Obraz artykułu The Underachievers: Beast Coast na północnym wybrzeżu

The Underachievers: Beast Coast na północnym wybrzeżu

Nowe trendy w hip-hopie rzadko docierają do Trójmiasta i chociażby dlatego, warto było wybrać się na wczorajszy koncert The Underachievers do B90, ale ostatecznie duet pozostawił po sobie mieszane uczucia.

Beast Coast - taką nazwę przyjęła grupa raperów pochodzących z Flatbush w Nowym Jorku, która w ostatnich latach cieszy się coraz większą popularnością. Jej najbardziej prominentni artyści to oczywiście Flatbush Zombies, a także Joey Badass, ale The Underachievers depczą im po piętach, a wydanym w maju tego roku "Renaissance" udowadniają, że mają równie dużo do powiedzenia. "Eyes Wide Open" czy "Gotham Nights" to jedne z najciekawszych hip-hopowych utworów, jakie ukazały się w tym roku i dość zaskakującą decyzją okazało się niewłączenie ich do setlisty. Okej, przynajmniej zabiorę ze sobą płytę - pomyślałem, ale nic z tego, duet nie przywiózł ze sobą żadnego merchu i momentami trudno było nie odnieść wrażenia, że po prostu wpadli na "job".

Zdjęcie z koncertu w B90. The Underachievers. Wokalista.

Nie będę czepiać się odtwarzania podkładów niemal wyłącznie z laptopa. Rozumiem, jak wiele to ułatwia i potrafię docenić umiejętności osób, które najpierw musiały natrudzić się, by stworzyć te bity. W dodatku The Underachievers przywracają Wschodniemu Wybrzeżu to, z czego słynęło - zawiłe, niedosłowne, świetnie napisane teksty, a przy okazji odnajdują zaginione ogniwo łączące kulturę hip-hopową z hipisami. Nie, nie mam na myśli zainteresowania... ekhm... zielarstwem, choć nawet z piątego rzędu wyraźnie było widać mętne spojrzenie Issy Gold. Prawdziwym łącznikiem jest jednak tematyka utworów, czyli dzieci indygo, wewnętrzne oko, wyższe stany świadomości i tym podobne.

 

Powtórzę jeszcze raz - Brooklyńczycy nagrali świetny album, a ich tekściarskie umiejętności są imponujące, szkoda tylko, że na scenie nie dorównują swojemu studyjnemu obliczu. AK to urodzony hypeman (ileż to razy padło tego wieczoru: One, two, three, let's go...) i niemal wyłącznie do tego sprowadza się jego rola podczas koncertów. W porządku, takie rozwiązanie zawsze zwiększa dynamikę i pobudza publiczność, która wczoraj od pierwszych sekund napierała na barierki, a poza tym Gold ma zdecydowanie ciekawszy głos i znakomicie spisuje się w roli MC. Tutaj pojawia się jednak poważny zgrzyt, ponieważ momentami hypemanów było na scenie dwóch, a nad wszystkich górował bezczelny playback. Umieszczony pod konkretną frazą, wartym podkreślenia hookiem byłby nieszkodliwy, ale użyty w całej zwrotce? To odbiera wiarygodność, sprawia, że The Underachievers stają się odtwórcami własnego repertuaru, a nie jego wykonawcami. Panowie, po prostu wypluwajcie swoje własne rymy!

Zdjęcie z koncertu w B90. The Underachievers. Publika na koncercie.

Dopiero dzień po koncercie zacząłem zastanawiać się, czy ten laptopowy hip-hop z playbacku faktycznie mi przeszkadzał, a skoro refleksja nadeszła tak późno, odpowiedź musi być przecząca. Żadnemu jazzowemu czy rockowemu zespołowi nie uszłoby to na sucho, ale energia The Underachievers skutecznie zepchnęła techniczne braki na drugi plan. Nie wiem, czy poszedłbym na taki koncert, gdybym wiedział, co mnie czeka. Nie wiem nawet, czy był to koncert, czy raczej impreza, ale bez dwóch zdań warto było poświęcić środowy wieczór na spotkanie z jedną z najbardziej obiecujących grup współczesnego hip-hopu.

fot. Jarosław Kowal


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce