Obraz artykułu Prerie grozy. Halloween w nastroju dark country

Prerie grozy. Halloween w nastroju dark country

Country nie cieszy się najlepszą opinią. Mimo licznych, często owianych wręcz kultem wyjątków (jak chociażby Johnny Cash), całościowo gatunek jest postrzegany jako rodzaj gitarowego popu skierowanego do mieszkańców spalonego słońcem Teksasu, którzy mają skłonności do noszenia bujnych wąsów, kapeluszy z szerokim rondem i do przemocy domowej.

Chociaż stereotyp jest częściowo prawdziwy, muzyka country ma do zaoferowania znacznie więcej, ale nie zamierzam wychwalać radiowych zespołów, które łączą ów gatunek z klasycznym hard rockiem. Country bujnie rozkwita dzięki ponurej, gotyckiej atmosferze wzbudzającej skojarzenia chociażby ze świętem Halloween.

 

Surowe, często minimalistyczne utwory idealnie zazębiają się z ponurymi historiami rodem z horroru, a puste, oświetlone jedynie światłem księżyca prerie to doskonałe okoliczności do snucia ponurych opowieści. Dark country to ciekawe zjawisko, a poniżej znajdziecie zestawienie kilku zespołów, na które szczególnie warto zwrócić uwagę.

 

Those Poor Bastards
Duet o czarującej nazwie, jedno z najciekawszych zjawisk, jakie spotkało scenę ponurego country i każdorazowo dziw bierze, że Lonesome Wyatt (wokal i gitara) oraz The Minister (pozostałe instrumenty, w pełni anonimowy członek zespołu, który nie dołącza do Wyatta podczas koncertów) nie zrobili większej kariery. Muzycy z Wisconsin w unikalny sposób mieszają w tyglu szczyptę doom metalu, odrobinę Nicka Cave'a, garść klasyki gotyckiego rocka i przynajmniej dwa wiadra country i bluesa. Z powstałej mikstury następnie lepią wyjątkowo groteskowe i teatralne historie, których nie powstydziłby się szyderczy bliźniak Kinga Diamonda. Każdy element zgrywa się ze sobą idealnie - przesadne rozemocjonowanie Wyatta, krzyki tak intensywne i tak źle nagrane, że powodują przesterowanie wokalu oraz liczne sprzężenia, prostacka produkcja, minimalizm, wisielczo-prześmiewcze teksty oraz fantastyczne okładki. Those Poor Bastards zdecydowanie nie jest projektem dla wszystkich (dużo bardziej przystępny jest całkiem niezły solowy projekt lidera grupy - Lonesome Wyatt and The Holy Spooks), ale osoby, które dadzą Amerykanom szansę, momentalnie znajdą się w wagoniku zmierzającym ku intensywnej jeździe bez trzymanki.

Myssouri
Zdecydowanie bardziej przystępny zespół niż poprzednicy. Muzycznie oprócz country, słychać sporo wpływów gotyckiego rocka, Elvisa, Casha czy Iggy'ego Popa, a w szybszych utworach (na przykład "Devil On My Shoulder") nieśmiało wychyla się Misfits. Chociaż muzycy Myssouri nie wchodzą w tematykę horroru aż tak często i nie kreują karykaturalnych historii, a diabeł w tekstach pojawia się tylko od czasu do czasu, to świetnie generują ponury klimat i potrafią w interesujący sposób łączyć charakterystyczną, wpadającą w gotyk atmosferę z tandetą country (zwłaszcza na "War/Love Blues" z 2003 roku) . Rezultat jest zaskakująco udany, nie przeszkadza nawet to, że mamy do czynienia ze śmiertelnie poważnym zespołem, niesięgającym po wisielczy humor w ani jednym utworze. Amerykanie świetnie opanowali lawirowanie pomiędzy stylistykami, zlewając sporą ilość wpływów w spójną i naturalną masę.

Graveyard Train
Ze wszystkich grup, jakie zostaną tutaj wymienione zdecydowanie najbliżej im do klasycznego postrzegania muzyki country. Australijczycy dość sztywno trzymają się korzeni i tylko sporadycznie odbijają w bluegrass czy folk. Jest to także najbardziej tradycyjny zespół, jeżeli chodzi o używane instrumenty - elektryczne gitary ubarwione efektami pojawiają się bardzo rzadko, dominuje instrumentarium, na którym faktycznie można byłoby zagrać przed laty na prerii, a do tego liczne aranże wielu męskich głosów (tu i ówdzie da się wychwycić po aranżach wokalnych, że panowie nie stronili od słuchania swojego rodaka, Nicka Cave'a). Co sprawiło, że Graveyard Train znalazł się na tej liście? Teksty i nastrój - tematyka horroru i grozy jest tutaj wszechobecna (czego zresztą spodziewać się po grupie, która nagrała utwór "Ballad For Belzebub). Dodanie halloweenowego czynnika (wraz z lekkim sarkazmem) do grupy, która wydaje się wyjątkowo ortodoksyjna w brzmieniu i aranżach tworzy zaskakująco naturalny i hipnotyzujący klimat, który wciąga dużo bardziej niż powinien. Gdyby Tim Burton zaczął kręcić westerny w swoim groteskowym stylu, to właśnie Graveyard Train byłby najlepszym możliwym wyborem na zespół przygrywający w upiornym saloonie.

Creech Holler
Określają siebie jako zespół, którego muzyka przypomina butelkę whisky opróżnioną w środku nocy i jest to określenie zaskakująco trafne - muzyka Creech Holler przypomina upicie się na smutno. Nie jest to teatralny smutek, ale brak tutaj czarnego humoru czy prześmiewczego wyciągania strachów. Ekipa z Tennessee do pewnego stopnia czerpie z gotyku, ale to po prostu wisielcze country. Czuć w tym wyjątkową autentyczność - jestem w stanie w pełni uwierzyć, że muzycy Creech Holler mogliby w prywatnym życiu faktycznie zostać smutnymi kowbojami, a pomiędzy tworzonymi przez nich dźwiękami i słowami kryje się kilka halloweenowych naleciałości - czuć inspiracje tematyką egzorcyzmów, opętań i zła. Wszystko tutaj zgrywa się ze sobą doskonale i chociaż działalność zespołu została zawieszona kilka lat temu, ciągle mam nadzieję, że pewnego dnia powrócą z kolejnym materiałem.

Ghoultown
Do ostatniej chwili zastanawiałem się, czy umieścić ten zespół w zestawieniu. Z jednej strony muzycznie jest im zdecydowanie najdalej do omawianej tematyki, z drugiej to, jak bardzo ich misfitsopodobne rockabilly trzyma się konwencji Dzikiego Zachodu i horroru przy jednoczesnym zachowaniu wysokiego poziomu muzyki przeważyło szalę. Szalony czarny humor, przebojowość i naturalność w muzyce, a jednocześnie lekkość kompozycyjna i brak strachu przed spontaniczną tandetą - to cechy szczególne Ghoultown.

Country w mrocznym wydaniu okazuje się zaskakująco plastyczną muzyką, której specyficzny nastój nie ma sobie podobnych. Nawet jeżeli w dużym stopniu wciąż mamy do czynienia z tandetą dla amerykańskich rednecków, to na Halloween albo długie, ciemne noce surowe utwory o diable czyhającym gdzieś na rozdrożach będą jak znalazł.

fot. Those Poor Bastards




Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce