Jarosław Kowal: Znane są historie zatwardziałych nacjonalistów, którzy byli jednocześnie stałymi bywalcami gejowskich klubów, chociażby najsłynniejszy taki przypadek w Wielkiej Brytanii, czyli Nicky Crane. Do stworzenia "Nacjolove" zainspirowały cię prawdziwe wydarzenia?
Jakub Topor: Punktem wyjścia były po prostu powszechnie krążące w internecie żarty na ten temat. Nawet gdyby nie było w nich ziarna prawdy - a z tego co mówisz, jest - to sam pomysł wydawał się na tyle ciekawy, by na jego podstawie stworzyć jakąś szerszą historię. I tak też się stało.
Zjawisko skrajnego nacjonalizmu połączonego z homoseksualizmem pojawiało się już wcześniej w popkulturze, chociażby w "No Skin Off My Ass" Bruce'a LaBruce'a, który był rzekomo ulubionym filmem Kurta Cobaina. Sprawdzałeś tego rodzaju publikacje w ramach reasearchu?
W tym zakresie kierowałem się wyobraźnią. W "Nacjolove" to zagadnienie jest jednak tylko pewnym punktem wyjścia, natomiast decydującą rolę odgrywa codzienność otaczająca bohaterów. Zwykłe życie pełne barwnych postaci drugoplanowych. W jego przedstawieniu pomógł mi już zmysł obserwacji, który zaprezentowałem już wcześniej w komiksach "Rodacy" i "Spieprzyłem".
Skrajni nacjonaliści raczej nie mają dystansu do swoich poglądów, o poczuciu humoru nawet nie wspominając. Zdarzyło się już, że ktoś poprzysiągł ci zemstę?
Z dwójki psów zawsze należy obawiać się bardziej tego, który po prostu gryzie, a nie tego, który tylko szczeka.
Czas i miejsce publikacji tego komiksu są istotne dla zrozumienia jego sensu? Czy w twoim odczuciu ktoś na przykład w Japonii mógłby zrozumieć, o co tutaj chodzi albo nawet w Polsce, ale za - powiedzmy - trzydzieści lat?
Duża ilość wątków wprost z życia i odpowiednia dynamika akcji sprawia, że - moim zdaniem - to może być historia intrygująca i czytelna nawet dla odbiorcy odmiennego kulturowo od nas. Warto też zauważyć, że w "Nacjolove" nie pada nigdzie nazwa naszej ojczyzny. Problemy poruszone w komiksie są bowiem problemami bardziej uniwersalnymi i nieprzypisywanie ich do konkretnego społeczeństwa sprawia, że to nie jest - i nie ma być - kolejna "wrzuta na Polaków", a raczej wzięcie pod lupę ludzkich zachowań w nieco szerszym ujęciu. Realia są typowo nasze, bo takie są mi po prostu znajome i za ich pomocą łatwiej mi opowiadać.
Jakiś czas temu opublikowaliśmy na Soundrive artykuł dotyczący polskiego nazizmu. Oczywiście w komentarzach nie zabrakło opinii typu: Takimi artykułami starozakonni z Nowego Tel Awiwu upominają się o daninę na poczet milczenia, weźcie - kurwa - odróżnijcie nazizm od braku poprawności politycznej albo Typowa lewacka sraka... Polski nacjonalizm nigdy nie żywił się obcą krwią, a właśnie żyzne lewackie bagno stało się pożywką dla radykałów. A jaką perspektywę ma na to osoba, która zajmuje się komiksem, a nie muzyką?
Przede wszystkim widzę w Polsce potrzebę poruszania przez twórców ważnych, społecznych tematów i wyrażania swoich poglądów w sposób bezkompromisowy. Problem radykalnego nacjonalizmu istnieje i należy o nim mówić. Inną kwestią jest to, jak duża jest skala problemu, na ile da się z nim uporać? Po to właśnie naświetla się go i wzbudza na jego temat dyskusję. Nie jest ona oczywiście potrzebna tym, którzy już dawno doznali oświecenia i doskonale wiedzą, że światem tak naprawdę rządzą hebrajscy masoni o ciałach pokrytych łuską.
Posługujesz się stereotypem jako źródłem elementów humorystycznych, ale nie jesteś w tym w stu procentach jednostronny, bo w połowie trzeciego rozdziału pojawiają się postacie, które można by określić jako "typowych lewaków". Czy dobrze odczytuję, że uważasz za na równi absurdalne skrajne odchylenia i w prawo, i w lewo?
Jak najbardziej, skrajności bywają problemem - bądź zwyczajnie wkraczają w fazę śmieszności - w każdej sferze życia. Nie idealizuję i nie skreślam żadnej ze stron.
W "Nacjolove" pojawia się wiele dygresji - na przykład sąsiedzka nienawiść do bliźniego albo kurortowy romans po pięćdziesiątce. To wszystko historyjki z życia wzięte?
Niektóre epizody są typowymi anegdotami wziętymi z życia, inne powstały dzięki wyobraźni, a najczęściej po prostu swobodnie mieszam jedno z drugim.
Chyba nawet bardziej niż treść komiksu, zaskoczyły mnie tła niektórych kadrów - często są to kolorowe wzory przypominające psychodeliczne lata 60. Dlaczego coś tak bardzo przykuwającego uwagę zamiast jednolitych teł?
Wyraziste kolory służą ekspresyjnej, pełnej dynamiki narracji. Tutaj to po prostu pasowało i działało. Przy pracy nad przyszłymi albumami będę sięgał po takie rozwiązania plastyczne, jakich będzie wymagać dana opowieść. Także po te bardziej stonowane. Stać mnie na więcej niż jedną stylistykę i więcej niż jeden zestaw środków wyrazu.
Równość płci, walka ze skrajnym nacjonalizmem i antysemityzmem to tematy, które pojawiają się we wszystkich twoich pracach. W kolejnej będzie podobnie?
Są to ważne tematy, których nie można porzucić, bo zawsze będą w jakimś stopniu aktualne. Z drugiej strony życie oferuje nam znacznie szerszy wachlarz spraw, o których też warto opowiedzieć. I będę to robił.