Obraz artykułu Bob Moses: Jak bokser między rundami

Bob Moses: Jak bokser między rundami

Życie Jimmy'ego Vallance'a nabrało tempa kilka lat temu. Szereg dobrych decyzji i rad ludzi z branży zmienił jego styl życia. Dziś Bob Moses koncertują na całym świecie i w końcu odwiedzą Polskę.

Z Jimmym nie rozmawialiśmy za bardzo o jego koledze z zespołu - Tomie. Nadal jesteśmy ciekawi, jak to jest, kiedy twój przyjaciel ma łudząco podobny głos do Chrisa Martina z zespołu Coldplay. Nie pytaliśmy też o Ellen DeGeneres, bo ostatecznie tylko ona wie, jak to się stało, że pokochała muzykę Bob Moses miłością równie spontaniczną, co gwałtowną. Z Jimmym i jego anegdotami przemieszczaliśmy się z Nowego Jorku, przez pustynię Nevady, Los Angeles, bliżej nieokreślone festiwalowe lokacje, Vancouver, by niespodziewanie wylądować na polskiej Wigilii. Pomimo tego intensywnie podróżniczego sposobu na życie, puenta jest bardzo rozczulająca - gdzieś tam w Nowym Jorku nadal czeka na niego Netflix i pad od konsoli.

Karolina Wanat: Szaleństwo wokół Bob Moses zaczęło się po wydaniu albumu "Days Gone By"?

Jimmy Vallance: Jak dla mnie nawet wcześniej. W 2013 roku zagraliśmy set na festiwalu Burning Man, który wypuściliśmy do sieci. Potem, w październiku ukazała się nasza EP-ka. Od tego momentu graliśmy już w każdy weekend, a po wydaniu "Days Gone By" zaczęliśmy grać codziennie. Nasza codzienność zamieniła się w niekończącą się trasę koncertową. Ani ja, ani Tom nie narzekamy z tego powodu. Dużo bardziej wolę to życie od tego, które miałem wcześniej.

 

Masz czasem wrażenie, że ta rzeczywistość jest mimo wszystko surrealistyczna?

Dokładnie tak. Jedziemy na festiwal, a tam tego samego dnia gra zespół Interpol. Innym razem dzielimy backstage z Foo Fighters. Chociaż też jesteśmy wykonawcami, czujemy się jak fani. A może doszło do jakiejś pomyłki? Czy naprawdę jestem we właściwym miejscu? Ostatecznie myślę, że mamy po prostu bardzo dużo szczęścia.

 

Burning Man to musi być niebywałe przeżycie.

Zgadza się. To jest bardziej przeżycie niż festiwal muzyczny. Nie ma tam backstage'u, nie ma żadnych specjalnych opasek i wydzielonych stref dla VIP-ów, wykonawców i tak dalej. Wszyscy są razem. 

 

Dzisiaj każdy festiwal muzyczny stara się być czymś więcej. Chyba takie były też ambicje festiwalu Fyre. Od nich nie dostaliście propozycji?

Nie, za to mam znajomego, który tam poleciał. Było mi go naprawdę szkoda. To była taka absurdalna katastrofa. Nie jestem w stanie uwierzyć, że coś takiego naprawdę się wydarzyło.

 

Czy można powiedzieć, że Francis Harris, współzałożyciel wytwórni Scissor and Thread, jest ojcem chrzestnym Bob Moses?

Podpisuję się obiema rękami pod tym stwierdzeniem. Francis był jednym z naszych idoli i nagle zaczęliśmy razem pracować. Pomagał nam od samego początku - bookował nasze pierwsze koncerty, wypuszczał nasze pierwsze kawałki. To bardzo ważna osoba w historii naszego duetu.

Bob Moses. Zdjęcie portretowe.

Nowy Jork był dla ciebie ważny podczas prac nad pierwszą płytą?

Na pewno był. W tamtym czasie cały czas chodziliśmy na różne undergroundowe imprezy organizowane w industrialnych przestrzeniach. Na nowojorskiej scenie byli wtedy Nicolas Jaar, Soul Clap czy Wolf + Lamb. Graliśmy razem różne imprezy. 2012-2013 rok to był świetny czas. Z jednej strony kluby muzyczne nie były nami zupełnie zainteresowane, z drugiej radziliśmy sobie inaczej. Znajdowaliśmy własne miejsca. Najczęściej graliśmy w opuszczonych halach fabrycznych, chociaż zdarzyło nam się też wystąpić w starym kościele. To był wspaniały czas w Nowym Jorku.

 

Krążą plotki, ze w tamtym okresie napisałeś piosenkę dla Sii. Czy to prawda?

Zrobiłem dla niej remiks. To było zanim stała się międzynarodową gwiazdą pop, którą jest dzisiaj. Wydała wtedy album "Some People Have Real Problems". Zrobiłem remiks kawałka "Buttons".

 

Jak bardzo różnił się proces pracy nad płytą "Battle Lines" w porównaniu do pierwszej?

Różnic nie było aż tak wiele. Mieliśmy poczucie komfortu, że jest publiczność, która będzie chciała tego materiału posłuchać. Wiedzieliśmy już, że są ludzie, którzy czekają na ten album. Nie zastanawialiśmy się, czy ostatecznie ta płyta im się spodoba. Uspokajała nas świadomość, że tam są i chcą czegoś od nas.

 

Płytę nagrywaliście tym razem w Los Angeles?

W trasie odwiedziliśmy wiele miejsc. W Nowym Jorku mieszkaliśmy razem, ale studio było w innym miejscu. Pomyśleliśmy, że pojedziemy do Los Angeles i wynajmiemy dom, w którym będziemy mogli też pracować. Okazało się, że jest to bardzo dobre rozwiązanie.

Czy jest na tej płycie utwór, z którym czujesz się szczególnie związany?

"Heaven Only Knows". Zacząłem pracować nad nim sam. Spędziłem przy nim cały wieczór, jednak do końca nie byłem przekonany do efektu. Rano zagrałem go Tomowi, po czym chciałem wyrzucić ten numer do kosza. On natomiast z miejsca nie miał wątpliwości, że jest to coś dobrego.

 

Czy właśnie tak, w skrócie, wygląda u was proces tworzenia?

Każda piosenka ma tak naprawdę inną historię. Od pierwszego pomysłu do finału cały proces może rozwinąć się na różne sposoby. Podstawą naszej współpracy jest jednak wzajemny szacunek i  wsparcie. Gdy jeden nie jest do końca przekonany, czego tak właściwie chce i czy to jest dobre, zawsze może liczyć na szczerość tego drugiego. Czasami Tom wpada na jakiś zupełnie nowy pomysł, bawi się nim przez pięć-dziesięć minut, a później ja dołączam, bo zaczynam rozumieć, co w tym zobaczył. Zaczynamy wspólnie drążyć. Czasami zaczynamy od jego pomysłu, czasami to ja mam tę pierwszą myśl, która inicjuje numer. Kiedy jednak piosenka jest skończona, ma w sobie po pięćdziesiąt procent każdego z nas.

 

Ciężko wam dojść do momentu, w którym stwierdzacie, że to już koniec?

Akurat w tym jesteśmy naprawdę dobrzy. Słyszałem o artystach, którym zajmuje bardzo długo, zanim dojdą do wniosku, że płyta  jest już naprawdę skończona.

 

Kanye West?

Chociażby. Ale my jesteśmy bardzo dobrzy w kończeniu jednej rzeczy i zaczynaniu kolejnej. Nie lubimy siedzieć nad czymś zbyt długo. Uważam, że dla artysty może być to wręcz niezdrowe. Za to dobrze powiedzieć sobie, że temat jest zamknięty i czas zająć się kolejną sprawą. Przecież ostatecznie nic tak naprawdę nie jest skończone. Każda piosenka jest kontynuacją kolejnej. Patrzę na to, jak na rozdziały jednej historii.

Bob Moses. Zdjęcie portretowe.

Niedługo po raz pierwszy zagracie w Polsce. Wiesz coś na temat naszego kraju?

Moja dziewczyna jest w połowie Polką. Spędzaliśmy Boże Narodzenie z jej mamą, więc wiem, jak smakuje polska Wigilia. Znam kilka polskich słów. Wystarczająco, żeby podziękować i żeby wpakować się w kłopoty.

 

Tęsknisz czasem za Kanadą?

Jasne, że tak. Kocham Stany. Ameryka co jakiś czas zamienia się w pole bitwy. Mieszka tu wielu ludzi z różnymi przekonaniami i pomysłami, jak należy prowadzić globalną politykę. Niektóre z tych koncepcji są bardzo szalone. Nie jestem szczególnym fanem Donalda Trumpa. Ameryka podejmuje ryzyko i często popełnia wiele błędów, zanim ostatecznie wyjdzie na prostą. Wtedy staje się przykładem dla innych miejsc. Kanada jest wspaniała, ponieważ jest taka spokojna i ostrożna. Jednak lubię ten chaos Stanów. Wspomaga kreatywność, prowokuje do dyskusji. Poznajesz ludzi, którzy mają totalnie inne poglądy polityczne. Tęsknie za Kanadą, kiedy wszystko staje się tu zbyt szalone. Poza tym darmowa opieka zdrowotna to zawsze miły dodatek. Ale w Stanach czuję się już jak w domu.

 

Czy łatwo jest ci odnaleźć się w sytuacji, kiedy wszystko nagle zwalnia i macie przerwę w koncertach?

Kiedy jesteś w trasie, zaczynasz marzyć o tym, żeby znaleźć się z powrotem w domu i popracować nad muzyką. Kiedy siedzisz w domu i piszesz piosenki, to za jakiś czas nie możesz doczekać się, kiedy znów będziesz w trasie. Kiedy wracasz do domu na pięć dni, wiesz, że bardzo potrzebujesz tych pięciu dniu po to, żeby obejrzeć wiadomości, Netfliksa, pograć w gry... To nie tak, że wszystko zwalnia. Czuję się raczej jak bokser pomiędzy rundami. Naprawdę potrzebuję napić się wody i mieć kilka chwil na zastanowienie. A potem znowu wracam na ring.

 

Bob Moses wystąpią 21 lutego w klubie Mała Warszawa w ramach World Wide Warsaw 2019.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce