Obraz artykułu Far Caspian: Jestem swoim największym krytykiem

Far Caspian: Jestem swoim największym krytykiem

Trudno uwierzyć, że wokalista Far Caspian chciałby zmienić niemalże każdą piosenkę, jaką wydał jego zespół. Choć uważa je za niewystarczająco dopracowane, i tak brzmią nad wyraz pięknie. Kołyszące melodie, przywodzące na myśl letni wieczór (czasami nieco melancholijne), pozwalają słuchaczom oderwać się od rzeczywistości i unosić się na falach wirujących dźwięków.

Barbara Skrodzka: Pochodzisz z Enniskillen w Irlandii Północnej, ale mieszkasz w Leeds. Gdybyś miał znowu podjąć decyzję co do przeprowadzki, zrobiłbyś to ponownie?

Joel Johnston: Gdybym tego nie zrobił, nie miałbym żadnych perspektyw i możliwości rozwoju. Nie byłoby mnie tutaj, ponieważ wytwórnia, z którą współpracujemy znajduje się w Leeds i to oni otworzyli przed nami możliwości grania w Europie. Gdybym został w domu, niestety to by się nie wydarzyło. To małe miasteczko i nie ma tam żadnej sceny muzycznej. Przeprowadzka do Anglii było dobrą decyzją, poznałem tu pozostałych chłopaków z zespołu.

 

Pewnie nie za często odwiedzasz rodzinę?

Jestem w domu dwa razy w roku. Mój brat właśnie został ponownie ojcem i czuję, że dużo z tego mnie omija. Pierwsza EP-ka była zainspirowana tą rozłąką i wiążącymi się z nią uczuciami. Zawsze są pozytywy i negatywy. Miejscowość, z której pochodzę jest bardzo piękna, dlatego chciałbym częściej tam wracać i czerpać stamtąd natchnienie.

Co robisz, żeby się zrelaksować?

Wieczorem przygotowuję kolację i oglądam filmy, bardzo to lubię. Staram się znaleźć czas, by o niczym nie myśleć i po prostu cieszyć się możliwością relaksu. To ważne, codziennie każdy z nas odczuwa różnego rodzaju stres, dlatego możliwość zatrzymania się i zrobienia czegoś innego, chociażby pójścia na spacer jest bardzo przydatna.

 

A co się dla was liczy jako zespołu?

Chcemy być miłymi chłopakami, z którymi można porozmawiać. Jeśli spotykam nowe osoby, traktuję je tak, jakbym je znał przez całe życie, szanuję je. Lubię poznawać ludzi i próbuję ich zrozumieć.

 

W co inwestujecie zarobione pieniądze?

Niemalże cały dochód ze sprzedaży merchu jest inwestowany w zespół, kupujemy za to sprzęt. Za pieniądze, które ostatnio otrzymałem kupiłem sobie wzmacniacz. Nie zarabiamy dużo, jesteśmy małym zespołem. Nie jestem materialistą, chciałbym zarabiać po prostu tyle, żeby dalej zajmować się tym, czym się zajmuję. Musimy mieć jakieś pieniądze, by zespół mógł dalej funkcjonować, ale naszym głównym celem, jest tworzenie muzyki.

 

Zajmujecie się jeszcze czymś poza zespołem?

Tak, pracujemy na pół etatu. Ja właśnie przerwałem pracę, byłem sprzedawcą w sklepie z ubraniami vintage.

Członkowie zespołu "Far Caspian".

Świetna robota, podejrzewam, że mogłeś znaleźć prawdziwe perełki.

To prawda, kiedy przychodziły paczki, mogłem odłożyć dla siebie jakieś fajne rzeczy.

 

Macie przygotowany specjalny zestaw ubrań na scenę?

Nie, na scenie wyglądamy tak samo, jak poza nią. Nie stawiamy na aż taką spektakularność. Byłbym onieśmielony, gdybym musiał przebrać się jakoś specjalnie. Pewnie myślałbym, że wyglądam jak idiota, ale podoba mi się, gdy inni ludzie to robią. Chciałbym mieć odwagę, żeby móc to zrobić [śmiech].

 

Czujesz się swobodnie na scenie?

Zajęło mi dużo czasu by na scenie poczuć się komfortowo. Przez większość życia byłem perkusistą, Zacząłem śpiewać i grać na gitarze dwa lata temu i dopiero co zacząłem występować jako frontman. Jeszcze rok temu wychodząc na scenę, byłem przerażony i zdrętwiały, prawie się nie ruszałem, choć normalnie mam dużo energii i lubię sobie poskakać. Na scenie staram się pokazać z jak najlepszej strony, żeby być sobą i czerpać z tego przyjemność. Uczę się korzystać z chwili i czerpać z niej radość.

 

Kilka tygodni temu graliście po raz pierwszy w Polsce - jechałeś do Poznania z jakimiś oczekiwaniami?

Nie miałem żadnych oczekiwań. Ta trasa koncertowa po Europie była naszą pierwszą. Nigdy nie spędzałem wakacji poza Wielką Brytanią, jako dziecko byłem tylko we Francji i w Barcelonie. Nie było mnie po prostu stać na podróże. To pierwszy raz, kiedy faktycznie zwiedzam Europę.

 

W czerwcu wydaliście EP-kę "The Heights", a ostatnio singiel "July" - pracujecie nad czymś większym?

Zawsze kiedy wydajemy choć jedną piosenkę, tego samego dnia przynajmniej jedna osoba pyta, czy nad czymś pracujemy. Nie lubię tego. To trochę stresujące. Planowaliśmy wydać trzecią EP-kę niebawem, ale miałem blokadę w pisaniu przez dwa lub trzy miesiące. Napisałem wiele piosenek, ale nie jestem z nich zadowolony na tyle, by je opublikować. Teraz wydaliśmy "July", a kolejny singiel planowany jest na początek przyszłego roku. Przez nadchodzące sześć, siedem miesięcy będę pracował nad kolejnym materiałem.

Dlaczego pisanie muzyki jest takie trudne?

Nie wiem. Walczę z tym, żeby być zadowolonym z tego, co zrobiłem. Miksuję coś jednego dnia, a następnego budzę się i myślę, że ta piosenka jest okropna i nie mogę jej opublikować. Jestem swoim największym krytykiem. Spędzam dużo czasu na przerabianiu poszczególnych fragmentów utworu. Zrobienie ostatniej EP-ki, którą nagraliśmy jesienią ubiegłego roku, trwało do marca. Trwa to tak długo, ponieważ to ja zajmuję się miksem. Kiedy to robię, wpadam na inne pomysły, nagrywam je i znowu miksuję. Próbuję z tym walczyć. Poza tym, chyba za dużo rozmyślam o tym, co ludzie sobie pomyślą, prawdopodobnie powinienem przestać się tym przejmować.

 

Są piosenki, które wydałeś, ale chciałbyś je zmienić?

Tak, wszystkie! Przez to, że wszystko robię sam, zawsze znajduję coś, co mi się nie podoba. Jest kilka utworów, które są w porządku, ale jest też parę, które mógłbym zrobić lepiej. Jestem jednak zadowolony, że wybrałem nagrywanie własnymi rękami i robię wszystko samodzielnie. Wolę być wystawiony na ciosy i wydawać rzeczy, które nie są idealne, żeby później cieszyć się z postępów. Po prostu nauczyłem się być zadowolonym z tego, że moja muzyka nie jest to idealna.

 

Łatwo jest utrzymać świeżość i ekscytację w tworzeniu muzyki?

Robienie muzyki i możliwość zmian są dla mnie prawdopodobnie najbardziej ekscytujące. Możliwość rozpoczęcia dnia od pójścia do domowego studia i bezstresowa praca są najlepsze. Natomiast gdy udajesz się tam z nastawieniem, że musisz coś dziś napisać, bo to twój obowiązek, wtedy zamienia się to w katorgę. Wychodzenie, poznawanie nowych ludzi, doświadczanie nowych rzeczy, granie koncertów i możliwość odwiedzenia pięknych miast są inspirujące.

 

 

Jaki inny zespół z Leeds mógłbyś polecić?

Przyjaźnimy się z kilkoma zespołami, więc wolałbym nie wpakować się w tarapaty [śmiech]. Jest jedna dziewczyna, którą również wydaje ta sama wytwórnia [Dance to the Radio]. Nazywa się Tallsaint, jest niesamowita na żywo i ma piękny głos.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce