Obraz artykułu Trójmiejskie oblicze Jazz Jantar

Trójmiejskie oblicze Jazz Jantar

Nie będziemy się w tym miejscu zastanawiać, czy istnieje trójmiejski jazz. Ważne jest to, że 16 marca podczas wiosennej edycji Jazz Jantar Festival w klubie Żak w Gdańsku zagrały dwa zespoły prowadzone przez trójmiejskich saksofonistów - najpierw wystąpiło Quantum Trio, młody zespół tenorzysty Michała Jana Ciesielskiego, a w drugiej części wieczoru Maciej Sikała Septet stworzony przez wybitnego saksofonistę tenorowego i sopranowego mieszkającego w Gdańsku Wrzeszczu.

Quantum Trio jest zespołem w Żaku już znanym. Zespół wystąpił już w 2012 roku na Jazz Jantar, był to koncert w kawiarni klubu. Dali się wówczas zauważyć, choć byli na początku drogi, a barowy gwar nie pomagał w usłyszeniu niuansów ich akustycznego w przeważającej mierze brzmienia. Minęło parę lat i w 2015 roku ukazał się się debiutancki album "Gravity". Krążek należał do najwyżej ocenionych debiutów roku i zespół znalazł się na krzywej wznoszącej. Na koncercie w Gdańsku saksofonista Michał Jan Ciesielski, pianista Kamil Zawiślak i perkusista Luis Mora Matus zagrali głównie materiał z nowego, dwupłytowego wydawnictwa: "Duality: Particles & Waves" i można powiedzieć, że krzywa wznosząca zmieniła się w ewidentne prucie w górę.

fot. Paweł Wyszomirski/www.testigo.pl

fot. Paweł Wyszomirski/www.testigo.pl

Trzej muzycy poznali się na studiach w Holandii, konkretnie w Codarts University for the Arts w Rotterdamie. Gdyby nie ta szkoła, prawdopodobnie dwaj Polacy nie spotkali by w ogóle chilijskiego bębniarza. Kosmopolityczny personel i stosunkowo nietypowy skład instrumentalny czyli saksofon, fortepian/syntezator i perkusja to już poważne zadatki do tego, by tworzyć muzykę o sporym poziomie oryginalności i wszyscy trzej muzycy potrafią z tych zadatków korzystać aż miło. Trio saksofonowe to żadna nowość, ale przeważnie takie zespoły są budowane w układzie saks/bas/bębny i są zdominowane przez lidera. W Quantum Trio nie ma basu, jest za to o wiele więcej demokracji, bowiem w dużym stopniu znika podział na solistę-melodyka i sekcję rytmiczną. Ciesielski w wielu utworach ochoczo realizuje linię basu na saksofonie, a jeśli dołożyć do tego dobitne, niemal krautrockowe granie Mory, wiele utworów, które usłyszeliśmy w Żaku, zbliża się strukturalne do muzyki elektronicznej, w której często można spotkać wyraziste rytmy wspomagane przez partie basowe przypominające brzmieniowo instrumenty dęte. Wszystkim trzem udaje się w sposób bardzo przekonujący balansować pomiędzy straighy ahead jazzem i muzyką taneczną, konwencjonalny język jazzowy dostaje u nich tanecznej motoryki. Było też jasne, że są świadomi dwóch ścieżek, którymi może pójść Quantum Trio - album dzieli się na bliższy jazzowej tradycji krążek "Particles" i bardziej eksperymentalny "Waves", na którym fortepian jest prawie całkowicie zastąpiony przez syntezator. Według podobnego porządku dzielił się też koncert, a na wywołani na bis trzej muzycy zagrali jedną z kompozycji z debiutu. Przy tej okazji można się było przekonać, jak ten zespół rozwinął się w ciągu dwóch lat. Jestem przekonany, że trzecia płyta może wyjść już nakładem dużej wytwórni z europejską lub nawet światową dystrybucją. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się, wraz Ciesielskim, w Trójmieście!

fot. Paweł Wyszomirski/www.testigo.pl

fot. Paweł Wyszomirski/www.testigo.pl

Koncert Quatum Tio był premierą gdańską już wydanego materiału, "Duality: Particles & Waves" i "Gravity" można było kupić ze stolika w holu, natomiast występ Maciej Sikała Septet był debiutem tego składu, w dodatku debiutem, który był nagrywany na żywo i już jesienią będzie dostępny w formie płytowej. Szefowa Żaka Magda Renk od pewnego czasu inspiruje trójmiejskich jazzmanów do tworzenia jednorazowych składów z udziałem muzyków zagranicznych i do wydawania ich koncertów nagranych podczas Jazz Jantar. Takie projekty stworzyli już Dominik Bukowski i Piotr Lemańczyk, a Sikała swoje zaproszenie nieco zmodyfikował. Zrezygnował z zaproszenia zagranicznych jazzmanów, za to postawił na duży skład i zaprosił do niego muzyków, z którymi najbardziej lubi grać lub takich, z którymi najbardziej chciał zagrać. Wyszedł z tego septet następujący: lider na saksofonach tenorowym i sopranowym, Robert Majewski - kornet, flugelhorn, Grzegorz Nagórski - puzon, Tomasz Klepczyński klarnet basowy, Piotr Wyleżoł – fortepian, Andrzej Święs kontrabas i Sebastian Frankiewicz - perkusja. Zespół został niezwykle umiejętnie poukładany pokoleniowo -Sikała, Majewski i Nagórski to mistrzowie, którzy przekroczyli pięćdziesiątkę, Wyleżoł, Święs i Frankiewicz są uznanymi i rozchwytywanymi muzykami młodo-średniego pokolenia, a Klepczyński to osobiste odkrycie lidera. Klarnecista ukończył Akademię Muzyczną w Gdańsku dwukrotnie, ma dyplom klasyczny (na co dzień jest muzykiem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Bałtyckiej) oraz jazzowy i zagrał z sześcioma doświadczonymi jazzmanami znakomicie i bez kompleksów. Wszystko wskazuje na to, że Tomasz stoi u progu wspaniałej kariery jazzowej.

 

Na scenie Żaka usłyszeliśmy sześć kompozycji, które wejdą na zapowiadany album. Jeśli chodzi o repertuar, Sikała miał wolną rękę, jeśli nie liczyć sugestii od wspomnianej Magdy, by uczcił w jakiś sposób setną rocznicę urodzin genialnego kompozytora i wielkiego pianisty Theloniusa Monka. Maciek wykonał zadanie pisząc pastisz monkowskiego stylu kompozytorskiego. Z estrady podał dwie wersje tytułu tej kompozycji - "A Bit of Monk" lub "A Bit like Monk". Jakby się ten utwór nie nazywał, świetnie łapie cechy monkowatości, a w dodatku dawał wszystkim muzykom mnóstwo przestrzeni do wygrania się i do zabłyśnięcia. Ten numer szczególnie pokazywał, że tym programem Sikała sprawił przyjemność wszystkim - i publiczności i zaproszonym muzykom i mecenasom i sobie, a pewnie także duchowi Theloniusa. Wszystkie utwory napisane były tak, by popieścić ucho ładną melodią tematu, dać pole do popisu każdemu z sześciu magików, a przy okazji pomrugać inteligentnie w stronę tradycji jazzowej, I mam tu nie tylko na myśli tradycję hardbopową, gdyż tak zagrany koncert mógł się zdarzyć i pół wieku temu, ale także odnieść się do rodzimej, nadwiślańskiej jazzowości. Bo czyż takie tytuły jak "Septymoza mała", "Zmowa miauczenia" czy "Nie na temat" nie są Ptaszynem Wróblewskim w stanie czystym?

 

fot. Paweł Wyszomirski/www.testigo.pl


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce