Ten dwumetrowy Adonis gotyku miał tyle różnych zakrętów i historii, że spokojnie można by nimi obdzielić kilka książek. Nie tak łatwo było o równie jaskrawą postać w metalu lat 90., a co najważniejsze, za wszelkimi ekscesami szła bardzo dobra muzyka Type O Negative, bardzo dobre płyty i kultowe piosenki. Piosenki, w których widocznie odbijała się osobowość zespołowego frontmana. Poniżej wskazuję subiektywnie najlepsze z nich. Nie znasz? Przegrywasz.
"Die With Me" ("October Rust")
Zanim zaczniemy wspólnie piać nad pięknem twórczości Steele'a, warto przybliżyć kontekst. "October Rust" jest jedną z najpopularniejszych płyt Type O Negative i jednocześnie najbardziej melodyjną, otwierającą nowy rozdział w karierze grupy. Wpływy hardcore punka, stanowiące spuściznę po poprzednim zespole Petera - Carnivore, oraz echa industrialu zostały kompletnie relegowane z muzycznego trzonu formacji. Pozostał sam gotycki rock ożeniony z doom metalem, choć w tym przypadku szala i tak wyraźniej przechyla się na stronę tego pierwszego. Czy to jednak oznacza, że kwartet z Brooklynu zdecydował się na ckliwość do bólu? Po części tak. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie brzmieli tak lekko, przyswajalnie, w pewnym sensie nawet koniunkturalnie. Ma to swoje wady, bo "October Rust" to płyta nierówna, ale ma momenty na tyle mocne, by rekompensować niedogodności. "Die With Me" jest wręcz podręcznikowym dowodem na wielkość Type O Negative. Tekst o miłości do ukochanej kobiety stoi na skraju naiwności, do tego rozmarzona partia gitary i gustowny klawisz. Nie można oczywiście zapominać o wokalu Steele'a - brzmi bardzo dobrze, jak to u niego, ale dopiero gdy wchodzi w szczyt tęsknoty przy wersie: Lay your head down, for the last time, przepadam. Przepadniecie i wy.
"We Hate Everyone" ("Bloody Kisses")
Wcześniej wspominałem, że Peter Steele to człowiek kontrastów, niczym kreskówkowa postać. Pisałem też o widocznym wpływie jego charakteru na muzykę Type O Negative, a "We Hate Everyone" może posłużyć za dobry przykład. Tak naprawdę cała płyta "Bloody Kisses" może takim być, bez ograniczania się do jednego numeru, bo o ile "Black No.1" w sposób kpiący rozprawia się z quasi-gotkami, tak "Christian Woman" ma w sobie żar emocjonalny balansujący pomiędzy poezją studenta polonistyki a tanim pornosem. Jednocześnie dostajemy obok nich choćby "Kill All the White People", czyli idealnego kandydata na wskoczenie do dyskografii Carnivore i "We Hate Everyone" właśnie. W tym numerze gra wszystko. Od tekstu, gdzie stalowy Pete odnosi się do krytyki zespołu za rzekome sympatie nazistowskie (Right-wing commies/Leftist nazis/Point their fingers/Rumours linger), aż po samą konstrukcję kawałka. Nie wszędzie usłyszycie piosenkę, która zaczyna się od zrywu w konwencji hardcore punka (blisko temu wszystkiemu nawet do estetyki oi!), by przejść w gotyk napędzany melodyką godną samych Beatlesów. Brzmi nierozsądnie? Może i brzmi, ale wszelkie wątpliwości odejdą przy tak skocznym refrenie, że aż dziw bierze, jak mogły napisać go czołowe smutasy metalu lat 90.
"Everything Dies" ("World Coming Down")
Próbowałem, walczyłem i naprawdę robiłem wszystko, co mogłem, by nie umieszczać w tym zestawieniu najpopularniejszych szlagierów Type O Negative. Przecież wszyscy słyszeliśmy je milion razy na niejednej posiadówce, często nawet nie z własnej woli, a poza tym, ile można wałkować "Love You to Death" czy inne takie... Numery świetne, ale co za dużo, to jednak niezdrowo - nawet najbardziej wytrwały wampir nie może pić krwi identycznego pochodzenia w nieskończoność. Musiałem jednak umieścić "Everything Dies" w tym zestawieniu - jest po prostu zbyt wysmakowaną piosenką, bym z niej zrezygnował. Cały jej urok zaczyna się od prostych, ale nie prostackich słów, Steele bez ogródek opowiada o śmierci bliskich i nieuchronnym końcu, nie szuka wymyślnych określeń, jest właściwie na skraju obojętności. Oh God, I miss you/I really miss you - niby takie wyznanie brzmi jak szczyt banału, ale mimo wszystko trafia w serce. Zwłaszcza jeśli połączymy je z tym fenomenalnym riffem przewijającym się przez cały utwór. To coś, co określiłbym jako esencję Type O Negative - nikt tu nie wymyśla niczego na siłę, rzeczowe przekazanie emocji targających każdym z nas wygrywa z pseudopoetyckimi wynurzeniami. Tak właśnie trzeba.
"Dead Again" ("Dead Again")
Wiecie, za co lubię Petera Steele'a? W sumie za wiele rzeczy, bo przecież ten człowiek miał mnóstwo dobrych cech, ale najbardziej za jego zdolność przewidywania przyszłości. Kiedy w otwierającym numerze z pożegnalnej płyty Type O Negative śpiewa, że nie wierzy, jakim cudem znów umarł, na myśl przychodzi swoisty chichot losu. Bo przecież trzy lata później faktycznie umarł, chociaż... może znowu nas wszystkich wkręcił? Może znowu daliśmy się złapać na to jego mylące poczucie humoru, a on siedzi w jakiejś chatce nad jeziorem i zaśmiewa się w najlepsze ze swojego żartu? Kto wie. W każdym razie "Dead Again" jest całkiem sympatyczną płytą, biorąc dodatkowo pod uwagę to, jak bardzo sięga początków kariery zespołu. Utwór tytułowy, stanowiący tego przykład, zaczyna się przecież klasycznie, na pełnym doomie i majestacie, ale im dalej w las, tym więcej Misfits i Ramones. Wszystko to świetnie spina się z tekstem, w ramach którego Peter - jak to Peter - poddaje się procesowi samobiczowania. Choć z drugiej strony bardziej pasowałaby tu bliska mu pod koniec życia nomenklatura kościelna - on się tu spowiada. Przede wszystkim z tego, jakim przeklętym ćpunem jest i jak wiele przez to zmarnował. Jak to ustalili muzycy Brutal Truth: ekstremalne warunki wymagają ekstremalnych reakcji.
"World Coming Down" ("World Coming Down")
Lirycznie twórczość Type O Negative skupiała się na kilku tematach. Wiadomo - mrok, seks, miłość, śmierć, przy czym paradoksalnie w większości tych tekstów nie było czegoś, co nazwałbym totalnym dołem. Strzelałbym raczej w rozczarowanie, coś na skraju goryczy i smutku, ale wciąż utrzymane bardziej w klimacie cierpliwego smutku niż depresji absolutnej. Są jednak wyjątki. Pierwszym, który nasuwa mi się z automatu jest "Red Water (Christmas Mourning)", czyli prawdopodobnie najbardziej dojmujący od strony emocjonalnej numer tego zespołu. No prawie najbardziej. Palmę pierwszeństwa w tej kategorii przejmuje piosenka tytułowa z "World Coming Down". Jeśli w refrenie dostajemy komunikat, że świat podmiotu lirycznego wali się na kawałki, a doprowadził do tego on sam, to wiadomo jedno - jest źle, nawet bardzo źle. Przy czym dalej wcale nie wygląda to lepiej, bo przecież Peter komunikuje, że jest swoim własnym zakładnikiem. Wszystko to w akompaniamencie doom metalu najwyższej próby - z riffami, po których zostaje jedynie koniec świata, nic więcej. Takie to wszystko posępne i ponure, jednocześnie podane bez choćby grama taniego mroku, pantofli, żabotów i tuniki z podrzędnego lumpa. Po tym łatwo poznać profesjonalistów - Peter Steele był jednym z nich.