Obraz artykułu Crimer: Na Soundrive ludzie słuchają muzyki

Crimer: Na Soundrive ludzie słuchają muzyki

Koncert Crimera (naprawdę nazywa się Alexander Frei) był jednym z kilku podczas Soundrive Festival 2018, na które najbardziej czekałam. Bo przecież jeśli ktoś brzmi i wygląda jak młoda wersja Dave'a Ghana i Ricka Astley'a w jednym, to musi być to dobre. I było. Choć jego muzyka jest popularna głównie w Szwajcarii, mam nadzieję, że szybko się to zmieni.

Barbara Skrodzka: Przyjechałeś do Gdańska wczoraj. Czy miałeś czas, żeby zobaczyć miasto?

Crimer: Tak, byliśmy nad rzeką i popłynęliśmy statkiem. Była to miła przeprawa, ponieważ wcześniej wypiliśmy kilka drinków. Jako zespół bardzo lubimy wódkę, a w Szwajcarii możesz dostać tylko jakąś zwykłą, niedobrą wódkę. W hotelu, w którym się zatrzymaliśmy barman podał nam menu i pomyśleliśmy: No dobra, zobaczmy. Okazało się, że to karta wódek! To był raj, próbowaliśmy różnych rodzajów. Ja poprosiłem o jakąś wyjątkową, a barman powiedział: Ta jest popularna, studenci ją biorą i jest tania. Nie wiem, co to była za wódka, wziąłem inną, ale była naprawdę dobra.

 

Czyli twoje pierwsze wrażenia z pobytu w Polsce są dobre.

Tak, wszyscy są bardzo mili. Wczoraj spędziliśmy bardzo fajnie nasz wolny dzień, tak jak zaplanowaliśmy. Dzisiaj jesteśmy na tym pięknym festiwalu. Nie mogło być lepiej. Musimy niestety wyjechać jutro o czwartej rano, co jest trochę smutne.

 

Ale zawsze możecie tu wrócić.

O tak! Rozmawiałem z kierowcą, który dał nam trochę rad, wypytywałem go też o festiwal. Powiedział, że jest to festiwal, na który ludzie przychodzą dla muzyki. Byliśmy na kilku koncertach i ludzie tam faktycznie skupili się w środku tylko po to, żeby słuchać muzyki. Nie ma nic gorszego niż widownia, która przyszła wyłącznie po to, żeby imprezować. Tutaj ludzie też imprezują, ale są bardziej zainteresowani muzyką. W Szwajcarii ludzie na koncertach są bardzo głośni i to naprawdę mnie wkurza, ponieważ wkładam w koncert dużo energii, a ludzie przychodzą tam, żeby porozmawiać o tym, gdzie byli na wakacjach. To dziwne i jako artysta na scenie nie wiesz, co zrobić. Byłem na kilku koncertach w Niemczech, gdzie ludzie faktycznie przyszli dla muzyki. Występowałem wtedy przed Neną, jej fani po prostu słuchali. To było naprawdę świetne doświadczenie. W zeszłym tygodniu spotkałem pewną dziewczynę z Polski i powiedziałem jej, że gram w Gdańsku. Była tym bardzo podekscytowana i powiedziała, że polscy fani są najlepsi, zapewniała mnie, że jesteście super.

Crimer ( Alexander Frei) siedzi przy barze.

Wziąłeś ze sobą płyty na sprzedaż?

Rzecz w tym, że podróżujemy z małym bagażem, żeby latać jak najtaniej. Podróżuję z wieloma ciężkimi rzeczami w walizce i za każdym razem, gdy brałem jakieś płyty były zniszczone. Nie mam płyt, ale mogę je wysłać do ludzi, którzy chcą je otrzymać. Mam też koszulki, a nawet skarpety Crimer. Następnym razem, kiedy przyjadę do Polski zdecydowanie wezmę coś ze sobą.

 

Czy w związku z tym, co usłyszałeś o polskiej publiczności masz jakieś oczekiwania?

