory brzmiały tak, jak tego chcieliśmy zajęło prawie rok. Wydaliśmy bardzo dużo pieniędzy na to, by ktoś je zmiksował, zrobił master i nawet nie osiągnęło to naszych oczekiwań. Stresowaliśmy się tym, bo nic nie brzmiało tak, jak miało brzmieć. Trzeba było znaleźć osobę, która zrobi to ponownie. Nagrywaliśmy album w dwóch częściach. Część pierwsza była nagrywana w kwietniu i w maju 2019 roku, a reszta piosenek pod koniec stycznia 2020.

 

Dlaczego rozłożyliście nagrania na dwa, tak bardzo oddalone od siebie okresy czasu?

EH: W 2019 roku mieliśmy zaledwie pięć utworów. Na początku nie myśleliśmy o albumie. Chcieliśmy wydawać piosenki i dopiero po jakimś czasie płytę. Później potrzebowaliśmy nowego wydawcy, który sfinansowałby nagranie większej liczby utworów i je wypromował. Okazało się, że do rozpoczęcia współpracy z nami potrzebują albumu, dlatego postanowiliśmy nagrać płytę i zrobić więcej piosenek.

Jaką rolę w waszym życiu odgrywa muzyka? Miałam okazję widzieć was na żywo i wiem, że na waszych koncertach bywa naprawdę intensywnie.

EH: Muzyka nas oczyszcza, dlatego uważamy, że każdy koncert powinien być odrobinę bolesny, a jego uczestnicy nie powinni mieć żadnych ograniczeń. Jeśli czujesz, że chcesz coś zrobić, nawet jeśli jest to trochę dziwne, zrób to! Dla nas to sposób na wyrażenie chwili, ale także forma spektaklu, bo zawsze musisz znajdować się w podobnym stanie emocjonalnym, niezależnie od tego, czy grasz piosenkę sam w studiu, czy na koncercie, otoczony publicznością. Niektórym muzykom by wczuć się w nastrój, pomagają kostiumy. Bardzo interesujący jest też aspekt aktorstwa na scenie. Kiedy śpiewasz cały czas to samo, nawet jeśli jest to bardzo osobisty utwór, po pięćdziesiątym wykonaniu wciąż musisz wracać do tego samego nastroju, jaki towarzyszył ci podczas pisania piosenki.

 

Dajecie wyraz frustracjom wywołanym otaczającym nas światem. Jak postrzegacie współczesnych wam ludzi, rówieśników?

EH: Trwa wojna pomiędzy starszym pokoleniem a młodymi ludźmi, boomersami a generacją Z. Jest to bardzo czarno-biały świat. Dyskutowałem o tym z moim tatą, pojawiło się między nami wiele niezgodności. Ciekawe jest to, jak osoby starsze widzą młode pokolenie. Ludzie w naszym wieku zawsze winią za wszystkie problemy starszych, co w wielu przypadkach ma sens. W sprawach dotyczących ochrony środowiska młodzi ludzie mówią, że to wina boomersów, ale nasze pokolenie jest tym, które zużywa najwięcej energii. Moi dziadkowie są bardzo eko-świadomi. W ich domu nie przelewało się, więc musieli wiedzieć jak wykorzystywać to, co daje im natura. Teraz winimy ich za to, że kiedyś żyli w harmonii ze światem. Z zewnątrz wszystko wydaje się czarne albo białe, ale nie jest to takie proste. Każdy musi spojrzeć w lustro. Łatwo obwiniać ludzi, którzy urodzili się w latach 60., po wojnie i zrzucić na nich winę za to, że planeta stała się zasraną dziurą. Nowe pokolenia też się do tego przyczyniają, czasem nawet bardziej. Pokolenia przed nami nawet nie wiedziały o zagrożeniach związanych z zużyciem energii, a my to wiemy i nic z tym nie robimy.

 

Czujesz, że możesz coś zmienić, poruszając te tematy w muzyce?

EH: Muzyka popowa może być dobrym narzędziem do uwidoczniania pewnych kwestii, docierania z nimi do ludzi, stawiania pytań i rozpoczynania dyskusji. Nie wiem, czy muzyka może kogokolwiek ocalić, bo jest jedynie sztuką i zabawą. Dla nas i dla wielu innych osób bardzo ważne jest to, żeby muzyka o czymś mówiła. Ostatecznie to ludzie muszą coś zmienić, a nie muzyka, ona może stać się katalizatorem tych działań.

 

Pabst zagrają jesienią dwa koncerty w Polsce - 5 listopada w Warszawie6 listopada w Krakowie.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce