Jak to zwykle bywa na koncertach zespołów, które nie są w Polsce szerzej znane, próżno było liczyć na dobrą frekwencję. Nikomu przecież nie chce się wydać kilkudziesięciu złotych na występ kogoś, o kim w ogóle nie słyszał. Nierzadko jednak te niepozorne zespoły zyskują z czasem dużą popularność. Jak będzie z Coasts i The Hunna? To się dopiero okaże, niemniej postanowiłam sprawdzić, jak prezentują się na żywo. Nie zawiodłam się, a co lepsze - zostałam przyjemnie zaskoczona.
Jako pierwszy wyszedł na scenę Oscar Jensen, kandydat Polski na Eurowizję 2018. Oscar ze swoim elektroniczno-rockowym zespołem próbował rozgrzać nieliczne osoby zgromadzone pod sceną. Czy mu się udało? Chyba tak, bo sądząc po reakcjach publiczności i oklaskach, jakie otrzymał, można uznać, że wpasował się w gusta zebranych. Mnie zainteresował na tyle, by zacząć śledzić jego dalsze poczynania muzyczne.
Chwila przerwy na przepięcie i na scenie pojawili się panowie z Coasts. Przed koncertem przesłuchałam wszystkie z wydanych do tej pory albumów, czyli debiutancki "Oceans" i "This Live, vol. 1", na których można znaleźć sporo wpadających w ucho kawałków. Nie miałam żadnych oczekiwań, nie wiedziałam czego się spodziewać ponad to, co słyszałam na płytach. Tymczasem, zespół już od pierwszych dźwięków porwał zebranych pod sceną widzów do tańca. Na wersjach studyjnych nie czuć wibracji, które Chris (wokalista) wysyła podczas swojego show. Zespół zagrał sztandarowe kawałki, między którymi "Oceans", "Take Me Back Home", "Modern Love" oraz niedawno wydany singiel "You Could Be The One", który zapowiada nowe wydawnictwo. Występ Coasts podobał mi się najbardziej, ale to nie był koniec atrakcji.
Kiedy tylko na scenie pojawili się The Hunna, przywitały ich radosne okrzyki. Czuć było, że zgromadzeni przybyli głównie dla nich, a potwierdzenie usłyszeliśmy już po zagraniu pierwszych trzech piosenek, co było bardzo miłym zaskoczeniem nie tylko dla mnie, ale także dla zespołu - fani śpiewali słowa piosenek tak głośno, jakby było ich co najmniej dwa razy więcej. Nie obyło się też bez "Sto lat" dla wokalisty - Ryana Pottera, który dzień wcześniej obchodził urodziny. Choć występ był energiczny, a reakcje publiczności bardzo żywiołowe, to czegoś zabrakło w kwestii wokalu. Może był to efekt obchodzonych dzień wcześniej urodzin w Berlinie?
Coasts i The Hunna nie zraziła mała frekwencja na koncercie, dobrze zdają sobie sprawę, że nie są jeszcze znani w naszym kraju, ale chętnie do nas powrócą. The Hunna zapowiedzieli też, że przyjadą ponownie po wydaniu płyt "Dare", której premiera jest zaplanowana na maj. Po zakończonym koncercie członkowie obu zespołów chętnie zeszli do fanów, rozmawiali z nimi, robili zdjęcia i rozdawali autografy. Duże brawa należą się dla wszystkich przybyłych za zaangażowanie, płynącą energię i interakcję z muzykami.
fot. Jake Haseldine