Obraz artykułu Idles - "Tangk"

Idles - "Tangk"

61%

Okazuje się, że wystarczy dać zespołowi dostęp do dwóch dużych producentów, by ten skutecznie zaczął tracić swój charakter. Choć przesłanie miłości i akceptacji - znak rozpoznawczy Idles - wybrzmiewa na "Tangk" najbardziej bezpośrednio, album brzmi tak, jakby mógł go nagrać dowolny inny zespół.

Kenny Beats jako producent pojawił się na drodze piątki z Bristolu przy jej poprzedniej płycie, "Crawler" z 2021 roku, za którą zespół niesłusznie zebrał kilka batów, ponieważ zaczął brzmieć lżej i eksperymentował z formą. Pokazywał to już w singlach, takich jak industrialne "Car Crash" czy eleganckie, salonowe "The Beachland Ballroom" i z pewnością było to po części efektem zaangażowania Beatsa, który zdawał się jednak znajdować wspólny język z gitarzystą Markiem Bowenem, przynoszącym do studia takie pomysły jak nisko przesterowane, mruczące syntezatory i noise'owe ozdobniki gitarowe. Był to zarazem początek pożegnania z tekstami opartymi na sloganach i chwytliwych frazach, które zostały zastąpione przez bardziej rozbudowane introspektywne wejrzenia frontmana Joe Talbota.

 

Dwa i pół roku po wydaniu "Crawlera" otrzymaliśmy album, do produkcji którego oprócz Beatsa zaangażował się jeszcze większy producent - pracujący między innymi z Radiohead, U2 czy R.E.M. Nigel Godrich. "Tangk" brzmi przez to jak zachłyśnięcie się możliwościami pozwalającymi na doprowadzanie brzmienia do studyjnej perfekcji. "Idea 01" i "A Gospel" to dosyć stereotypowe, wiedzione klawiszami wypolerowane ballady, w których pobrzmiewa subtelny głos Talbota oraz echa... Coldplay. Od numeru "Yellow" zapożyczono zresztą koncept na teledysk do narastającego "Grace", w którym posmak po industrialnych propozycjach produkcyjnych Bowena z "Crawlera" pozostawiają rzężące w tle gitary.

 

Talbot uważa, że zespół podczas prac nad "Tangk" chciał skupić się szczególnie na rytmie jako aspekcie wyzwalającym emocje, w praktyce rola znakomitego, zagmatwanego bębniarza Jona Beavisa została jednak zauważalnie zredukowana. Każdy poprzedni album Idles był pod kątem rytmu dużo bardziej angażujący i finezyjny. Spośród nowych utworów wyłamuje się między innymi "Dancer" - nomen omen - najbardziej taneczny utwór, w którym najlepsze są zwrotki z pustynnymi, prawie surf-rockowymi gitarami i twardą, stateczną linią basu, szkoda tylko, że refren zaśpiewany z Jamesem Murphym i Nancy Whang z LCD Soundsystem kojarzy się raczej ze stadionową przyśpiewką. Pozytywnie wypadają singlowy "Gift Horse" oraz poświęcony przyjacielskiej miłości "Hall & Oates", łączący agresywne nastroje z "Ultra Mono" oraz przebojowość i podszlifowany wokal frontmana.

 

Talbot śpiewa na "Tangk" lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, ale przez niespotykaną dotąd w stylistyce zespołu sterylność, na przykład "A Gospel" wypada znacznie mniej autentycznie niż "MTT 420 RR" z poprzedniej płyty czy jeszcze wcześniejsze "A Hymn". Spora część materiału wydaje się przez to sucha, wypompowana z energii, jak "Gratitude" z mającą eksperymentalny potencjał, delikatnie kwasową elektroniką.

Miłosna tematyka albumu zostaje przekazana na dwa skrajnie wybrzmiewające sposoby - albo jest to kliszowe szeptanie o rozstaniu w "A Gospel", albo zaśpiewane z patosem: Baby, baby, baby w "Roy", albo he ain't the king, she's the king z "Gift Horse", walące w twarz niczym różowa piłka z okładki "Ultra Mono". Brakuje subtelności, szarości, czegoś pomiędzy najdalszymi biegunami spektrum. Prawdopodobnie to niedopracowanie wynika z faktu, że słowa powstały na drodze wokalnych improwizacji w studiu, bez większego przygotowania.

Otwarcie nowych możliwości poskutkowało skoncentrowaniem Idles wokół możliwości technologicznych, co nie przełożyło się na nową jakość kompozycji. "Tangk" nie ma do zaoferowania wiele więcej niż to, co słyszeliśmy na i tak niejednoznacznie odbieranych singlach. Brytyjczycy popadli w klisze i porzucili niemal wszystko, co mieli w sobie charakterystycznego, a studyjne eksperymenty pozostawili w fazie niewyeksploatowanych zalążków. To po prostu mniej niż poprawna popowa płyta.


Partisan Records/2024



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce