Wojciech Michalak: Cześć Marku, kopa lat. Jak się czujecie po wydaniu debiutanckiej płyty z Beuthen?
Marek Krajcer: Cześć Wojtek, poczuliśmy ulgę po wydaniu tego krążka. Proces nagrywania trwał od 2017 roku aż po wrzesień 2019, kiedy ostatecznie skończyliśmy miksy. Zapytasz pewnie, dlaczego tak długo... Ano, właśnie... Zwykła proza życia. Ciągła gonitwa, praca, dzieci, wyjazdy za chlebem zagranicę. Dla nas muzyka to hobby po godzinach.
Wszyscy pochodzicie ze Śląska, dlaczego więc większość instrumentów nagrano w Katowicach, a perkusję w Bydgoszczy?
Tak jest, wszyscy jesteśmy z Górnego Śląska. Nasz perkusista, Marcel, chciał nagrywać w miejscu, w którym zazwyczaj nagrywa swoje inne projekty. Dobrze się tam czuje i jest to bardzo dobre studio, a prywatnie są z realizatorem studia kumplami. Nie nalegaliśmy na to, gdzie ma nagrywać, byle perkusja była dobrze zrealizowana. I tak też jest.
W ubiegłym roku powiększył się wam skład, sam Beuthen jakoś też cięższy się zrobił - czy to planowana wycieczka w bardziej gotyckim kierunku?
Powiększył i pomniejszył [śmiech]. Gitarzysta, który nagrywał EP-kę i splita odszedł z zespołu w 2016 roku, natomiast muzycy sesyjni, którzy nagrywali splita są teraz pełnoprawnymi członkami. Muzycznie cały czas coś dodajemy, inspiracje są różne, toteż przerabiamy je na własną modłę. Na pewno będzie to wypadkowa klimatów w stylu Tiamat, Katatonia, My Dying Bride z zimną falą.
"(Bez)duszny" został wydany przez Zima Records, label raczej punkowy. Jak tam trafiliście?
Prosta sprawa - rozsyłaliśmy promówki po wytwórniach i Zima Records dała najlepsze warunki, a jeszcze parę innych nie było zainteresowanych płytą. Zima Records nie wydawała wcześniej muzyki, którą reprezentujemy, ale totalnie nam to nie przeszkadza. Sam słucham dużo punka. Zacząłem zwracać na nich uwagę, kiedy wydali koszulki Siekiery z "Nowej Aleksandrii" i wznowienia płyt Moskwy. Prezentują wysoki poziom i dobrze działają pod kątem promocji, a prywatnie szef Zimy to sympatyczny i konkretny gość.
Odpowiadasz za większość tekstów na płycie, ale nie za wszystkie. Dlaczego w dwóch utworach wybór padł na Agatę Pawłowicz?
Poprosiłem Agatę o napisanie tekstu, ponieważ podobają mi się te, które tworzy dla swoich projektów. Tekst do "Jestem" miała już dawno temu w szufladzie, napisała go z myślą o swoim projekcie. Słowa do "Na kropli łzy" napisała natomiast już po naszych rozmowach o tym, o czym mniej więcej utwór miałby opowiadać. Wyszedł jej świetny tekst o relacjach damsko-męskich. Przypomnę tylko, że w 2016 roku wyszedł split Beuthen z This Cold, czyli z zespołem w którym śpiewa Agata.
Nakręciliście teledysk z materiałem z rekonstrukcji, wiem również, że jesteś dość mocno związany z regionem, w którym mieszkasz. Nazwa zespołu też zobowiązuje. Czy uważasz, że Beuthen to najbardziej "śląski" z twoich projektów?
Na pewno jest najbardziej śląskim z zespołów, w których się udzielam. Czasem coś do Offence przemycę, ale na pewno nie w takim wymiarze, jak do Beuthen. Co do teledysku, to jest pewnego rodzaju ciekawostką. Półprofesjonalny teledysk, który fajnie współgra z utworem ze starego materiału, bo z EP-ki "Przewartościowanie". Materiał nagrany z paru kamer i dronów, które uczestniczyły w rekonstrukcji historycznej Walki o Miechowice 1945, a o niej właśnie utwór opowiada. Jeśli chodzi o album "(Bez)duszny", mieliśmy kręcić teledysk 22 marca do utworu "Na kropli łzy", ale niestety pandemia uniemożliwiła nam to. Musimy poczekać na lepszy czas.
W jakim stopniu ta przygnębiająca atmosfera Beuthen oddaje faktycznie atmosferę współczesnego Śląska?
Nie mogę się wypowiadać za innych, to jest indywidualne podejście każdego z osobna. Oczywiście to nie jest też tak, że ja widzę wszystko, co dotyczy Bytomia w czarnych kolorach. Przede wszystkim, uwielbiam to miasto i ten specyficzny region Polski. Tu są moje korzenie, wspomnienia, te dobre i złe, tutaj się wychowałem. Dla mnie ten region jest inspirujący. Faktycznie Śląsk, jak i sam Bytom, gdzieniegdzie niszczeją. Stare, opuszczone budynki przemysłowe czy już zaorane po dawnych kopalniach tereny, niektóre dzielnice czy kamienice są nieodnowione, zapuszczone, ale zapewne jest tak też w innych częściach Polski. Podsumowując, obojętnie jaka by tutaj nie była atmosfera, i tak jest inspirująca.
A co słychać w pozostałych projektach? Jak sprawy z Witchfuck i z Offence?
Z Offence przygotowujemy się do nagrania albumu i utworu na tribute dla Carnivore, natomiast z Witchfuck w czerwcu mieliśmy nagrywać album. Na obecną chwilę nie wiem, czy dojdzie to do skutku ze względu na pandemię. Koncerty obu zespołów niestety też są odwołane.
Zawsze byłeś aktywnym muzykiem i zawsze organizowałeś koncerty, jak bardzo pandemia wywróciła twoje życie do góry nogami?
Nie będę ukrywał, że wszystko stoi w miejscu, bo i praca zawodowa, a także granie w zespołach czy organizacje większych lub mniejszych koncertów. Plenerowy Metal Doctrine Festival na tę chwilę odwołany i wszystkie moje przedsięwzięcia, a także plany małe i duże poblokowane. Musimy to przeczekać... Najlepiej zdrowi.
Przy Metal Doctrine miałeś ostatnim razem tytaniczną walkę z politycznymi działaczami, którzy chcieli odwołania imprezy.
Jeżeli po wyborach te same osoby będą mieć znowu władzę absolutną, a chyba na to się zanosi, to jest po nas. To, co robili dotychczas, przed pandemią, to był "przedsmak". Poczynają sobie coraz śmielej, niszczą dosłownie wszystko, nie szanują nikogo i mają wszystkich kompletnie w dupie. Kłamią jawnie i są ponad prawem. Co ci będę mówił, sam widzisz, jak jadą na żywca. Jeśli w końcu tego w jakiś sposób nie powstrzymamy, to będzie dramat. Jak wspominam to z perspektywy czasu? Jestem bogatszy o kolejne doświadczenie i bardziej ostrożny. Przeżycia na własnej skórze najbardziej uczą.
Twoje trzy ulubione płyty poproszę
Ostatnio na facebooku był taki łańcuszek - trzeba było podać dziesięć ulubionych płyt. Nie udało mi się i podałem dwadzieścia, ale też w wersji mega odchudzonej, a ty mi każesz podać trzy [śmiech]. Jest tyle inspiracji i genialnych płyt, że to nie jest łatwe, ale spróbujmy - Type o Negative "October Rust", Siekiera "Nowa Aleksandria", Sodom "Ine The Sign of Evil".
fot. Michał Borek