Barbara Skrodzka: Zastanawiałam się, co właściwie oznacza School of X. Jaka historia kryje się za twoja nazwą?
Rasmus Littauer: To bardzo dobre pytanie. Co ty o niej myślisz?
Według mnie "school" odnosi się do czegoś pierwotnego, jakiegoś początku, czegoś podstawowego. Nie wiem, co może znaczyć "X", ale cała nazwa bardzo mi się podoba - dobrze oddaje charakter i klimat twojej muzyki.
To dobrze, bardzo się z tego cieszę. Większość ludzi nie zna tej historii. W Danii w późnych latach 60. i 70. istniała grupa artystów działających pod nazwą School of Experimental Art, nazywali siebie "Eks-school". Ja wziąłem "school" i zamieniłem "experimental" na "X". Ich zamysłem było stworzeni szkoły, której każdy mógł być częścią, ale nie mogli jej założyć jako pełnoprawnej instytucji artystycznej. To najlepsi artyści, jakich mamy w Kopenhadze. Bjørn Nørgaard i Jorgen Leth robią filmy, obrazy, rzeźby, wszystko. Twierdzili, że nie powinno być żadnych nauczycieli, wszyscy powinni uczyć się od siebie nawzajem, bo chodzi o to, żeby cały czas posuwać się do przodu i to jest cała ich filozofia. Uważam, że ten sposób myślenia o sztuce i życiu jest bardzo atrakcyjny - trzeba iść na przód i rozwijać się.
School of X jest dla ciebie projektem pobocznym?
School of X to mój główny projekt. Robię to codziennie. Oczywiście jeżdżę w trasy koncertowe z MØ i jestem jej kierownikiem muzycznym, ale School of X zajmuje większość moich myśli. Kocham jeździć z MØ, uwielbiam Karen, jest moją dobrą przyjaciółką, ale School of X to moja sztuka i możliwość wyrażania siebie. To najlepszy sposób, w jaki mogę pokazać siebie i chciałbym to robić przez większość czasu.
Jak się czujesz jako wokalista?
Czasami mam problem z głosem, ale dzisiaj jest dobrze. Staram się dobrze rozgrzewać, śpiewać, regularnie oddychać przynajmniej na trzydzieści do czterdziestu pięciu minut przed występem. Staram się też unikać palenia, bo łatwiej się wtedy przeziębiam, ale kocham palić, więc czasami jednak to robię. Kiedyś paliłem dużo, ale teraz palę tylko wtedy, gdy piję alkohol.
Kilka dni temu na Instagramie napisałeś, że niedługo opublikujesz nową piosenkę. Kiedy zamierzasz to zrobić?
W tym momencie nie wiem jeszcze, ale mam nadzieję, że nastąpi to przed majem. Mam już skończony album, który powinien ukazać się przed wakacjami. Znajduje się na nim siedem piosenek.
Miałam nadzieję, że będzie ich trochę więcej...
Siedem piosenek teraz i siedem piosenek koło listopada lub grudnia. Będą dwa albumy.
Podoba mi się! Dlaczego zdecydowałeś się to podzielić?
Ponieważ całe lato i jesień pisałem i pracowałem nad nowymi piosenkami, skończyłem z dziesięcioma utworami, które miały określony klimat - są proste i pojawia się tam tylko kilka instrumentów. Napisałem też dziesięć kolejnych piosenek, na których jest perkusja, gitary i inne rzeczy - są to rozbudowane piosenki. Wtedy pomyślałem, że to jest ten punkt w mojej karierze, kiedy lepiej byłoby przygotować mniejsze wydawnictwa i bardziej koncepcyjne. Płyta, która ukaże się teraz będzie zawierała prostszą instrumentację. Następna będzie albumem z całym zespołem.
Jak się nazywa pierwsza piosenka, którą usłyszymy?
Pierwszy utwór nazywa się "Destiny" i album też nazywa się "Destiny". Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.
Masz już gotową okładkę pierwszej płyty?
Mam już wszystko gotowe na pierwszą płytę. Czekam tylko na wydanie, ale muszę być pewien, że zrobią to właściwi ludzie. Będę wydawał z wytwórnią, ale jeszcze jej nie mam. Na razie trwają rozmowy. Moja muzyka nie jest super komercyjna, jest alternatywna, ale z pierwiastkiem popowym. To nie jest coś, co pójdzie w radiu jako numer jeden. Dania to mały kraj, ale teraz rozmawiam z ludźmi z Anglii i Szwecji. Myślę, że lepiej dla tej muzyki będzie, by ludzie z innych krajów także ją zobaczyli.
Czy okładka płyty będzie nawiązywała do okładki z EP-ki, na której jesteś zanurzony w wodzie z wyciągniętymi w górę rękoma? Na następnej okładce również będzie część ciebie?
Będzie pewna część mnie [śmiech]. Mogę ci pokazać. Byłem bardzo nerwowy, kiedy robiliśmy tę okładkę, bo myślę, że pierwsza była bardzo dobra, niemal uroczysta i w pewnym sensie nawet religijna. Uważam, że moje okładki muszą być bardzo dobre, dlatego byłem podenerwowany.
Opowiesz, jak ją zrobiliście?
Widzisz ten naszyjnik tutaj? Jest na nim napisane "destiny". Szukałem go miesiącami, aż w końcu udało mi się taki znaleźć. Chciałem, żeby album nazywał się "Destiny" i chciałem, żeby na naszyjniku widniało takie słowo. Szukałem w internecie i we wszystkich sklepach, byłem pewien, że takie coś musi istnieć, bo to tandetne słowo. Okładka obrazuje w pewien sposób pożądanie, ale też kruchość. Myślę, że jest dobra. Była zrobiona starym aparatem przez mojego dobrego kolegę, Fryda Frydendahla. Zdjęcie zrobiliśmy za dnia, w Nowym Jorku, kilka miesięcy temu. Za mną znajdowało się okno z niebieskim niebem, które na fotografii wyszło czerwone, wszystko przez ten aparat. Wyszło z tego bardzo ładne zdjęcie.
W produkcji albumu ponownie pomagał twój brat?
Obydwaj bracia pomogli mi. Mam też kilku kolegów w Kopenhadze, którzy się do tego przyczynili, ale myślę, że większość pierwszej płyty zrobiłem sam. Simon pomógł mi trochę przy "Destiny", ale nie tak dużo, jak przy wcześniejszym minialbumie. Jedną piosenkę zrobiliśmy razem z naszym najmłodszym bratem, Yangze. Na wcześniejszej EP-ce Simon pomógł mi prawie we wszystkich piosenkach.
A jak wygląda sytuacja z drugą płytą?
Jeszcze nie wiem, bo nie jest skończona, nadal zastanawiam się, jak to zrobić. Chciałbym pójść do studia na kilka tygodni i tam wszystko zrobić. Normalnie pracuję w ciągu roku lub połowy roku, nagrywając i pisząc. Teraz mam wszystkie piosenki napisane i chciałbym wejść do studia, żeby je nagrać.
Zamierzasz koncertować w Europie po wydaniu pierwszej płyty?
Mam zamiar zagrać kilka koncertów w Danii, a później - po wakacjach - pojeździć po Europie i za rok zagrać na festiwalach. Minęło półtora roku od wydania pierwszej EP-ki, więc pora już na kolejną porcję muzyki. Jak już wydam więcej rzeczy, wolałbym grać dla ludzi, którzy przyjdą na koncert dla mojej muzyki, nawet jeśli będzie to garstka osób, niż grać dla ludzi, których muszę zachęcać.
Sprawdźcie również nasz zeszłoroczny wywiad ze School of X
fot. Peter Fulop