Obraz artykułu High Definition Quartet: W jazzie chcemy być po prostu sobą

High Definition Quartet: W jazzie chcemy być po prostu sobą

22 listopada ukazały się "Dziady" - trzeci album tworzonego przez Piotra Orzechowskiego (Pianohooligan), Grzegorza Pałkę, Mateusza Śliwę i Alana Wykpisza High Definition Quartet, a w realizacji tej wyjątkowej interpretacji drugiej części dramatu Adama Mickiewicza zespół wsparli goście z zagranicy, między innymi William Basinski czy Fennesz. O powstawaniu tego materiału, o planach koncertowych, a nawet o tym, czym właściwie jest jazz opowiedziała połowa kwartetu.

Jarosław Kowal: Aż trudno uwierzyć, że "Dziady" nagrał ten sam zespół, który nagrał "Bukoliki", ale czy to właśnie dlatego te dwa albumy dzieli kilka lat przerwy, bo nie chcieliście się powtarzać?
Piotr Orzechowski: Mamy nowego perkusistę, to na pewno wiele zmieniło.

 

Grzegorz Pałka: Miles Davis mawiał: Jaki perkusista, taki zespół [śmiech].

PO: Na pewno dużą zmianą jest również to, że weszliśmy w elektronikę i nie wiem, czy do tego pijesz, czy bardziej masz na myśli sposób, w jaki gramy?

 

I jedno, i drugie. Elektronika oczywiście natychmiast zwraca na siebie uwagę, ale mam też wrażenie, że podeszliście w mniej tradycyjny sposób do komponowania.
PO: Nie wiem, czy tak bym to określił. Mam wrażenie, że więcej się tutaj dzieje w tych zaplanowanych, skomponowanych fragmentach niż przy "Bukolikach" - tam na pewno było mniej zapisanego materiału do zagrania. W tym sensie "Dziady" są na pewno trudniejsze, bardziej klasycyzujące, co nie zmienia jednak faktu, że podobnie podeszliśmy do tworzenia obydwu materiałów, czyli potraktowaliśmy je jak struktury-preteksty, od których później odchodziliśmy. Ale jeżeli twierdzisz, że sposób, w jaki gramy zmienił się, to chyba można to potraktować jako komplement.

Członkowie zespołu "High definition quartet" w studio nagraniowym.

Wydaje mi się, że pojawią się nawet tacy słuchacze, którzy użyją najbardziej zachowawczego z możliwych argumentów, czyli wyświechtanej frazy: To nie jest nawet jazz, zwłaszcza w kontekście takich utworów, jak "Dziewczyna" czy "Pan i ptaki nocne". Czy jednak z natury wolny jazz można ograniczać?

GP: Mam do tego takie podejście, że nie chcę szufladkować i rzucać pojęciami. Nie jest to moją rolą. Istotnym jest, aby także słuchacze podczas bezpośredniego kontaktu z muzyką nie skupiali się na takich kwestiach, bo może z tego powodu cierpieć sam odbiór muzyki. Uważam, że dla słuchacza najistotniejszym powinno być przeżycie, tu i teraz - zarówno jeśli chodzi o obcowanie z muzyką na żywo, jak i z dziełami już zarejestrowanymi. Dlatego tak istotną rolę pełni tutaj szczerość przekazu.

 

PO: Dłuższy czas temu rozmawiałem z Adzikiem Sendeckim, jedliśmy śniadanie i nagle zapytał: A co to w ogóle jest jazz? I wtedy mnie zatkało, bo chociaż generalnie wiemy, że jazz jest trudny do definiowania, to takie pytanie potrafi zbić z tropu. Wtedy dało mi to wiele do myślenia i należy o tym myśleć, bo to uwrażliwia na różne podejścia do tego tematu. Według mnie są dwie odpowiedzi - można rozumieć jazz albo jako pewną stylistykę, charakterystyczny sposób gry, gdzie od razu wiemy, że to ta muzyka; albo jako własną, improwizowaną twórczość, która jest szczera i zawiera autentyczne przeżycia. Ten drugi sposób pojmowania jazzu jest mi bliższy. Stylistyka to nasz background i odcisnęła ślad na naszej grze, ale ja jestem za poszerzaniem znaczenia jazzu, nie za zawężaniem.

Członkowie zespołu "High definition quartet" w studio nagraniowym.

Dlaczego akurat kierunek elektroniczny w przypadku "Dziadów" wydał się wam najbardziej odpowiedni?
GP: Traktuję to bardziej jako spotkanie. Chcieliśmy zestawić ze sobą dwie sfery o zupełnie różnym wymiarze - akustyczną z elektroniczną. Koncepcja dualizmu ma podłoże w treści "Dziadów" Mickiewicza. Świat ziemski jest przedstawiony za pomocą muzyki kwartetu, natomiast pozaziemski jest ukazany poprzez dzieła twórców muzyki ambientowej.

 

Słychać tutaj między innymi Williama Basinskiego, Fennesza czy Igora Boxxa - same mocne nazwiska. Jak udało się wam zaangażować ich do współpracy?
PO: Po prostu strzelaliśmy. To były moje typy, oczywiście nie jedyne, i do nich wysyłaliśmy wiadomości. Dobrze się złożyło, że mieliśmy wtedy na to fundusze i mieliśmy interesującą propozycję artystyczną. Stworzyli swoje utwory, przyjechali do Polski i wystąpili z nami, a później zgodzili się wziąć udział w wydawnictwie płytowym. Poza tym wybieraliśmy twórców tak, żeby dana postać z dramatu była dla nich komfortowa do zilustrowania.

GP: Nie chcieliśmy naciągać ich twórczości, zakładaliśmy, że dodadzą coś własnego do tego projektu. Jedyne, do czego musieli się nagiąć to sam temat, czyli "Dziady", które dla zagranicznych twórców pewnie były czymś obcym.

 

Nad tym właśnie się zastanawiałem - czy zagranicznym gościom przedstawialiście też rys historyczny, opowiadaliście, czym jest tradycja dziadów i czym są "Dziady" Mickiewicza?
PO: Tak, jasne. Przekazaliśmy im cały tekst "Dziadów" w języku angielskim oraz instruktaż z tym, jak mniej więcej widzę podejście do tego tematu, co chciałbym, żeby zrobili i jaka jest idea całego projektu. Kiedy już przylecieli do Polski, mieliśmy próby z tym materiałem, zetknęli się z graniem High Definition i myślę, że zaskoczyła ich skala tego przedsięwzięcia.

A dlaczego dla was temat "Dziadów" był tak ważny do poruszenia?

PO: Chciałem się tego podjąć dlatego, bo traktuję jazz jako platformę do przekazywania wewnętrznych stanów. My wszyscy, jako jazzmani, nawet jeżeli tego nie wysławiamy, na scenie chcemy być po prostu sobą. To pewien ideał. Chcemy grać tak, jak dyktuje nam intuicja, a ja to nazywam wyrażaniem swojego wnętrza. W tym kontekście fascynujące jest obserwowanie psychiki, która podejmuje się uczestniczenia w rytuale wywoływania duchów, a później interpretowania tych duchów - tego, czym są, co mówią - bo przecież to nie są bajkowe postacie, tylko część tej psychiki, często osobowości. Możliwość zilustrowania tego muzyką była dla mnie intrygująca, to takie przemienienie dziadów w rytuał dźwiękowy.

 

GP: Jeżeli chodzi o płytę, to przeprowadzaliśmy ten rytuał oczywiście muzycznie, ale zależy nam także na odpowiedniej oprawie wizualnej koncertów, chociażby na dostosowanym do naszego pomysłu zastosowaniu świateł, co też odgrywa ważną rolę w spektaklu muzycznym.

PO: To podkreśla dualizm pomiędzy światem doczesnym a pozaziemskim.

 

W jazzie rzadko się zdarza, żeby muzycy przykładali dużą wagę do wyglądu sceny.
PO: Faktycznie, ale może właśnie o to chodzi, żeby wychodzić z tego jazzowego idiomu czy - o czym rozmawialiśmy na początku - poszerzać jego znaczenia. Ale z drugiej strony, bez przesady, nie używamy przecież bezpośrednio tekstu, trzeba się skupić na muzyce, a warstwa wizualna ma na nią nakierowywać, a nie od niej odciągać.

 

Podejrzewam, że trudno będzie odgrywać ten album na koncertach w identyczny sposób, w jaki został zarejestrowany, chociażby ze względu na gości, których w trasę raczej zabrać nie będziecie mogli. Jaki jest więc plan na sceniczne wcielenie "Dziadów"?
GP: Ostatnie dziewięć koncertów graliśmy z Igorem Boxxem, który w stu procentach przyjmował na siebie rolę osoby odzwierciedlającej ten pozaziemski świat. Proponował własne interpretacje każdej ze zjaw, czyli całą część elektroniczną zawartą na albumie.

Członkowie zespołu "High definition quartet" w studio nagraniowym.

Wydaje mi się, że taki jazz, jaki prezentujecie na "Dziadach" sam w sobie ma na tyle nietypową formę, że z łatwością moglibyście wpasować się w program zupełnie niejazzowych festiwali. Na przykład brytyjski jazz korzysta z tego obecnie na coraz szerszą skalę i artyści pokroju Sons of Kemet albo Kamaala Williamsa grają ramię w ramię z gwiazdami muzyki pop czy raperami. Chcielibyście, żeby High Definition Quartet poszło tą drogą?

GP: Myślę, że na ten moment byłaby to bardzo ryzykowna idea [śmiech], a z racji tego, że lubimy podejmować ryzyko, to dlaczego nie?

 

PO: Na pewno fajnie jest grać wszędzie tam, gdzie nasza muzyka sprawia, że ludzie dobrze się czują. Grałem kiedyś solo piano na Open'erze, grałem też ze Skalpelem na Off-ie i na pewno były to fajne doświadczenia. Z perspektywy muzyki jazzowej jest to trochę ryzykowne, mogą się pojawić myśli konformistyczne, bo przecież z High Definition nie próbowalibyśmy się do nikogo dostosowywać. Zagralibyśmy tak, jak gramy zawsze, a to jest improwizacja, reagowanie na publiczność, nagłe zwroty akcji, również granie bardzo ciche, subtelne i znowu radykalna zmiana. Bardzo chętnie zagralibyśmy w takich okolicznościach, ale trzeba też pamiętać, że "Dziady" są trochę kontemplatywne i potrafią skłonić do przemyśleń, więc trzeba byłoby dobrać odpowiednią dla nich przestrzeń.

 

GP: Z mojego punktu widzenia bardzo interesujące byłoby to, jak publika, która uczestniczy w tego rodzaju festiwalach zareagowałaby na naszą muzykę czy też próbę przekazania treści pozamuzycznej właśnie poprzez muzykę.

PO: Myślę, że w dużym stopniu jest to publiczność otwarta na coś, co może ją po prostu poruszyć i tutaj raczej nie ma ograniczeń stylistycznych. Większość ma pewnie swoje ulubione zespoły, ale z mojego doświadczenia widzę, że są to ludzie, którzy zachowują ciekawość innej muzyki, nowości.

 

Wydaje mi się też, że istnieje dość niesprawiedliwe przekonanie, że młodzi ludzie słuchają tylko hip-hopu albo popu, a tak naprawdę na tego rodzaju festiwalach po prostu mają dość ograniczone możliwości poznania innej muzyki.

PO: Na pewno wiele jest dzisiaj kwestią promocji. Trzeba umieć się sprzedać, co samo w sobie nie jest złe, o ile muzyka na tym nie cierpi.

 

GP: Patrząc na publikę pojawiającą się zarówno na naszych koncertach, jak i na tych wydarzeniach, gdzie sami jesteśmy jej częścią, możemy stwierdzić, że coraz więcej młodych ludzi jest zainteresowanych poznawaniem muzyki, którą reprezentujemy - muzyki improwizowanej. Jest to bardzo budujące, napawające optymizmem zjawisko. Z drugiej strony jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że muzyka improwizowana nigdy nie będzie miała tak szerokiego grona odbiorców, jak muzyka popularna, z wielu względów, co czyni ją bytem wyjątkowym i niepowtarzalnym.

 

Gdzie w najbliższym czasie będzie można posłuchać "Dziadów"?
PO: Jesteśmy świeżo po trasie prapremierowej, przed chwilą mieliśmy premierę albumu i łapiemy chwilę oddechu. Mamy już trochę planów na początek przyszłego roku, ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić.

Instrument i nuty.

fot. Maria Jarzyna


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce