Obraz artykułu Ulan Bator i Królestwo w Żaku

Ulan Bator i Królestwo w Żaku

John Lennon wyraził się kiedyś o francuskiej muzyce rockowej, mówiąc, że jest ona równie dobra, co angielskie wino. I nie, zdecydowanie nie był to komplement. O ile pewnie znalazłaby się grupa słuchaczy popierających tę tezę, to na pewno nie odnosi się ona do francuskiego projektu Ulan Bator.

Tak naprawdę trudno sformułować jakiekolwiek ogólniki, określające Ulan Bator. Zespół założony w pierwszej połowie lat 90. od początku skutecznie wymykał się wszelkim łatkom i uproszczeniom, a swoim najnowszym albumem "Stereolith" udowadnia, że ta tendencja będzie kontynuowana jeszcze długi czas (patrząc na ich tempo nagrywania możemy się tylko domyślać, że w ciągu kilku kolejnych lat wpadnie nam w rękę niejedno ich nowe wydawnictwo).

 

Ulan Bator pierwszeństwo podczas sobotniego wieczoru oddał zespołowi Królestwo, złożonemu z trzech muzyków: Max Białystok (gitara), Paweł Rucki (perkusja) oraz Sebastian Goertz (bas). Panowie po raz pierwszy zaprezentowali na żywo swój najnowszy album, "Ćwiczenia Repetytywne". Nie przeszedł on bez echa na portalach poświęconych polskiej alternatywnej muzyce, więc uważnie śledzący krajową sceną muzyczną mogli zapoznać się z materiałem jeszcze przed koncertem. I choć na występie wszystko wygrane było z jednakową precyzją, to wywołane wrażenie były z pewnością o wiele większe. Złożony z powtarzających się i zapętlonych fragmentów repertuar wprawiał słuchaczy w trans hipnotyzującymi dźwiękami wygrywanymi na basie, żeby po chwili gwałtownie wybudzić ich szaleńczą perkusją Pawła Ruckiego. Zbliżająca się do kakofonii, zawzięta współpraca instrumentów przerwana jest w kulminacyjnym momencie i zastąpiona prostszą, powtarzalną melodią, całkowicie odmieniając nastrój. Nawet najbardziej wydłużone partie nie są nużące; pozwalają za to słuchaczowi zupełnie odpłynąć, jednocześnie pozostawiając czające się w tle ostrzeżenie, że w każdej chwili pogrążeni w hipnozie odbiorcy mogą zostać zaskoczeni nagłym przejściem od post-rocka do jazzu. Rzucane na scenę światła (lejące się czerwienie przy żywiołowych partiach perkusyjnych i delikatne zimno-niebieskie łuny przy dominujących gitarach) idealnie podbijały wytworzoną atmosferę i pozwalały na doznania nie tylko dźwiękowe, ale również wizualne.

 

Ulan Bator zaledwie w zeszłym roku wydał album "Abracadabra", ale na koncert w gdańskim Żaku miał już gotowy i dopieszczony nowy krążek, "Stereolith". Głównym zamysłem było przedstawienie właśnie najnowszego wydawnictwa, jednak koncert rozpoczął się od dwóch kompozycji z poprzedniej płyty - "Chaos" oraz "Longues Distances". Spójność między obojgiem wydawnictw pokazuje, że pomysły Aumary'ego Cambuzata nie wyczerpują się wraz z końcem poszczególnych studyjnych sesji. Gładkie przejście od "Longues Distances" do "Blue Girl" wydaje się jak najbardziej naturalną koleją rzeczy, tak jakby Cambuzat miał ułożoną tę kompozycję dużo wcześniej. Jednocześnie "Stereolith" nieco odbiega od "Abracadabra"; wyszeptywane francuskie frazy zdominowały teksty w języku angielskim, choć i one są zaledwie drobnym dodatkiem do muzycznych kompozycji. Pierwszą rolę grają spokojniejsze melodie ("Ego Trip", "Lost", "Icarus") przeplecione oczywistym powrotem do krautrockowych korzeni ("NeuNeu") i eksperymentami instrumentalnymi w "Blue Girl" z wykorzystaniem gongu i żywiołowej perkusji. Podobnie jak w przypadku pierwszego zespołu, Ulan Bator z powodzeniem wprowadził publikę w muzyczny trans powabnie recytowanymi tekstami, psychodelicznymi wizualizacjami i łagodnymi gitarowymi melodiami. I tak jak zrobiło to wcześniej Królestwo, zaskoczył słuchaczy w środku koncertu zmianą w kierunku zdecydowanie mocniejszeo, progresywnego i post-rockowego "Stereolith" czy wspomnianego wcześniej "NeuNeu", wygranego z oszałamiającą energią na sam koniec występu i saksofonowym solo na długo po koncercie jeszcze kołaczącym się w głowach. To właśnie te dwa momenty były kluczowymi punktami podczas sobotniego koncertu, wskazując na niemożliwe do zaszufladkowania szerokie inspiracje i nieprzewidywalność twórczości Cambuzata.

 

Albumem "Stereolith" Aumary Cambuzat potwierdził swoją niepodważalną pozycję wśród najbardziej oryginalnych i nieobliczalnych europejskich artystów, a biorąc pod uwagę tempo, z jakim zespół nagrywa jeden krążek po drugim, w kolejnych latach można spodziewać się wielu nadzwyczajnych muzycznych doznań ze strony Ulan Bator.  


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce