Chociaż na nową płytę Szklanych Oczu (obecnie najbardziej ekscytującego młodego zespołu post-punkowego w tym kraju) czekamy już cztery lata, nie oznacza to, że zespół zaprzestał twórczej działalności. Tym bardziej nie można tego powiedzieć o liderce, Ani Grąbczewskiej, która w międzyczasie zajmowała się własnymi wystawami intermedialnymi, występowała w przeróżnych konfiguracjach z Marcinem Świetlickim, dograła się na debiutancki materiał Morświna, zaangażowała się w przejmującą spuściznę po legendarnym zespole Parchy, w krakowską anty-supergrupę PiTiEsDi, a w zeszłym roku jako Ania Grr wydała wraz z producentem Paszką quasi-hyperpopową, eksperymentalną EP-kę "Bajki". Gdzieś po drodze naturalnie zrodziła się do tego współpraca pomiędzy nią a Jakubem Novákiem, frontmanem czeskiego Šamanovo Zboží, któremu nawiązana kilka lat temu przyjaźń ze Szklanymi Oczami otworzyła dostęp do polskiej publiczności.
Rzeka z nazwy zespołu i tytułu EP-ki połączyła tych dwoje w sensie całkiem dosłownym - ich pierwsze wspólne nagranie to właśnie piosenka "Odra", pierwotnie zarejestrowana rok temu nad brzegiem Kłodnicy, jednego z prawostronnych odrzańskich dorzeczy. Jej dwujęzyczny - jak w niemal wszystkich utworach duetu - tekst łączy w sobie opowieść o powodzi z 1997 roku i o ratowaniu ryb nad Rabą, a składają się na nią wyłącznie oszczędna, nabierająca z czasem odrobinę nerwu melodia gitary akustycznej podbita cichym, smyczkowym szuraniem kontrabasu. Grąbczewska i Novák śpiewają z nieprzesadzonym dramatyzmem, przyjmując romantyczną, może nawet nieco męczeńską perspektywę wioskowego mieszkańca, który za cenę własnego utonięcia gotów jest uratować umierające z wyschnięcia ryby wyrzucone na brzeg: Woda podnosi się / a ja opadam z sił / ale ocalę je wszystkie / jam jest wielki wojownik.
Perspektywa ta nie dziwi to o tyle, że w swoich pracach intermedialnych Grąbczewska podejmuje tematykę męczeństwa i polskiej martyrologii. Natomiast uwydatniona w tytułowym numerze ludowość przybiera na sile w hipnotycznym "Tarara". Pozornie niewinna melodia nucona przez wokalistkę Szklanych Oczu przechodzi w mknącą, zrytmizowaną wokalnie historię przywołującą rubaszną scenerię rodem z sabatu czarownic. Całość zaczyna wirować jak w pogańskim, opętańczym transie, który przerywa ciężka ściana dźwięku thereminu Nováka, wznosząca się ponad melodię niczym retro-futurystyczny monument.
Lider Šamanovo Zboží wypada w tym materiale wyjątkowo łagodnie, zwłaszcza kiedy wchodzi w sielankowe, dwugłosowe harmonie z Grąbczewską w piosence "Szlag". Operuje wysoką, anielską wręcz manierą chowającego się po lasach mitycznego barda, przy czym głosy obojga mają niezwykle oniryczne właściwości. Wyraźnie przoduje w tym żeńska połowa duetu, która jawi się jako najbardziej charyzmatyczna współczesna polska wokalistka. Jej charakterystycznych syrenich wokaliz na "Odrze" jest mniej niż w Szklanych Oczach, ale w doprawionym jazzującą sekcją rytmiczną i minorową trąbką "Ostatnio" popisuje się wspaniałym, zniuansowanym liryzmem, z lekkością wyciągniętymi w górę rejestrami i przepiękną dykcją. Także typowa dla niej fizyczna poetyka odcisnęła się na tym materiale mocno autorskim piętnem - w tym samym numerze śpiewa - w kontekście trwania w gnijącej relacji - o połykaniu ziaren piasku, byciu rozszarpywanym przez łabędzie i żołędziach wbitych w oczodoły.
Od pierwszych sekund "Odry" jasne jest, kto za tym przedsięwzięciem stoi. Choćby dla niesamowitych głosów tych dwojga i bardzo wyrazistych tekstów, ocierających się o romansującą z turpistyczną ludowością psychodelię, warto po tę EP-kę sięgnąć. We znaki daje się natomiast nieco przesadzona ascetyczność aranżacji i skandalicznie niewykorzystany potencjał Nováka jako wirtuoza thereminu. To kosmiczne, odrealnione brzmienie mogłoby pociągnąć muzykę w rejony nieco bardziej freak-folkowe, jeszcze bardziej wzmacniając jej dziwaczny, do głębi autorski charakter.
wydanie własne/2024