Dziarma, wokalistka - a nie raperka, do czego wrócimy za moment - właśnie wypuściła swoją debiutancką EP-kę. Dość szybko okazało się, że w układaniu zwrotek pomogli jej ghostwriterzy (czyli osoby, które piszą za kogoś teksty). W środowisku zrobiła się mała afera, bo jak to możliwe, że ktoś, kto nie pisze własnych tekstów może rapować? Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że wśród pomocnych duszków Dziarmy jest mikrofonowa czołówka kraju. Niektórzy od razu zakrzyknęli: Oszustwo, nigdzie nie ma tego jasno napisane! A wystarczy wejść w creditsy każdego kawałka, by szybko wyjaśnić tę szokującą Tajemnicę Sagali. Nie brakło lekko lub mocno seksistowskich komentarzy, ale na te spuścimy zasłonę milczenia. Natomiast sytuacja z Dziarmą daje niezły obraz tego, jakie oczekiwania ma część publiczności i część branży wobec tej formy wyrazu. Mimo wielkich pieniędzy w rapie, wielu wciąż myśli kategoriami ławki i autentyczności przekazu, zakładając, że rap napisany przez kogoś innego jest z automatu wadliwy.
Po pierwsze, Dziarma nie czuje się raperką, co sama mocno podkreśla. Mówi o sobie, że jest wokalistką, a rap jest tylko jedną formą głosowej ekspresji. Jeśli chcę mieć na płycie skrzypce, dzwonię po skrzypka, jeśli rap, to po rapera, dość prosta zależność. Po drugie, fascynujący jest brak zrozumienia dla profesjonalnego sposobu tworzenia muzyki popularnej, który jest bliższy sportom zespołowym, aniżeli samotnym wyprawom z piórem na parapecie. Zresztą nawet w obiegu rapowym nie brakuje klasyków, które nie zostały napisane przez tego, kto je rapuje. Od "Boyz-n-the-Hood" Eazy'ego E, który napisał Ice Cube, przez "Still D.R.E.", gdzie znanemu lekarzowi pomógł Jay-Z, aż po niezliczone hity z dyskografii Kanyego Westa i Drake'a, ghostwriting to śpiewka stara jak sam komercyjny sukces rapu.
Wracając do kwestii sportu zespołowego, wystarczy przyjrzeć się creditsom popowych kawałków - kilkoro producenckich postaci, ktoś, kto napisał hook (często więcej niż jedna osoba), autorzy i autorki tekstów... Często dostajemy dwucyfrowy bilans ludzi zaangażowanych w radiowy przebój. Polski rap mimo de facto bycia muzyką popularną, dopiero od niedawna uczy się zatrudniania osobnych ludzi od refrenów, powoli wprowadza się instytucję producenta wykonawczego czy pomoc przy pisaniu tekstów. Amerykański hip-hop dość szybko trafił pod skrzydła majorsów, którzy formułę wypracowywania hitów mieli sprawdzoną na przestrzeni dekad. Polscy majorsi spalili swoje wejście w świat rapu zabrudzeniem się przez hip-hopolo i ta muzyka cieszy się sporą dozą niezależności. Ma to swoje jasne strony - zdecydowanie więcej niż ciemnych, oczywiście. Ale na koniec na braku profesjonalnej opieki choćby nad refrenami cierpi publiczność, skazana na słuchanie nieudanych hooków, koślawych zaśpiewów czy nerwowego dukania w miejsce chwytliwej melodii.
Dziarmę nie interesuje bycie raperką, chce być po prostu gwiazdą muzyki popularnej. Czy ghostwriting stoi w sprzeczności z tradycyjnym etosem rapowym? Być może, ale tego etosu nie ma co aplikować do młodej wokalistki, która rap traktuje na równi ze śpiewaniem, jako kolejną broń w głosowym arsenale. Poza tym lepiej, jeśli muzyka pop sięga po sprawdzone rapowe nazwiska, w innym przypadku mamy koszmarki w rodzaju numeru Kombi z MC Silkiem. Dziarma to artystka ze sporym potencjałem, trochę głupio byłoby go ograniczać rozkminami na temat przekazu i autentyczności - kategoriami, których znaczenie w naszych czasach kompletnie się zmieniło i zmutowało.