Barbara Skrodzka: Jesteście po raz pierwszy na Reeperbahn, jakie macie odczucia?
Maria Solberger: To bardzo szalony czas, jest tu wielu ludzi i wielu muzyków. Nie widzieliśmy miasta, tylko inne koncerty i port. To inna sytuacja, kiedy grasz przed swoją publicznością i przed publicznością złożoną z ludzi z branży, którzy patrzą na ciebie i decydują, czy cię lubią, czy nie.
Widziałam was wczoraj i było tłoczno.
Lukas Maletzky: To prawda, nie było czym oddychać. Słyszałem dobre słowa od ludzi, którzy przyszli na koncert. Wydaje mi się, że występ był całkiem udany.
MS: Było bardzo gorąco, wszyscy się pocili na scenie.
Jesteście przyzwyczajeni do takich małych scen?
LM: Ja wolę sceny na zewnątrz, ale nie mam nic przeciwko koncertom w klubach, nie ma to znaczenia. Wystarczy, żeby byli ludzie.
MS: Bardzo lubię to uczucie, kiedy jesteśmy w małym i zatłoczonym pomieszczeniu, lepiej można odczuć emocje ludzi.
W ubiegłym roku wydaliście album. Zazwyczaj młode zespoły wydają najpierw EP-ki, a dopiero później dłuższe materiały.
LM: Moim marzeniem było zrobienie albumu, który będzie dobrze brzmiał, albumu koncepcyjnego. "Of Two Minds" nie jest wprawdzie do końca płytą koncepcyjną, ale ma pewną estetykę w zakresie brzmienia. Jest jak kawałki puzzli, które pasują do siebie.
Pracowaliście z Marco Kleebauerem, będziecie kontynuować tę współpracę?
LM: Często z nim teraz pracuję w studiu, ale nie wiem, czy będzie produkował nasz kolejny album. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji w tej sprawie.
Od czego zależy wybór producenta?
LM: Zależy to tak naprawdę od nastroju, od tego, jak chcemy, żeby ten album brzmiał. W tym momencie ta funkcja jest jeszcze wolna, bo nie wiemy, jak będzie brzmiał następny album.
Jak wygląda scena muzyczna w Wiedniu?
MS: Jeśli chcesz zobaczyć scenę, to musisz jechać do Wiednia - tam można mówić o prawdziwej scenie muzycznej.
LM: To jedyne miasto, do którego warto pojechać.
MS: Jest tam wielu muzyków i wiele zespołów.
LM: Wiedeń jest mały, ale zróżnicowany. Każdy zespół robi swoje rzeczy, wszyscy żyją w swoim mikrokosmosie i to jest niesamowite.
Mówicie po niemiecku, moglibyście mieszkać na przykład w Berlinie - tak zrobili zespół Nihils.
LM: Tak, w pewnym sensie planujemy przenieść się do Berlina - to jeszcze większa scena, gdzie możesz nawiązać więcej znajomości.
MS: To zależy też od logistyki, ale to ważny ruch, żeby stać się zespołem rozpoznawanym na skalę międzynarodową.
Dlatego śpiewacie po angielsku?
LM: Nie do końca. Dorastałem, śpiewając po angielsku, więc nie było nawet dyskusji o tym, czy będę śpiewał po angielsku, czy po niemiecku.
Podoba mi się wasza okładka - jest bardzo prosta. Kto wpadł na ten pomysł?
LM: To był mój pomysł, a nasz przyjaciel pomógł nam sprawić, żeby wyglądało to fajnie.
Zajmujecie się jeszcze czymś innym poza muzyką?
LM: Z zawodu jestem muzykiem, piszę piosenki, produkuję.
MS: Niektórzy z nas jeszcze studiują.
Wolisz zajmować się produkcją czy grać w zespole?
LM: Lubię obydwie te rzeczy. To inne doświadczenia. Jeśli jesteś w zespole, musisz robić różne rzeczy. Jeśli jesteś producentem, pracujesz dla innych ludzi i starasz się ich uszczęśliwić, a nie siebie.
Gdybyś miał możliwość wyboru zespołu, którego album chciałbyś wyprodukować, kogo byś wybrał?
MS: Ja znam odpowiedź, pewnie byłoby to Muse.
LM: Tak, ale Pixies albo Kings of Leon byłoby super. I Cypress Hill.
Wydaje mi się, że wasza muzyka dobrze sprawdziłby się w Polsce.
LM: Wczoraj dostaliśmy wiadomość, że weszliśmy do EBBA, ponieważ mamy dużo odsłuchań w Polsce. Polska, dziękujemy!
Teraz musicie do nas przyjechać!
MS: Czasem dostajemy wiadomości na Instagramie z Polski.
To miłe.
M: Kilka razy dostaliśmy wiadomość, że nasza piosenka leciała w jakiś barach. To super!
Na waszym Instagramie widziałam zdjęcie Lukasa jedzącego papierosy łyżką. Czy to były papierosy które wypaliłeś?
LM: Tak, to były papierosy, które wypaliłem. Palę dużo.
MS: Wydaje mi się, że to było po powrocie z imprezy i po prostu siedzieliśmy w kuchni.
LM: Tak, byłem jeszcze ciągle pijany i poprosiłem, żeby zrobili mi zdjęcie, na którym jem papierosy jak płatki śniadaniowe. Robiliśmy te zdjęcie z różnych stron, aż w końcu znaleźliśmy właściwy kąt.