Obraz artykułu Tom Walker: Goniłem za muzyką przez całe życie

Tom Walker: Goniłem za muzyką przez całe życie

Muzyka Toma Walkera odzwierciedla jego osobiste doświadczenia, w tym ciężkie tematy - przyjaciele cierpiący z powodu uzależnień, złamane serce i poczucie beznadziejności. Z drugiej strony, Walker oferuje nadzieję, przyjmując w swoich utworach optymistyczny ton i starannie selekcjonując przekaz.

Barbara Skrodzka: Miałeś dzisiaj trochę czasu, by rozejrzeć się po Warszawie, to dobre miasto do jazdy na deskorolce?

Tom Walker: Tak, jeździłem na deskorolce z dziećmi, które miały jakieś jedenaście lat. Zjeżdżały z rampy o wysokości trzypiętrowego budynku, podczas gdy ja, dwudziestosiedmiolatek, ograniczyłem się do najmniejszej rampy. Jeździliśmy też na hulajnogach elektrycznych, przejechaliśmy z pięć kilometrów. Jedna się rozładowała, musieliśmy wypożyczyć kolejną, więc mój kolega jechał na dwóch, jakby był na nartach [śmiech], a później przewrócił się naprzeciwko policji. Myślałem, że zostaniemy aresztowani. W Niemczech można jeździć tylko po drodze i musisz mieć światła. Nie wiem, jakie zasady panują tutaj.

 

Na początku października wydałeś singiel, czy to oznacza, że będzie kolejny album?

Wydałem debiutancki album 1 marca tego roku. Do tego napisałem dziesięć lub piętnaście nowych piosenek, ale wybrałem tylko cztery ulubione, które zostaną wydane na wersji deluxe albumu, ukaże się 14 listopada. Są to ostatnie utwory, jakie się ukażą, zanim zrobię sobie roczną przerwę, podczas której będę pisał nowy album. W styczniu wyczyszczę cały swój komputer i zacznę pracę nad albumem numer dwa.

Zapowiada się dla pracowity rok.

Kiedy skończymy trasę koncertową, zamierzam wrócić do domu, spotkać się z ludźmi, których kocham i za którymi tęsknię - moją rodziną , przyjaciółmi. Byłem poza domem przez cały rok, zagrałem ponad sto pięćdziesiąt koncertów. Grałem w Australii, Nowej Zelandii, Ameryce, Polsce, Czechach, Niemczech... Zanim zacznę pracę nad nowym albumem, zrobię sobie miesiąc wolnego w grudniu, na Boże Narodzenie, by móc odwiedzić wszystkie osoby, których od dawna nie widziałem. Później chciałbym pojechać z kilkoma przyjaciółmi na jakieś wakacje w styczniu, lutym i w marcu. Dopiero wtedy usiądę i zacznę komponować. Wiem, że jak zacznę pracować nad nowym albumem, to będzie czekało mnie kolejne cztery lata absolutnego szaleństwa, bo ostatnie cztery lata tak właśnie wyglądały.

 

Często widujesz się z rodziną?

Moje życie pod każdym możliwym względem nie należy do normalnych, dlatego staram się odwiedzać rodzinę i znajomych tak często, jak tylko mogę. Wszyscy moi znajomi przychodzą na koncert, który będę grał w Sheffield. Wielu z nich było w Londynie, moi rodzice odwiedzili mnie w Hamburgu i wzięli ze sobą sześć innych osób z rodziny. Jest to dziwne, ponieważ niby się z nimi widzę, ale za każdym razem gdy się to zdarza, jestem właściwie w pracy. Jakbym zapraszał wszystkich do biura [śmiech].

 

Musisz mieć bardzo długą listę gości?

O tak! W Londynie było na niej dwieście osób, a grałem w Brixton Academy, które jest w stanie pomieścić pięciotysięczną publiczność. Ludzie, którzy byli na liście gości przyszli też na after party. Nie wszystkich znałem, były tam osoby, których nigdy w życiu nie spotkałem [śmiech]. W Sheffield będzie lepiej, bo gramy mniejszy koncert, a na liście gości będą tylko moi najlepsi przyjaciele.

Nie żałujesz, że nie masz normalnej pracy?

Nie żałuję, bo kocham to, co robię. W tym roku byłem w miejscach, o których nawet nie marzyłem, jak Australia. Pojechałem tam dzięki piosenkom, które kiedyś napisałem w mojej sypialni. To był pierwszy raz w Australii i prawie wyprzedałem wszystkie trzy koncerty. To niesamowita praca, ale czasami atmosfera staje się napięta i po prostu musisz spotkać się z ludźmi, których kochasz, ponieważ to właśnie im zawdzięczasz to, kim jesteś.

 

Nadal czujesz się wolny? Musisz przestrzegać harmonogramów, pojawiać się na wywiadach.