Rozmawialiśmy wcześniej z zespołem i nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale kiedy czujesz energię płynącą od ludzi, zabiera cię to na inny poziom. Zwiększa to twoją własną energię, którą wysyłasz do ludzi, a wtedy z powrotem otrzymujesz jej jeszcze więcej. Ponieważ sporo tańczę i lubię występować, bo o to chodzi w graniu muzyki na żywo, mam nadzieję sprawić, że ludzie będą tańczyć. Jestem tego bardzo ciekawy.

 

Jestem pewna, że będą tańczyć!

Szwajcarzy nie tańczą. Jestem wielkim fanem Justina Timberlake'a, który grał w Zurychu dwa tygodnie temu. Bardzo czekałem na ten koncert, pomyślałem, że sobie potańczę i tak zrobiłem, ale ludzie tam po prostu stali w bezruchu. Pomyślałem, że jeśli nie tańczą do Justina Timberlake'a, to będzie wszystko w porządku, jeśli nie będą tańczyć do mojej muzyki. Czasem, kiedy wracamy do domu z koncertów zastanawiamy się, dlaczego ludzie nie tańczyli. Może to typowe dla Szwajcarów? Nie wiem.

 

Czy kiedykolwiek uczyłeś się tańca? Brałeś jakieś lekcje?

Właściwie to tak. Gdy byłem w szóstej klasie, moja nauczycielka była bardzo za tym, byśmy tańczyli do disco po zajęciach. Od tamtej pory nie miałem już żadnych zajęć z tańca, co możesz stwierdzić widząc mnie na scenie. Nie jest to taniec, to bardziej eksplozja. Oglądałem bardzo dużo występów live Michaela Jacksona - to, co robił było szalone. Ja jestem daleko za nim, ale naprawdę chcę nauczyć się tańczyć, żeby mieć jakieś ruchy, które mógłbym wykonywać na scenie. Nie brałem żadnych dodatkowych lekcji tańca, jestem beznadziejny, ale ludzie myślą, że jestem dobrym tancerzem, nie wiem dlaczego.

Crimer (Alexander Frei) siedzi na ławce, spogląda w obiektyw.

Odkryłam twoją muzykę dzięki playliście jednego z festiwali i pomyślałam wtedy, że brzmisz jak połączenie Dave'a Gahana i Ricka Astley'a i właściwie wielu dziennikarzy uważa podobnie. Jak się czujesz z takim porównaniem?

Rick Astley miał na mnie duży wpływ, ponieważ mój tata go słuchał. W latach 80. wielu ludzi pewnie myślało, że jego muzyka jest żenująca. Ja odkryłem go i Michaela Jacksona dzięki mojemu tacie, to było wszystko czego słuchał. Nadal pamiętam, że jechaliśmy samochodem i śpiewaliśmy "Together Forever", co było bardzo zabawne. Depeche Mode odkryłem trochę zbyt późno. Wiele osób mówiło mi, że moja muzyka brzmi jak Depeche Mode. Oczywiście znałem takie klasyki, jak "Enjoy the Silence", więc byłem z tego zadowolony, ale poszukałem głębiej i odkryłem więcej. Dla mnie jest to komplement. Depeche Mode to jeden z tych zespołów, które nadal są świetny. Zawsze jest to muzyka dobrej jakości, mają swój styl i są wyjątkowi.

 

Gdy ja odkryłam Depeche Mode, bardzo żałowałam, że nie żyłam w ich czasach, ale później pojawiłeś się ty i już wiedziałam, jak ludzie czuli się wtedy.

Ja miałem tak samo. Rzecz w tym, że nie byłbym tak dobry, gdybym zobaczył Depeche Mode wcześniej, ponieważ naprawdę podoba mi się ich stary układ sceniczny. Grałem na dwóch festiwalach w Szwajcarii, na których grali także oni i teraz jasne jest, że przemienili się w zespół stadionowy. Dla mnie syntezatory i sample z lat 80. są czymś pięknym. W przypadku Depeche Mode rozrosło się to do przeogromnych rozmiarów.

Który z ich albumów lubisz najbardziej?

