Obraz artykułu Jaaa!: Nieszablonowa elektronika w oparach czerwieni

Jaaa!: Nieszablonowa elektronika w oparach czerwieni

Trzech muzyków i głowy pełne inspiracji. Zabawa z elektroniką, improwizacje, a przede wszystkim nietuzinkowy wokal, własny język i oryginalna koncepcja. Tak pokrótce można streścić pomysł na muzykę w wykonaniu zespołu Jaaa!.

Ich audiowizualne widowisko na Soundrive Festival w 2016 roku zapadło mi głęboko w pamięci jako jeden z najciekawszych występów w historii imprezy. Wtedy wprowadzali festiwalowiczów w bajkowy świat Remika, bohatera świetnie przyjętej debiutanckiej płyty, a tym razem zagrali w przytulnej koncertowej sali Stacji Orunia. Co zmieniło się od ich ostatniej wizyty w Gdańsku?

 

Założyciele niezależnej wytwórni Sadki Rec, nie bez powodu uważani są za jednych z najoryginalniejszych i najbardziej obiecujących twórców elektroniki w naszym kraju. To wszechstronnie utalentowani, wrażliwi na piękno artyści, którzy poprzez dźwięki opowiadają poruszające historie. Ta o losach Remika - wrażliwego introwertycznego chłopca, żyjącego w świecie własnej wyobraźni, a następnie nabierającego odwagi, by zmierzyć się z rzeczywistością przy wsparciu Bujillo - fantastycznie sprawdza się w wersji koncertowej. Elektroniczne sample i klawiszowe improwizacje z dodatkiem wyrazistej gitary, przesterów i miarowych uderzeń w bęben na żywo nabrały jeszcze więcej pejzażowości i hipnotycznego charakteru. Dopełnił je czysty, pełen charyzmy głos Mirona Grzegorkiewicza, którego wokalnie wspierał Kamil Pater.

Jaaa! Rysunek Edyty Krzyżanowskiej przedstawiający zespół.

Muzycy zaprezentowali przekrojowy materiał z obydwu albumów, opierając swój występ na kontrastach. Kompozycje z "Bujillo" świetnie wpasowały się w koncertową setlistę, stanowiąc nostalgiczną, refleksyjną przeciwwagę dla bardziej tanecznych i eksperymentalnych fragmentów "Remika". Okazji do kołysania się w rytm płynących ze sceny dźwięków było bardzo dużo - utwory kipiały energią i urzekały naturalną lekkością. Było transowo, melodyjnie, a momentami wręcz przebojowo.

 

Scenicznemu szaleństwu dał się ponieść wokalista, który wykorzystywał każdą wolną chwilę na radosne pląsy. Tym samym zarażał pozytywną energią zgromadzoną publiczność, która chętnie uległa namowom do opuszczenia wygodnych krzesełek i bez większych problemów dała się zaprosić do wspólnego tańca. Wywołało to szczere uśmiechy na twarzach muzyków. A jak występ wyglądał od strony wizualnej?

 

Tu nastąpiła zdecydowana zmiana - spektakl tym razem przybrał jednolitą, ognistą barwę czerwieni, a scenę spowiła gęsta mgła, nadająca muzyce mrocznego, nieco niepokojącego charakteru. Zespół celowo zrezygnował z wizualizacji, chcąc skoncentrować uwagę słuchaczy na dźwiękowej różnorodności i nie starając się na siłę znaleźć godnego następcy dla Karoliny Głusiec, która zdecydowała się na zagraniczną karierę. Tym samym udało się wydobyć z poszczególnych kompozycji jeszcze więcej emocji - od niepokoju, lęku, melancholii, i refleksyjności, aż po nieskrępowaną radość.

Jaaa! Rysunek Edyty Krzyżanowskiej przedstawiający zespół.

Koncert Jaaa! nie był jedyną atrakcją sobotniego wieczoru w Stacji Orunia. Przed występem tria nadarzyła się okazja, by posłuchać na żywo uczestników warsztatów, którzy poznawali tajniki programu Ableton oraz homerecordingu pod czujnym okiem Macieja Stendka, znanego z projektu Lasy i koncertowego składu Reni Jusis. Każdy z uczniów trójmiejskiego twórcy miał około piętnastu minut na prezentację swoich pomysłów, nad którymi pracował przez dziesięć tygodni. Usłyszeliśmy zarówno bardziej dynamiczne, jak i refleksyjne kompozycje, niektóre pełne mroku, inne z dodatkiem wokalu czy gitary. Każda z nich zabrzmiała obiecująco. Prowadzone były również zapisy na kolejną edycję zajęć.

 

Jarek Kowal recenzując drugi album zespołu przyznał, że nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić, dlaczego fenomenalnie przygotowane, rewelacyjnie brzmiące i pełne emocji koncerty Jaaa! nie zapełniają największych sal w tym kraju. Ja także tego nie pojmuję. Trzymam mocno kciuki, by ta sytuacja uległa zmianie jak najszybciej. Wizyta tria w Gdańsku była ostatnią na wiosennej trasie promującej "Bujillo". Kto nie dotarł do Stacji Orunia, ominął naprawdę świetny, pełen emocji występ.

Rysunki: Edyta Krzyżanowska

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce