Po raz szósty bawiliśmy się na Electric City.
Czy była to najlepsza drum and bassowa, techno impreza? Nie. Czy były tłumy pod scenami? Nie. Czy warto było w sobotę być w B90? Tak.
POWOLI, NIE OD RAZU
Impreza wystartowała o 22, choć nie od razu odpalono fajerwerki. DJe puszczali swoje sety, jednak miało się wrażenie, że jest to bardziej próba niż impreza. O 22 w klubie kręciło się zaledwie kilka osób, a najbardziej obleganymi miejscami były bary i palarnia. Dopiero z czasem wszystko nabrało tempa. Ludzi przybywało, a pod scenami zaczęło się robić coraz bardziej energicznie.
PRZYGOTOWANE B90
B90 to jeden z nielicznych trójmiejskich klubów, gdzie nie da się przyczepić do technicznego, a dokładniej akustycznego przygotowania. Sobotniego wieczoru DJe grali równolegle na dwóch scenach i mimo tego, że dzieli je jedna ściana, to muzycy wzajemnie sobie nie przeszkadzali. – Najlepsze jest to, że tu jest drum, przechodzę, bach – techno. Świetne wygłuszenie – przyznał Maciek, jeden z uczestników imprezy. Trudno nie pochwalić technicznej strony, ale jak spodobała się muzyka?
KTO TU GRA?
Z drum and bass i techno mam tyle wspólnego, co z królową Elżbietą II. Innymi słowy wymuszoną eksperckość porzucę w tym artykule. Co nieco jednak o artystach sobotniego wieczoru wiem…
Podczas poprzednich odsłon Electric City bawili nas Dj Hell, James Ruskin, Narcotic Syntax, The Activator czy Anders Ilar. W tym roku mieliśmy okazje usłyszeć dwunastu artystów. Osobiście najbardziej wyczekiwałam dBridge, brytyjskiego producenta i artysty sceny drum and bass. Było warto czekać do drugiej by usłyszeć Darrena White’a ( tak właśnie brzmi jego prawdziwe imię). Uznawany jest on za jednego z najważniejszych i innowacyjnych DJów. Nie wiem czy to nie nazbyt wielkie słowa, ale z pewnością mogę powiedzieć, że nie zawiódł. Jeszcze zanim scenę przejął wspomniany dBridge mogliśmy usłyszeć Marcusa Intalexa. To także jedna z ciekawszych postaci sceny drum and bass i sobotniego wieczoru.
Ale nie tylko d&b królował w sobotę w B90. Techno również miało coś do powiedzenia. Jednym z najbardziej znanych reprezentantów tego nurtu na Electric City był Trevino. Podobno funkcjonuje on w tempie 120-130 uderzeń na minutę. Pot spływający po imprezowiczach może świadczyć o tym, że faktycznie tak jest.
W sumie usłyszeliśmy sześciu muzyków na głównej scenie i sześć osobowości sceny techno. Innymi słowy otrzymaliśmy sporą dawkę elektronicznej muzyki, publiczność dostała „kopa” energii, były tańce, tylko ta frekwencja… Może podczas kolejnej edycji wynik się poprawi?