The Blinders to zespół nowego pokolenia, zaangażowany politycznie, odcinający się od mainstreamowego grania. Pochodzą z Doncaster położonego nieopodal Manchesteru, a wśród muzycznych inspiracji wymieniają Iggy'ego Popa, Nicka Cave'a, The Fall i Johna Coopera Clarke'a. W ubiegłym roku wydali debiutancki album ("Columbia"), co przyniesie ten rok?
Barbara Skrodzka: Odkryłam was przez pewną playlistę, a po usłyszeniu pierwszej piosenki doszłam do wniosku, że koniecznie muszę was zobaczyć na żywo. Klub był wypełniony po same brzegi, wygląda na to, że macie dużo fanów i fanek.
Thomas Haywood: Zawsze byliśmy zespołem grającym na żywo, od samego początku, zanim jeszcze pomyśleliśmy o pójściu do studia i nagraniu piosenek. Granie na żywo zapewnia nie tylko pewien poziom rozrywki, ale także pozwala wyrazić siebie w artystyczny sposób. Może dlatego popychamy nasze występy odrobinę dalej niż robią to inne zespoły.
Na przykład nakładanie czarnej farby na twarz.
TH: Dla nas wyróżnienie się nie jest aż tak ważne, to nie jest moją intencją, gdy nakładam farbę.
W tekstach łączycie politykę z fikcją, co chyba dość dobrze obrazuje uczucia wielu młodych osób w związku z Brexitem?
TH: To, co się teraz dzieje jest totalnym bałaganem. W naszych tekstach nie dajemy żadnego rozwiązania, są po prostu odbiciem aktualnych wydarzeń. Mówimy innym, jak bardzo jest to dołujące. Teraz jesteśmy na Eurosonic, ale dostanie się tu byłoby znacznie trudniejsze, gdyby Wielka Brytania nie było już częścią Unii Europejskiej.
Jak idą prace nad kolejnym albumem?
TH: Mamy już ponad połowę piosenek, ale naszym głównym priorytetem w 2019 roku jest wyjazd za granicę, do innych krajów, a dopiero później wejście do studia i nagranie kolejnych piosenek. Jesteśmy bardzo podekscytowani tym, co napisaliśmy, nie sądziliśmy, że tak to wyjdzie. Kiedy już pokażemy się z nowym albumem będziemy trochę starsi i...
Matt Neale: Mądrzejsi [śmiech]
Czyli albumu możemy się spodziewać najprędzej w 2020 roku?
Charlie McGough: Tak, taki jest plan. Będziemy kontynuować pracę nad kolejnymi piosenkami i nagrywać je.
TH: Nie chcemy powtarzać naszego pierwszego albumu, co zdarza się niektórym zespołom. Celowo chcemy pójść w inna stronę, stać się bardziej eksperymentalni. Każdy zespół powinien to robić - rozwijać swoje brzmienie, by przekonać się, jak daleko można przesunąć granice i jak głęboko można wskoczyć do króliczej nory.
Nadal jesteście fanami Arctic Monkeys?
CM: Oczywiście! Każdy z naszych ulubionych zespołów zmieniał brzmienie z albumu na album, a Arctic Monkeys są obecnie świetnym tego przykładem.
HM: Spotkaliśmy też kiedyś Milesa Kane'a, ale nigdy nie mieliśmy okazji spotkać Alexa Turnera [obydwaj z The Last Shadow Puppets].
Czy Miles dał wam jakieś rady?
TH: Tak naprawdę Miles stał cały czas koło dźwiękowca. Nie dał nam żadnych rad, ale powiedział, że podziwia nasz zespół. Mieliśmy jechać z nim w trasę koncertową, ale nie byliśmy w stanie wpasować się w daty koncertów. Dla nas samo to, że podobał mu się nasz koncert było niesamowite. Byłoby fajnie spotkać też kiedyś Turnera i dobrać się do jego umysłu [śmiech].
Wiele znakomitych zespołów pochodzi z Manchesteru. Wspieracie się czy jest jakaś rywalizacja między wami?
TH: Myślę, że trochę rywalizacji jest, ale nie da się uniknąć wspierania siebie nawzajem. To coś, co po prostu robisz i nie zastanawiasz się nad tym. Chodzimy na koncerty innych ludzi, ponieważ nie mamy nic lepszego do roboty, a do tego możemy dostać darmowe piwo.
Który zespół jest teraz najbardziej rozchwytywany w Manchesterze?
MN: The Blinders! [śmiech]
TH: Wydaje mi się że Blossoms zwrócili na siebie uwagę, ale jest wiele innych zespołów, na przykład Cabbage albo Strange Bones z Blackpool, którzy naprawdę wstrząsnęli tutejszą sceną muzyczną. Myślę, że w Manchesterze jest wystarczająco dużo miejsca dla nas wszystkich i dla zespołów, które dopiero nadejdą.
fot. głowne Nasty Man Creations