Czasami rzeczywiście czuję się jakbym był w pracy. Na przykład dzisiaj ktoś przyniósł mi skrzynkę z czterema tysiącami albumów do podpisania... Zajęcie się tym wszystkim zajmie mi trochę czasu, już zacząłem już to robić, ale jestem dopiero w jednej ósmej drogi, a spędziłem nad tym półtorej godziny. W takich momentach czuję się tak, jakbym był w pracy [śmiech]. Ale gdy wychodzę na scenę, gram nowe piosenki, a fani podczas trzeciego refrenu śpiewają ze mną, to nie ma lepszego uczucia na świecie.

 

Jaka jest różnica między Tomem na scenie i Tomem spędzającym czas z rodziną?

Myślę, że jestem bardziej otwarty na scenie. Wtedy jestem osobą, która wychodzi do fanów, opowiada historie, mam więcej energii. Kiedy jestem z moimi przyjaciółmi, jestem bardziej wyluzowany i wycofany. Większość czasu w trasie spędzam ma mówieniu do ludzi, więc fajnie jest mieć przyjaciół, którzy mówią do mnie, a ja tylko słucham [śmiech].

 

Znajomi zaczęli traktować cię inaczej, gdy stałeś się popularny?

Nie, wcale. Moi najlepsi przyjaciele, których znam od czasu, gdy wszyscy mieliśmy po dziewięć lat, traktują mnie tak, jak zawsze mnie traktowali. Dla nas nic się nie zmieniło. Tylko znajomi, których nie znam tak dobrze zaczęli mnie traktować inaczej. Czuję się z tym dziwnie. Dotyczy to też dalekich kuzynów, bo gdy po raz pierwszy ich spotkałem, wcale nie obchodziło ich to, co robię, a teraz są mną zainteresowani i mówią, że zawsze mnie uwielbiali. Ludzie, których kocham najbardziej zawsze traktowali mnie tak samo.

Wiem, że miałeś okazję spotkać także brytyjską rodzinę królewską.

To było bardzo dziwne. Byli naprawdę uroczy. Poprosili mnie, żebym zagrał na wydarzeniu charytatywnym, które organizowali. To jedna z tych rzeczy, o których nawet nie marzyłem. Nigdy bym nie przypuszczał, że spotkam rodzinę królewską.

 

Czujesz się dobrze ze swoją muzyką?

Nie wydałbym tej muzyki, gdybym nie był z niej zadowolony. Czasami jest ciężko, zwłaszcza wtedy, gdy wytwórnia chce jednego, a ty czegoś innego i czasami spotkanie w połowie drogi może być wyzwaniem. Ale oni mają dwadzieścia lat doświadczenia, a ja trzy. Nie jest łatwo dotrzeć do wszystkich ludzi i złapać z nimi kontakt. To duże wyzwanie.

 

Myślisz, że byłbyś muzykiem, gdyby rodzice nie zabierał cię od najmłodszych lat na koncerty i nie zachęcali do grania?

Kiedy miałem pięć lat, chciałem być wynalazcą. Mój tata wziął mnie na koncert AC/DC, kiedy miałem dziewięć lat i wszystko się wtedy zmieniło. Za każdym razem kiedy szedłem na koncert, marzyłem o tym, by zostać gitarzystą. Myślałem, że to najlepsza rzecz pod słońcem. Zawsze chciałem, żeby to była moja praca. Tata kupił mi gitarę na urodziny. Później kupiłem sobie gitarę basową i zestaw perkusyjny, zbudowałem małe studio i zacząłem nagrywać. Przez całe życie goniłem za muzyką. Nawet jeśli nie dostałbym tej gitary, to myślę, że doszedłbym do tego sam.

 

Odkryłeś jakieś ciekawe zespoły ostatnio?

Ostatnio nie słucham dużo muzyki. Każdą wolną minutę poświęcam na oglądanie seriali i filmów na Netflixie. Codziennie gramy ponad godzinne koncerty i wtedy jest naprawdę głośno. Zrobiłem sobie przerwę od słuchania muzyki. Jestem natomiast wielkim fanem Sama Fendera. Zacząłem go słuchać dwa lata temu i byłem na jego koncercie w Newcastle, gdzie było może dwieście osób, a teraz gra w Alexandra Palace. To niesamowite. Wspaniale patrzeć, jak dobrze sobie radzi.

 

Wyobrażasz sobie siebie w wieku osiemdziesięciu lat i nadal grającego na dużych scenach?

Może nie osiemdziesiąt, ale sześćdziesiąt jest w porządku. Moja babcia ma osiemdziesiąt dwa lata i nadal jest bardzo aktywna, chodzi codziennie do sklepu i gra w golfa. Nie wiem, czy będę jeszcze cokolwiek słyszał w wieku osiemdziesięciu lat, pewnie będę głuchy od muzyki [śmiech].


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce