Obydwa odniesienia są zarazem celne, jak i krzywdzące. Dybuk z The Analogs łączą nazwisko lidera, dobra produkcja i przywiązywanie wagi do finalnych szlifów kompozycji, podobieństw do Jadu jest znacznie więcej, ale można je sprowadzić do tego, że i jedna, i druga grupa przedstawia uwspółcześnioną wariację na temat starych materiałów Siekiery, przy czym stołeczno-gdyński zespół bazuje na toporności i prostocie, a trio ze Szczecina chętniej sięga po metalowe wpływy i wykracza poza obraną koncepcję.
To okazuje się największą zaletą "Pożogi" - inspiracje są czytelne, ale do prostego, klasycznego punk rocka dorzucono trochę black lub thrash metalu. Co rusz pojawia się jakieś mniej oczywiste rozwiązanie, ale zawsze wplecione w taki sposób, że muzyka nie traci ani na impecie, ani na naturalności. Dybuk wykazał się dużą świadomością w obrębie tego, co chce osiągnąć i wywiązuje się z zadania, często wybierając proste zagrywki, których wzajemne złożenie ze sobą daje nową jakość. W rezultacie choć "Pożoga" jest debiutem, zespół już wypracował własny styl.
Dybuk: Oddałem kasetom całe moje młode serce, były oknem na świat (wywiad)
Podobnie jest z realizacją materiału - Dybuk ma chropowate, brudne brzmienie, które przywodzi na myśl rodzime produkcje z początku lat 90., ale szczecinianie są ukręceni znaczne lepiej. Mimo klasycznej produkcji, żadna nuta nie ginie pod rozkręconymi przesterami, zespół zachowuje pełną czytelność, dzięki czemu można docenić pomniejsze detale aranżacyjne, jest ich niemało. Gdybym usilnie miał szukać elementów, które warto byłoby poprawić, to wskazałbym na wokal - wyraźne frazowanie i przemyślane osadzenie linii wokalnych to za mało, by pozbyć się wrażenia, że zespół zyskałby na agresywniejszej manierze. Zwłaszcza, że trafiają się na albumie pojedyncze momenty, gdy w głosie Kamila Rosiaka da się znaleźć więcej wściekłości. Wiele zespół zyskuje z kolei na tekstach w ojczystym języku - nie dość, że są dobrze napisane (podobnie jak muzyka - proste, dobitne i charakterne), to jeszcze wyartykułowane w przykuwający uwagę sposób.
Dodatkowo trzeba pochwalić kasetowe wydanie Iskra Cassettes. Elegancka prostota strony wizualnej doskonale dopełnia muzykę, zwłaszcza że alternatywna okładka taśmy okazuje się tak naprawdę znacznie lepsza od dość przeciętnej pierwotnej grafiki. Do tego prosta, wzorowana na starych kserówkach wkładka drukowana risografem prezentuje się wyjątkowo estetyczna i idzie w parze zarówno z kierunkiem obranym przez Dybuk, jak i przez wydawnictwo. Trudno też uciec od wrażenia, że analogowe nośniki zdecydowanie najlepiej pasują do tego typu grania.
Dybuk świetnie miesza na "Pożodze" siekierową toporność z własnym stylem i metalowymi naleciałościami. Czuć w tym ducha niezależności i chęć zrobienia czegoś własnego, a nie ślepego podążania za modą. Ten trwający dokładnie 21 minut i 37 sekund (co zapewne nie jest przypadkiem) album może nie jest wolny od pomniejszych wad, ale wciąga i trudno się od niego oderwać. Nawet jeżeli w ostatecznym rozrachunku nie będzie to materiał przełomowy, który wywróci rodzimą scenę do góry nogami, to pozostaje bardzo udanym wydawnictwem o własnym charakterze.
Kaseta "Pożoga" Dybuka w sklepie internetowym Iskra Cassettes
Iskra Cassettes/2024