Przełomowym dla Czechów momentem było wydanie w 2019 roku wybitnej płyty "Čtvrtá polnice" - jednego z najbardziej spektakularnych albumów w ówczesnej Europie, który nie zyskał niestety należytego rozgłosu. Ziejący apokaliptyczną wizją materiał został jednak zauważony przez katowicki zespół Szklane Oczy, który niejako otworzył Šamanovo Zboží dostęp do polskiej publiczności i koncertów również z Ciśnieniem.
Wspólny występ Šamanovo i Szklanych Oczu podczas urodzin krakowskiego klubu Baza w 2022 roku zyskał w lokalnym środowisku status niemal legendarny, a przyjaźń z Ciśnieniem poskutkowała zaangażowaniem basisty Michała Paducha do miksowania nowego, pożegnalnego wydawnictwa Zeměkout, które nie ma może aż tyle rozmachu, co "Čtvrtá polnice", ale to wciąż drugie najlepsze - zaraz po nim - dokonanie Czechów.
"Zeměkout" to post-progresywna mieszanka onirycznej psychodelii, skomplikowanego rytmicznie math-rocka i snującego się post-rocka, w której słychać echa zarówno June of 44, jak i King Crimson. Na poprzedniej płycie zrównoważono tę stylistykę wpływami ciężkiego, ale całkiem nośnego avant-funku, tutaj raczej go nie znajdziemy. Jest znacznie więcej przestrzeni podporządkowanej dźwiękowej narracji, która mimo okołoprogresywnego charakteru i biblijnych nawiązań, nie popada w egzaltowaną pompatyczność, co pozostaje chyba największym i najłatwiejszym do popełnienia grzechem w tego rodzaju muzyce.
Szczególnego charakteru Šamanovo Zboží dopełniają kosmiczne brzmienie thereminu i plastyczny, charyzmatyczny wokal Jakuba Nováka, który raz brzmi jak maniakalnie natchniony szaman (na przykład w końcówce "Příchozí"), a chwilę później czystym, anielskim głosem wyśpiewuje z delikatnością impresyjny "Rituál". W tekstach czają się w dodatku trudne do odszyfrowania aluzje do Biblii - tytułowy numer rozpoczyna się przywołaniem postaci świętego Jana, "Šalamoun" poświęcony jest królowi Salomonowi, a w "Příchozí" lider śpiewa o wejrzeniu złu (diabłu) prosto w oczy.
Szczególnie wyróżnia się trwające ponad dziewięć minut, malownicze "V tmách" z tekstem i wokalem Martina Dytko, który miota się między emocjonalną recytacją a introwertycznym podśpiewywaniem. Od połowy utworu do płynących gitar dołącza jazzująca sekcja, główny motyw przyspiesza, zaczyna się rozwarstwiać i komplikować, by ostatecznie zakończyć się żałobną partią thereminu i nuconym niczym kojąca kołysanka odprowadzeniem. Poprzedza go kontrastujący "Mlýn" z pędzącą na złamanie karku figurą rytmiczną i brutalnym riffem, przypominający przez to najbardziej ambitny kompozycyjnie post-hardcore. Do tego wycedzony przez zęby tekst o młynie przegryzającym kość... Najmniej imponująco wypada prosty, sielankowy "Rituál", ale sprawdza się całkiem nieźle jako chwila wytchnienia po basowej galopadzie zamykającej mroczne, przytłaczające paranoicznym klawiszowym ambientem "Příchozí".
Łabędzi śpiew w wykonaniu Šamanovo Zboží wybrzmiewa znacznie łagodniej niż jego katastroficzne opus magnum sprzed pięciu lat, ale to wciąż śpiew pewny, oparty na patentach doprowadzonych do perfekcji na poprzedniej płycie. "Zeměkout" wydaje się bardziej uduchowionym, narracyjnym albumem, zorientowanym na "malarskie", panoramiczne kompozycje. Miejmy nadzieję, że to nie będzie faktycznie koniec brneńczyków, bo - obok Panoptikum - stanowią potężną siłę czeskiej alternatywy.
wydanie własne/2024