Występ okazał się połączeniem performance'u i muzyki, a bliski kontakt z publicznością i szalone ruchy na scenie były dla muzyka czymś naturalnym. Promiseland znany jest z dostarczania swoim słuchaczom wielu atrakcji, zwłaszcza tych wizualnych. Na muzykę musimy jeszcze chwilę poczekać, ale cały projekt zapowiada się obiecująco.
Barbara Skrodzka: Spędziłeś już trochę czasu w Gdańsku, miałeś okazję zjeść jakieś polskie danie?
Johann Rashid: To mój pierwszy raz w Polsce, a Gdańsk to bardzo fajne miasto. Zwłaszcza dlatego, że ma część starszą, ale wystarczy przejść za róg, by znaleźć się w niesamowitej, industrialnej przestrzeni, która jest naprawdę super. To idealne miejsce na zorganizowanie festiwalu. Kiedy zachodzi słońce, jest trochę przerażająco w tej wielkiej hali, a w dodatku jesteśmy otoczeni przez kontenery. Przed przyjazdem do Polski nigdy nie słyszałem o Gdańsku. Znałem oczywiście Warszawę czy Kraków, ale przyjazd najpierw do Gdańska jest bardzo ciekawą przygodą. Jeśli chodzi o polskie jedzenie, to nie miałem jeszcze czasu nic zjeść. Piłem polskie piwo wczoraj w nocy. Kiedy wprowadziłem się do Nowego Jorku, zamieszkałem na Greenpoincie, polskiej dzielnicy w Nowym Jorku, więc jestem bardzo przyzwyczajony do jedzenia pierogów. Codziennie kupuję pierogi, są kawałek dalej na mojej ulicy, w knajpie za rogiem. Jem więcej polskiego jedzenia w Nowym Jorku, niż w Polsce.
Naprawdę spodobały mi się twoje piosenki na Spotify.
To tylko dwie piosenki.
Tak, dlatego się zastanawiam, kiedy będę mogła posłuchać więcej.
Mam nowy kawałek - "Late Night Shuffle", ukaże się drugiego września. To ekskluzywny singiel, który wydaję przez słowacką wytwórnię Fck Them. Na Spotify do tej pory są dwa utwory i mimo tego, zaproszono mnie na ten festiwal.
Pracujesz nad jakimś albumem albo EP-ką?
W tym momencie dużo piszę, ale także dużo koncertuję. Od zeszłego roku koncertuję z The Voidz, z Julianem Casablancas w zespole. Julian prowadzi także wytwórnię Cult Records, w której jestem od zeszłego roku. Od tamtego czasu koncertowałem z nimi w Ameryce Południowej, na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, kręciłem także cały materiał wideo dla The Voidz. To coś więcej niż tylko muzyka, bardziej projekt audiowizualny. Dla mnie w Promiseland chodzi bardziej o aspekt występu, o ten składnik wizualny. Bycie reżyserem jest dla mnie bardzo ważne. Inspiracja przychodzi do mnie jako myśl, pojęcie lub opowieść, a później przeradza się w dźwięk. To coś jak dziwny film podróży, występ, ekstrawagancja. Piszę muzykę cały czas, z różnymi ludźmi, w różnych studiach. Mam studio w porcie w Nowym Jorku i jeszcze jedno gdzie indziej.
Czyli nie lubisz pracować tylko w jednym miejscu?
Nie, lubię pisać i nagrywać w różnych miejscach. Podróżowanie samemu jest dla mnie bardzo łatwe. Lubię nagrywać zwłaszcza elementy wokalu w różnych miejscach. Jednym z moich ulubionych jest klub Baby's All Right na Brooklynie, w dzień chodzę tam i nagrywam różne dźwięki.
Nagrywanie w różnych miejscach nie jest tak monotonne jak praca w jednym studiu.
Tak, możesz nadal utrzymać tę świeżość. Każde doświadczenie jest drogą do robienia muzyki. Zamiast siedzieć w studiu, można pokręcić się po okolicy, co jest bardzo odświeżające. Jestem też za tym, by współpracować z innymi. Mam kilka singli, które zostaną wydane przez Fck Them, to bardzo rzadkie rzeczy, które dopiero się ukażą. Pracuję też nad albumem. Poświęcam mu więcej uwagi, ponieważ wydaję go z Cult Records i Julian przykłada do tego swoje ręce. Siadam z nim i słucham muzyki, daje mi rady, dzięki którym mogę się cofnąć i nanieść zmiany. Współpracuję też z producentem z Australii.
Zajmujesz się wieloma rzeczami naraz - muzyka, wideo, współpraca z innymi artystami. Jak znajdujesz na to wszystko czas?
Nie mam czasu. W tym momencie czas dla mnie nie istnieje, zwłaszcza gdy dużo podróżuję. Dla mnie audio, wideo i występy są ze sobą powiązane. Ukończyłem studia na kierunku związanym z eksperymentalnym filmem i dźwiękiem oraz sztuką występowania. Wszystkie te elementy są dla mnie jednakowo ważne. Czasem zaczynam od kręcenia filmu i to dopiero daje mi pomysł na to, jaką zrobić muzykę i odwrotnie. Czasem tworzę muzykę, a później myślę o aspekcie wizualnym albo w tym samym czasie wiem, jak będą wyglądały wizualizacje, bo mam je już w głowie.
Oglądałeś kiedyś serial "Nieustraszony" z Davidem Hasselhoffem?
Tak, dawno temu.
Kiedy usłyszałam "Take Down the House", pomyślałam, że jest tam motyw podobny do fragmentu z czołówki tego serialu.
To niesamowite, że tak pomyślałaś. Obejrzę "Nieustraszonego", jak tylko wrócę do hotelu. Nie wiedziałem tego. To super! Kiedy wspomniałaś Hasselhoffa, pomyślałem o jego początkach z tworzeniem muzyki. Miał takie wideo do "Jump In My Car" i występował tam z samochodem z "Nieustraszonego". Myślę, że mogłem się inspirować bardziej jego muzyką niż muzyką z serialu.
Sprawdzałeś line-up Soundrive Festival? Czy jest ktoś, kogo chciałbyś zobaczyć?
Byłem tu pierwszego dnia, żeby wypić trochę polskiego piwa i przypomnieć sobie lata młodości przy szocie Jägermeistera. Widziałem Japanese Breakfast - byli świetni. Spóźniłem się na Scarlxrda, to kolejny manipulacyjny styl muzyczny. Spotkałem gościa, który nakręcił wideo z tego koncertu i mi je pokazał. Wyglądało jak naprawdę świetna impreza. Myślę, że to dobrze, kiedy dostajesz takie niespodzianki, jak ta. Japanese Breakfast byli świetni, ale gdy widzisz wideo z ludźmi tworzącymi circle pit na środku... to było świetne. Line-up na Soundrive Festival wydaję się być fajnie zróżnicowany. Dobrze bawiłem się też na scenie ambientu. Jest tu wiele zespołów, o których wcześniej nie słyszałem.
To chyba dobre miejsce, żeby odkryć coś nowego.
Tak, to jest świetna rzecz w festiwalach i w koncertowaniu, zwłaszcza przy tego typu wydarzeniach.
Koncertowałeś z The Voidz, gdzie ci się najbardziej podobało?
Jedno z najlepszych doświadczeń koncertowych było dla mnie koncertowanie w Ameryce Południowej, było po prostu niesamowicie. To mój pierwszy raz w Polsce i jest tu bardzo fajnie. Ameryka też jest fajna, ale zupełnie inna.