Ciężko stwierdzić. Podoba mi się ich najnowszy album, jest bardzo mroczny, ale też bardzo mi się podobają ich wczesne piosenki oraz klasyki typu "People Are People". Niestety przypuszczam, że nigdy nie powrócą do tego brzmienia. Lubię też to, co wydawali w latach 90, jak chociażby "Enjoy the Silence". Mieli naprawdę dobre momenty, bardzo różne, ale zachowali swój styl. Myślę, że byłoby bardzo zabawnie, gdyby wrócili do tych bardziej wesołych brzmień. Gdy ukazała się moja pierwsza piosenka - "Brotherlove" - rozmawiałem z dziennikarzem radiowym, było to mniej więcej w tym samym okresie, kiedy ukazał się utwór "Where's the Revolution" Depeche Mode. Opowiedział mi pewne zdarzenie. Znajomy zapytał go kiedyś, czy słyszał nowy kawałek Depeche Mode, odpowiedział, że jasne. Na to ten jego znajomy stwierdził, że kawałek jest super, jak starsze utwory Depeche Mode, znowu wesoły i Dave brzmi tak młodo i świeżo. Minęło trochę czasu i moja piosenka była grana już w radio i ten gość mówi do dziennikarza, żeby słuchał tej piosenki, bo jest to kawałek, o którym rozmawiali wcześniej, a dziennikarz na to, że to nie jest Depeche Mode, a facet ze Szwajcarii, który nazywa się Crimer.

 

Ostatnio byłam na wystawie prac Antona Corbijna, gościa, który stworzył większość teledysków dla Depeche Mode. Z tego, co zauważyłam to ty także współpracujesz z jednym reżyserem, Nico Schmiedem. Jak się poznaliście i dlaczego wybór padł na niego?

Szukałem producentów wideo. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem było napisanie do agencji filmowej. Powiedzieli, że jasne, mogą nakręcić mi wideo, kosztuje to jedynie dwanaście tysięcy franków... Nie wiem ile to w złotych, w każdym razie bardzo dużo [około czterdzieści sześć tysiący złotych - przyp. rd.]. Było to zbyt drogie, a mój budżet z wytwórni nie był wystarczający. Pewnego razu byłem w studiu i przeszedł obok mnie gość, który zajmuje się kręceniem teledysków, był znajomym producenta, z którym pracowałem. Spodobała mu się moja piosenka i powiedział, że może nakręcić wideo, jeśli chcę. Pomyślałem, że byłoby fajnie, więc sprawdziłem jego stronę internetową. Byłem w szoku, bo robił świetne klipy. Później usiedliśmy razem i rozmawialiśmy o "Brotherlove". Miałem już jakiś pomysł, a on na to, że w porządku, ale potrzebujemy łodzi. Nico ma zawsze pomysły, które są bardzo złożone i zawsze mówi: Nie chcę, żeby było to jeszcze bardziej skomplikowane, ale potrzebujemy łodzi albo nie chcę bardziej komplikować, ale potrzebujemy konia. Nigdy nie może powiedzieć: Zróbmy coś prostego. Praca z nim to dobra zabawa.

 

Pierwszej wersji wideoklipu "Hours" nie kręciłem z nim. Nie myślałem wiele na temat konceptu. Wideo otrzymałem na tydzień przed wydaniem, obejrzałem je i pomyślałem, że nie możemy czegoś takiego wypuścić, ponieważ zniszczy cały wysiłek, który włożyliśmy w to, jak ludzie postrzegają moje klipy. Nico był bardzo zły, że go nie zapytałem. Później wyszedłem na miasto z zespołem z Australii - Crooked Colours - ponieważ graliśmy razem. Byłem bardzo pijany, rozmawiałem z nimi i powiedziałem, że potrzebuję szalonego pomysłu i wtedy pomyślałem, żeby ściąć włosy, ponieważ w szwajcarskich mediach cały czas mówi się o moich włosach. Zadzwoniłem do Nico następnego dnia i powiedziałem, że nie mam żadnych pieniędzy, nie mam czasu ani sztabu ludzi, ale potrzebuję wideo za pięć dni. On w tamtym czasie dochodził do zdrowia po wypadku na rowerze, ale zapytał, jaki mam pomysł, a ja na to, że zgolę włosy. Powiedział, że super i żebym dał mu półtorej godziny. Zostały nam trzy dni do nakręcenia wideo. Nico powiedział, że będziemy potrzebować stu tulipanów, maszynki do golenia, jakichś ludzi, którzy mi pomogą. Mieliśmy zacząć pracę, jak to zorganizuję. Zamówiłem sztuczne tulipany, ponieważ nie był to sezon na żywe. Ostatecznie udało się zrobić wideo. Zajęło to półtora dnia i udało się opublikować teledysk w dzień, na który był zapowiadany.

Płytę wydałeś kilka miesięcy temu. Czy teraz czujesz się spokojniejszy, gdy możesz jej dotknąć?

To bardzo satysfakcjonujące uczucie. Jako artysta czuję się bardzo szczęśliwy, bo mogę zobaczyć swój produkt. Najlepszą rzeczą w posiadaniu albumu jest to, że ludzie mogą posłuchać twojej muzyki i przyjść na koncert, znając piosenki. To wyjątkowe uczucie, ponieważ wcześniej nikt o mnie nie słyszał. Ludzie przychodzili na koncerty, ale nie znali żadnej z piosenek. Teraz jest znacznie łatwiej połączyć się z publicznością.

 

Gdzie jesteś najbardziej popularny? W Szwajcarii?

Tak, ale mam nadzieję,że Polska będzie następna. W Szwajcarii to bardzo dobrze działa, dlatego album w formie fizycznej wydałem tylko tam, a wersja elektroniczna jest dostępna wszędzie. Zabawne jest, że udało się w Szwajcarii, ponieważ rynek muzyczny jest tam dość konserwatywny, więc nie ma wielu wyróżniających się zespołów, które są na szczycie list. Szwajcarskie zespoły są bardzo podobne. Ludziom podoba się moja muzyka i mają podobne odczucia jak ja, ponieważ kocham, gdy coś brzmi i ma elementy pochodzące z muzyki z lat 80. Kiedy Hurts wypuścili coś w tym stylu kilka lat temu, brzmiało to, jak coś nowoczesnego i vintage zarazem.

 

Mówiłeś, że szwajcarskie media interesuje temat twoich włosów. Tydzień temu opublikowałeś na Instagramie swoje zdjęcie, na którym masz krótkie włosy i zarost. Zastanawiałam się, czy to jest twój nowy wygląd, na szczęście nie.

Moja strategia była inna. Było to jakieś sześć lat temu. W wiosce, w której dorastałem chodziłem do tego samego fryzjera przez jakieś dziesięć lat i pewnego razu powiedział mi, że chce wystartować w konkursie i potrzebuje modela. W zamian za zmianę fryzury miałbym strzyżenie za darmo przez cały rok. Pomyślałem, że to dobry układ, więc się zgodziłem. Fryzjer wziął udział w konkursie i wygrał nagrodę publiczności. Później rozwieszono plakaty z tym zdjęciem po całej wiosce, zrobiono ulotki. Moja mama była oczywiście bardzo dumna, ale wszyscy ze mnie szydzili, ponieważ wyglądałem dziwnie. Zdałem sobie sprawę, że zdjęcie nadal jest w internecie, gdy wygoogluje się moje imię. Moją strategią było opublikowanie tego zdjęcie, by nikt nie mógł użyć go przeciwko mnie. Strategia nie wypaliła, bo ludzie pomyśleli, że to jest mój nowy image, a media wydrukowały te zdjęcie następnego dnia. Największa darmowa gazeta w Szwajcarii, którą czyta bardzo dużo ludzi opublikowała je i ludzie zaczęli mnie pytać, co się stało z moimi włosami. Tak wyglądałem sześć lat temu.

Crimer ( Alexander Frei) stoi, trzyma jedną rękę z tyłu.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce