Barbara Skrodzka: Gracie dużo koncertów i często nie ma was w domach - tęsknicie?
Ben Lumber:Trochę. Gdy graliśmy koncerty na poprzedniej trasie - w czasie świąt Wielkiejnocy - bardziej martwiliśmy się tym, czy ktokolwiek na nie przyjdzie, ale było dobrze. Było dużo ludzi. Byliśmy też w Polsce. Teraz będziemy u was grali po raz siódmy lub ósmy. Właściwie na każdej trasie uwzględniamy Polskę - jest to jeden z naszych ulubionych krajów, jeśli chodzi o granie koncertów. Zawsze się tam dobrze bawimy
Dobrze to słyszeć. Polska publiczność to dobra publiczność?
Alex Freeman: Jest bardzo energiczna, bardzo szczera. Na wielu koncertach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, ludzie są bardzo skupieni na sobie. W Polsce wszyscy bardzo dobrze się bawią i robią to, co czują. Dla nas jest to niezwykle ważne, ponieważ sprawia, że także czujemy się dobrze na scenie. W takich krajach, jak Polska zawsze jesteśmy w świetnym nastroju.
W sierpniu wydaliście album. Długo trwały przygotowania?
BL: Mieliśmy sporo czasu na przygotowanie debiutanckiego albumu. Zajęło nam to około roku, ale dzięki temu uzyskaliśmy takie brzmienie, jakie naprawdę chcieliśmy. W ubiegłym roku mieliśmy już prawie wszystko gotowe, ale zanim mogliśmy wydać płytę, trzeba było przeprowadzić całą kampanię promocyjną... Teraz, po wydaniu albumu, wracamy z trasą promującą.
Jesteście w stanie słuchać własnych piosenek?
BL: To zabawne, wszystkie piosenki napisaliśmy ponad rok temu i wydaje mi się, że lubimy ich słuchać, bo jesteśmy z nich bardzo dumni. Czasami gdy słucham ich po upływie pewnego czasu, zastanawiam się, co zrobiłbym inaczej. Generalnie podobają mi się, bo nadają albumowi własne brzmienie.
Teledysk do "Talking In Your Sleep" nakręciliście na Łotwie, z "Lonely World" było podobnie?
AF: Obydwa zostały nakręcony na Łotwie w ciągu czterech dni. Polecieliśmy tam głównie po to, żeby nakręcić "Lonely World", a skończyliśmy z drugim teledyskiem do "Talking In Your Sleep". Reżyserem była osoba, z którą chcieliśmy pracować już od kilku lat - Pavel Trebukhin, ale z pewnych powodów wcześniej nie było takich możliwości. Lokalizacja tych teledysków jest wyjątkowa, bo takich miejsc nie znaleźlibyśmy w Wielkiej Brytanii. U nas wszystkie opuszczone magazyny wyglądają jak wielkie garaże i mam wrażenie, że każdy zespół kręcił w nich jakiś teledysk, przez co wszystkie wyglądają podobnie. Chcieliśmy czegoś innego.
Jakiej słuchaliście muzyki, kiedy byliście dziećmi?
BL: Pierwszą płytą, jaką sam sobie kupiłem była Nirvana, jej największe hity. Słuchałem ciężkiej muzyki, ale nie aż tak mocnej, jak pozostali członkowie zespołu.
AF: Jako dziecko słuchałem Pink Floyd i podobnych zespołów, ale w tym samym czasie rysowałem przyprawiające o gęsią skórkę obrazki. Pewnego dnia moja siostra przyniosła gazetę muzyczną, w której było zdjęcie zespołu noszącego maski - wyglądali jak postacie z moich obrazków. To był Slipknot i pomyślałem wtedy, że muszę ich sprawdzić. Po obejrzeniu pierwszego teledysku byłem absolutnie przerażony, ale wtedy miałem jakieś osiem lat [śmiech].
Nadal słuchasz Slipknot?
AF: Nie, przestałem ich słuchać. Teraz sięgam po bardzo różnorodne rzeczy, jestem fanem popu. Myślę, że obecnie jako zespół bardziej skupiamy się na dobrze napisanych piosenkach, nie ważne, jaki jest to gatunek. Równie dobrze mógłby to być metal z bardzo fajnymi wersami lub jakaś popowa piosenka, która okaże się dla nas bardzo interesująca lub inspirująca.
W "Medicine" zaczynacie od słów: We said the hardest part of living, is knowing that we die. Boicie się śmierci?
BL: Jestem przerażony! Kilka tygodni temu byłem w Nowym Jorku i panicznie bałem się tam lecieć, bo myślałem że umrę.
Jesteście dumni z tego jak potoczyła się wasza kariera?
BL: Cieszę się z tego, gdzie teraz jesteśmy. Podróżujemy, robimy to, co kochamy, ale zawsze staramy się być lepsi i jeszcze więksi. Chciałbym, żeby kolejna płyta była dwa razy lepsza od tej. Chciałbym pójść dalej i nadal rozwijać zespół.
Jaka jest największa różnica między wcześniejszymi utworami a tymi, które znalazły się na waszej debiutanckiej płycie?
AF: Na tym albumie byliśmy bardzo restrykcyjni i absurdalnie precyzyjni. Trzymaliśmy się ściśle tego, by każdy moment był ekscytujący. Chcieliśmy, żeby działało to w taki sposób, że jeśli ludzie będą mieli okazję posłuchać jedynie piętnastu sekund każdej piosenki, będziemy dumni z tych wyrwanych piętnastu sekund. "Lonely World" jest znacznie bardziej skupiony na dobrym komponowaniu. Na to położyliśmy główny nacisk.
Często słucham mocniejszej muzyki, żeby poradzić sobie z jakimiś negatywnymi emocjami, wyładować się. Wy także czujecie oczyszczenie, gdy stoicie na scenie i gracie te kawałki?
AF: Tak, pewnie! Dla mnie to najlepsze uczucie. Dlatego to robimy. Czasami zaangażowanie się w zespół nie jest takie proste. W trasie jesteśmy ciągle niewyspani i zmęczeni, ale obecność na scenie i pisanie piosenek tak, by ludzie mogli poczuć się z nimi związani jest najlepszym uczuciem. Na scenie jesteśmy w stanie oddać ludziom energię i przez muzykę powiedzieć to, co chcemy.
Mówił ktoś wam, że wasza muzyka pomogła mu w trudnym okresie życia?
BL: Zdarza się to całkiem często. Jedną z najwspanialszych rzeczy dotyczących sceny muzycznej, na której działamy jest to, że przychodząc na koncerty, ludzie otwierają się przed totalnie nieznajomymi osobami, a na co dzień nie mówią o swoich problemach. Dobrze wiedzieć, że nasza muzyka może im pomóc.