Szeroko pojęta muzyka elektroakustyczna i improwizacyjna to wciąż zbyt ogólne i niepełne definicje próbujące w jakikolwiek sposób uchwycić twórczość tych dwóch gdańskich muzyków.
Osobno każdy z panów nie raz prezentował swoje odmienne muzyczne oblicza w różnych projektach. Jednym z nowszych efektów współpracy Jacaszka z innymi artystami jest trio Rimbaud, za pomocą niekonwencjonalnych aranżacji oddające hołd buntowniczemu francuskiemu poecie. Wojtczak, od dawna działający jako animator polskiej muzyki ludowej, połączył swoje inspiracje we współpracy z nowojorskimi muzykami, tworząc doceniony również za granicą krążek "Folk Five".
Co więc wyszło z połączenia muzycznych zainteresowań i zdolności Michała Jacaszka oraz Irka Wojtczaka tworzącym, na przekór masowym gustom, muzykę, którą najprościej określilibyśmy jako trudną? O tym mogli się przekonać wszyscy, którzy zjawili się 22 maja w niedzielne późne popołudnie w klubie B90, gdzie obaj muzycy zagrali swój premierowy wspólny koncert.
Muzyka "trudna" dotyczy nie tylko węższej grupy odbiorców, ale także trudności z jej opisaniem - to przede wszystkim cudowna, nastrojowa nieregularność dźwięków, które na przemian nabierają tempa i opadają, wymagając wytężonego skupienia od słuchacza. Mimo momentów, w których muzyczne tło tworzone przez Jacaszka zdaje się bardziej uporządkowane, jak i tych, w których Irek Wojtczak wydobywa z saksofonu prostsze, powtarzalne dźwięki, muzyczna całość zdecydowanie nie należy do rytmicznych sekwencji, które łatwo wpadają w ucho i z podobną łatwością odtwarzane są przez nas w pamięci, choć niewątpliwie cała atmosfera koncertu oraz wszystkie doznania zostają zapamiętane na bardzo długo.
Użyte wcześniej w odniesieniu do roli Jacaszka słowo "tło" również jest dość przewrotne. Miejscami faktycznie wydawać by się mogło, że jego wkład w koncert to otoczka tworząca podkład pod instrumentalne wariacje Wojtczaka. Innym razem właśnie te różnego rodzaju trzaski, przeszywające i świdrujące tony wychodzą na pierwszy plan, zupełnie przytłumiając dźwięki wydobywające się z instrumentów dętych. W efekcie nie można tu wyróżnić muzyka pierwszoplanowego - panowie grają w muzycznej symbiozie, gdzie ich twórczość idealnie się uzupełnia, jednocześnie nie odsuwając żadnego z muzyków w cień.
W kwestii muzycznych stylów panowie również nie stawiali na monotonność. Momentami całość miała charakter zdecydowanie bardziej dynamiczny, elektroniczny i nowoczesny; za chwilę z kolei dźwięki opracowane przez Jacaszka stawały się lżejsze i spokojniejsze, jakby z zupełnie innej muzycznej epoki. W podobny sposób publiczność nastrajał Irek Wojtczak, przechodząc raz po raz od bardziej dynamicznych partii na saksofonie do pojedynczych, długich dźwięków wtapiających się w muzyczne tło.
Ci, którzy przyszli na koncert gdańskich artystów w celu zrelaksowania się oraz wyciszenia mogli wyjść nie spełniwszy tych oczekiwań, bo muzyki tworzonej przez Jacaszka i Wojtczaka, choć pięknej, nie da się biernie chłonąć. Połamane rytmicznie, połączone ze sobą fragmenty, wkradają się do naszej pamięci, wywołując gonitwę myśli. Zmieniający się nastrój koncertu nie pozwala się do końca wyciszyć. Wydobywające sie z instrumentów raz cichsze, a raz rozdzierające dźwięki, to lżejsze, to mocniejsze uderzenia, oraz zgrzyty, trzaski i wwiercające się w umysł tony mają skutek wręcz odwrotny, wywołując lawinę emocji, obrazów i myśli. Celowa rezygnacja z jakiegokolwiek tekstu i postawienie wyłącznie na muzykę instrumentalną jest kolejną zaletą twórczości Jacaszka i Wojtczaka; słowa w tym wypadku mogłyby przyćmić i zepchnąć na dalszy plan to, co w tym jest najważniejsze. Poza tym, brak jakiegokolwiek tekstu pozostawia odbiorcy więcej wolności w odbiorze i interpretacji, wywołując skrajnie różne reakcje. To właśnie ten muzyczny minimalizm, obok niesamowitej wrażliwości obu muzyków, świadczy o emocjonalnym bogactwie muzyki Jacaszka i Wojtczaka.
Niestety niska frekwencja pokazała, że nie wszyscy są gotowi na tak intensywny i wyczerpujący odbiór muzyki. Wielu słuchaczom muzyka tak bardzo eksperymentalna może się mylnie kojarzyć z czymś nudnym i jednostajnym. Choć faktycznie twórczość Michała Jacaszka i Irka Wojtczaka nie należy do najłatwiejszych, to zdecydowanie warto "przemęczyć się" tak pięknie, przyjemnie i wzbogacająco.