Barbara Skrodzka: Polscy fani długo musieli czekać na wasz koncert.
Axel Vindenes: Już dawno temu chcieliśmy przyjechać. Wiem, że sporo osób nas tutaj słucha i chociaż Polska nie jest państwem mieszczącym się w pierwszej dziesiątce krajów, gdzie mamy największą słuchalność, dostajemy od was wiele wiadomości.
Które kraje znajdują się w pierwszej dziesiątce?
Na pewno są to Niemcy, Meksyk, Ameryka, Hiszpania... Reszty nie pamiętam.
W ubiegłym roku wydaliście album "Diplomacy", później singiel. Prace nad nimi pochłonęły dużo czasu?
To zależy od piosenki. Czasami nad jedną piosenką pracuję rok, a czasem zajmuje to dziesięć minut.
Łatwo jest znaleźć idealne słowa do muzyki?
Nie jest łatwo, ale to jedyne, co umiem dobrze robić. Zajmujemy się tym już od dłuższego czasu i chociaż nie zawsze musi być to proste, najważniejsze jest to, że dobrze się przy tym bawimy.
Mieszkasz w Bergen, tam pracujecie też nad nowymi rzeczami?
Ćwiczymy w moim garażu, ale poza tym mamy kilka innych miejsc, w których nagrywamy. Prawie każdy z nas ma domowe studio, chętnie jeździmy także do innych krajów na nagrania. Wszystko zależy od albumu... Na przykład jeden z albumów nagraliśmy w Berlinie. Za każdym razem staramy się wybrać inne miejsce.
Masz swoje ulubione miejsce do pisania piosenek?
Lubię pisać w domu, ale mogę to robić wszędzie. Nawet w trasie.
Na ostatnim albumie znajduje się piosenka "Naked Blue". Często pływasz nago?
Tak, bardzo często! Kocham pływać nago i uważam, że to bardzo ważne, by ludzie byli razem nago. Jest to dość rzadkie doświadczenie w dzisiejszych czasach. Wielu ludzi bardzo obawia się pokazywania swojego ciała, a możliwość bycia wolnym i nagim ma wielkie znaczenie.
To dlatego wolisz być bliżej przyrody niż miasta?
Tak jak wszyscy, jestem uzależniony od dobrodziejstw technologii, ale trzeba umieć sobie z tym radzić. Korzystać z technologii, ale nie być wykorzystywanym przez nią. Jeśli umiesz posługiwać się nią w sposób naturalny, mieć codziennie kontakt zarówno z przyrodą, jak i z technologią czy cywilizacją, to osiągniesz zadowolenie i niczego nie będzie ci brakować.
Jak wygląda twój zwykły dzień? Budzisz się i co?
Budzę się i spaceruję pośród przyrody. To pierwsza rzecz, którą codziennie robię. Bergen jest miastem, ale otoczonym przez góry. Mam przyrodę zaraz za drzwiami. Ale jeśli nawet mieszkasz w środku miasta, równie dobrze możesz iść do parku. Najważniejsze to mieć kontrolę nad własnym życiem i nie być niczyim niewolnikiem.
A co jest najlepsze w byciu w zespole?
To, że jestem wolny i mogę robić wszystko, co tylko zechcę. Mamy własną wytwórnię, więc jesteśmy swoimi własnymi szefami i decydujemy o tym, co i kiedy zrobimy. Nie jest łatwo być swoim własnym szefem, ale życie nie powinno być proste. Życie powinno być dobrą zabawą.
Jakie są wasze plany na najbliższy czas?
Wracamy do studia. Nie zamierzamy jeszcze wydawać kolejnego albumu, ale kilka piosenek, może trzy lub cztery.
Pracoholik z ciebie.
W pewnym sensie tak. Moją pracą jest tworzenie piosenek, kocham to.
Nie myślałeś nigdy o tym, żeby zostać kimś innym, mieć normalną pracę?
Nie, jestem za bardzo leniwy. Nie mógłbym mieć normalnej pracy [śmiech]. Tworzymy muzykę od piętnastu lat, to długi okres czasu... Do tej pory były głównie wzloty, nie doświadczyliśmy dużych upadków.
Kakkmaddafakka wystąpi 6 marce w klubie Próżność w Poznaniu oraz 7 marca w klubie Smolna w Warszawie.