Obraz artykułu Pył: Nasza muzyka nie jest osadzona w konkretnym nurcie

Pył: Nasza muzyka nie jest osadzona w konkretnym nurcie

Nie ma już Ampacity, nie ma Marksman, ale jest za to Pył, którego pierwszy utwór ("Rhei") trafił niedawno do sieci. O kolejnych planach, kondycji jazzu, stonera i rocka progresywnego, a także o debiutanckim koncercie przeczytacie w rozmowie z basistą, Wojciechem Lackim.

Jarosław Kowal: To może zaczniemy od przeszłości? Dlaczego nie ma już Ampacity?

Wojciech Lacki: To trudne pytanie. Myślę, że najlepszą odpowiedzią będzie to, że część zespołu nie chciała kontynuować pracy w tym składzie i takiej formule. Decyzja zapadła po nagraniu płyty zimą tego roku. Kiedy zostało nas trzech z pierwotnego składu, wiedzieliśmy, że eksploatowanie nazwy byłoby nieuczciwe. Część materiału, który w najbliższym czasie wydamy jako Pył, została jednak napisana podczas sesji Ampacity.

 

Ampacity, God's Own Prototype, So This is Goodbye, Walrus Alphabet, Lastryko - przez ostatnie dziesięć lat byłeś związany z kilkoma zespołami. Lubisz co jakiś czas zacząć od początku czy to raczej kwestie bardziej przyziemne, chociażby właśnie personalne?

Lubię grać i staram się grać jak najwięcej. Zaczynanie od początku jest świetne pod względem muzycznym. Tworzenie materiału i obserwowanie, jak się rozwija to jedna z najfajniejszych części zajmowania się muzyką. Z drugiej strony nowy start wiąże się ze sporą ilością spraw dookoła samej muzyki, co wymaga dużej energii i bywa niewdzięczne. Jeśli chodzi o kończenie działalności w ramach jakiegoś zespołu, to raczej zawsze jest to związane ze sprawami personalnymi. Pył jest projektem który wyniknął z tego, że ja i Pacior postanowiliśmy kontynuować granie razem po rozpadzie Ampacity. Dość szybko udało nam się spotkać Przemka, który dodał bardzo dużo świeżej energii, więc sprawy potoczyły się bardzo naturalnie.

No właśnie, Pył założyłeś z Piotrem Paciorkowskim, z którym grałeś też w Ampacity, a jak zaczęła się wasza współpraca z Przemkiem Głowackim, wcześniej muzykiem Marksman?

Chcieliśmy założyć nowy zespół i szukaliśmy nowych ludzi. Z sali, gdzie gram próby z Lastryko znałem Przemka i wiedziałem, że po rozpadzie Marksman nie współpracował z żadnym zespołem. Umówiliśmy się na próbę i pomimo różnego zaplecza i doświadczenia muzycznego, od razu dogadaliśmy się. Przemek jest muzycznie bardzo otwarty i zaangażowany, więc do naszych szkiców wniósł dużo nowej energii.

 

Skład ukształtował się rok temu, ale dopiero niedawno opublikowaliście pierwszy utwór. Tyle trwało znalezienie brzmienia, które by was satysfakcjonowało, czy to bardziej kwestia szlifowania już nagranego materiału?

Pierwszą próbę zagraliśmy razem w kwietniu tego roku, a materiał nagraliśmy na przełomie września i października. Ostatnie trzy miesiące to sprawy związane z produkcją. Czas do nagrania raczej poświęciliśmy na muzyczne dogadanie się i stworzenie numerów. Było w tym zdecydowanie więcej organicznej roboty niż planowania i gadania. Pracowaliśmy dość szybko i myślę, że dzięki temu udało się nam zrobić materiał bardzo różnorodny i jednocześnie spójny. Nie posiłkowaliśmy się zewnętrznym tematem czy konceptem i dzięki temu wyszło nam coś szczerego i nietypowego.

Od kilku osób, które już zapoznały się z materiałem usłyszeliśmy, że przypomina ścieżkę dźwiękową do filmu, co chyba faktycznie jest trafne.

Nie będę ukrywać, że w ramach przygotowania do wywiadu przestudiowałem wasze ostatnie wpisy na facebooku i u Piotra znalazłem taką informację: Ta płyta będzie dziwna w chuj, każdy numer jest z innej bajki. Jakie to będą bajki?

No, Piotr napisał jak jest. Słuchamy bardzo dużo różnej muzyki, a to, co zrobiliśmy wspólnie nie jest osadzone w konkretnym nurcie. Pracowaliśmy nad płytą w dość naturalny sposób, bez przejmowania się, jak ma zabrzmieć finalnie czy do kogo ma trafić. W efekcie wyszło bardzo eklektycznie. Od kilku osób, które już zapoznały się z materiałem usłyszeliśmy, że przypomina ścieżkę dźwiękową do filmu, co chyba faktycznie jest trafne.

 

Na ostatnim albumie Ampacity bardzo cenne - z mojej perspektywy - było to, że zahaczaliście o rock progresywny, muzykę, która w wykonaniu większości współczesnych kapel jest dość przaśna i odtwórcza, ale wam udało się znaleźć dla niej faktycznie progresywne brzmienie. W "Rhei" można się doszukiwać kontynuacji tego kierunku, ale czy faktycznie miało to na ciebie wpływ?

Z prog rockiem faktycznie jest duży problem. Jakbym miał wymienić swoje ulubione zespoły, to na pewno byłoby tam kilka kanonicznych składów. Z drugiej strony większość rzeczy z tego nurtu jest super czerstwa i nudna. Na mnie zawsze taka muzyka wywierała bardzo duży wpływ, ale nigdy nie chciałem się popisywać umiejętnościami. Myślę, że ważne jest poszukiwanie i eksperymentowanie w formie, brzmieniu i tak dalej, ale staram się unikać rozgadania i grania rzeczy nieuzasadnionych. Według mnie każda partia i element musi być uzasadniony, a także osadzony w kontekście. Używanie muzyki po to, żeby pokazać, jak dobrze albo szybko potrafi się grać nie jest w ogóle interesujące. Żeby zobrazować mój stosunek do muzyki progresywnej, powiem, że jestem ultrasem King Crimson i The Mars Volta, i nie lubię Dream Theater.

 

A czujesz jeszcze, że możesz coś odkryć w grze na swoim instrumencie czy nie ma już przed tobą żadnych tajemnic?

Jasne. Raczej ubolewam nad tym, że nie mam dostatecznie dużo czasu na ćwiczenie. Muzyka to bardzo rozległa dziedzina i myślę, że odkrywanie nowych rzeczy i uczenie się to robota na całe życie. Słucham dużo jazzu, więc często konfrontuje się z tym, jak wiele tajemnic ma przede mną muzyka [śmiech].

Pył. Zdjęcie portretowe zespołu.

No właśnie jazz... Z jednej strony na przykład scena brytyjska czy także polska rozwija się w bardzo ciekawych kierunkach, z drugiej wielu artystów kryje się pod grubą warstwą improwizacji, a tak naprawdę grają dość podobnie do muzyków z lat 60. Masz wrażenie, że czasami pewną twórczą niemoc próbuje się kamuflować techniczną wirtuozerią?

Szczerze mówiąc, to nie wiem. Nigdy nie byłem na takim poziomie technicznym, żebym miał się za czym chować. Często nie rozumiem fenomenów związanych z muzykami w jazzie i każdym innym gatunku, ale nie czuje się kompetentny, żeby kogoś dewaluować. Podobnie jak w przypadku prog rocka, nie lubię przegadanych wykonawców jazzowych, ale to tylko moje zdanie. Ale tak jak napisałeś, bardzo fajnie obserwuje się scenę brytyjską, która jeśli chodzi o warstwę muzyczną, jest dość przystępna, a jednocześnie bardzo kreatywna i świeża. Podoba mi się to, że w ostatnich latach jazz przestał być elitarny - Kamasi Washington, BadBadNotGood czy Christian Scott i masa innych wykonawców jest w stanie dotrzeć do szerszej publiczności.

 

Z kolei na samym początku Ampacity było kojarzone ze stonerem, czego w Pyle zupełnie już nie słychać i chyba po kilku latach dużej popularności, zupełnie się ten nurt wypalił?

Wydaje mi się, że ma się dobrze. Z tego co wiem, to na stonerowe koncerty cały czas chodzi dużo osób. Ampacity zaczęło jako zespół osadzony w tym nurcie, ale z czasem odpłynęliśmy w swoją stronę. Na te koncerty chodzi dość fajna i otwarta publika, nawet kiedy graliśmy drugą płytę, która nie miała nic ze stonerem wspólnego, to przyjęcie było bardzo pozytywne. Myślę, że cały czas scena żyje, chociaż ja nie byłbym w stanie zrobić materiału w tym klimacie. Nie potrafiłbym w ramach tego stworzyć niczego kreatywnego ani swojego.

 

O tym, że dla was gatunkowe ograniczenia nie mają większego znaczenia może świadczyć też skład pierwszego koncertu, na jakim wystąpicie. Blindead, Lasy, Hadal - każdy zupełnie inny i chyba dzisiaj to już norma, że coraz mniej osób jest zadeklarowanymi zwolennikami tylko jednego gatunku muzycznego?

Mam nadzieje, że tak jest. Muzyki jest tak dużo, że nie rozumiem słuchania jednego gatunku. Każdemu polecam sprawdzanie muzyki w bardzo różnym klimacie. Chciałbym, żeby ten kierunek się utrzymał i rozwijał. Myślę, że miałoby to bardzo dobry wpływ na muzykę.

 

Jakie macie plany na 2019 rok?

Płytę chcemy wydać na początku roku. Kwestie wydawnicze jeszcze nie są ustalone, więc nie jestem w stanie podać dokładnej daty. Wiosną planujemy zagrać trasę promującą płytę, ale w tej chwili jesteśmy skupieni na skończeniu i wydaniu płyty, i na naszym koncercie premierowym.

Pył. Zdjęcie portretowe zespołu.

fot. Paweł Jóźwiak


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce