Doprowadzona do szczytu absurdu dyskusja wokół tego, czy Gruzja gra black metal, czy nie, towarzyszy zespołowi od pierwszej płyty. Zespół od samego początku stawiał na przekraczanie granic - stylistycznych i obyczajowych - wyśmiewając przy tym anachroniczne straszenie odbiorcy szatanem. Chociaż dwie pierwsze płyty zasadniczo różniły się od siebie, to spajały je inteligentne nawiązania do tradycji polskiej piosenki i wyraźna fascynacja post-punkiem. Punktem zwrotnym był soundtrack do gry "Priest Simulator" wydany jako "Vulgator", który okazał się pójściem na łatwiznę i eskalacją gimnazjalnego humoru ubranego w toporną przebojowość. "Koniec wakacji" to natomiast najbardziej eksperymentalny materiał w karierze grupy.
Od razu słyszymy, że Gruzja wraca do klimatu samonapędzającej się patologii dobrze znanej z jej początków. Zamiast kontynuowania romansu z post-punkiem i nową falą, zwraca się tym razem ku techno ("Moda nienawiści"), eksperymentom z elektroniką ("Pomnik", "Następna stacja: Getto") i industrialowi ("Już po dzwonku" z gościnnym udziałem Larmo). Zdaje się, że zespół miał aspiracje na najbardziej ambitną muzycznie płytę, ale łatwo odnieść wrażenie, że niektóre kompozycje uległy przez to kombinowanie rozwodnieniu i nie zawsze uderzają z oczekiwanym impetem. Najlepiej wypada wśród nich zaaranżowana na kłótnię wokalistów "Moda nienawiści", na której zespół zapowiada: Następna Gruzja to będzie opera. Nie będę zdziwiony, jeśli dotrzyma słowa.
Gruzja: My to strach, lęk, zazdrość, głowa w dupie i resentyment (wywiad)
Oczywiście Gruzini nie zrezygnowali z czadu. Hardcore-punkowa wściekłość i brutalny rytm doskonale korespondują z intertekstualnymi lirykami, które w końcu wróciły do łask. "Od przedszkola do okopa" bez hamulców trawestuje legionową pieśń "Wojenko, wojenko" i przebój "Wszystkie dzieci nasze są" Majki Jeżowskiej, umieszczając je w scenerii zbrodni wojennych. Wojna według Gruzji to zresztą nie tylko bieganie z karabinami po polu bitwy. To przemoc domowa, o której szalenie sugestywnie swoim grobowym głosem opowiada Dominik Gac w numerze "Do pokoju", czy też odwieczny konflikt polsko-polski z utworu "Wojna domowa", wykorzystującym fragmenty szlagieru Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego "Piosenka jest dobra na wszystko".
W "Sałynce" pojawia się nawet "Sen srebrny Salomei" wieszcza Słowackiego, który Stawrogin wyśpiewuje z natchnieniem przypominającym Wędrowców~Tułaczy~Zbiegów. Nie dziwi, że to właśnie jego wokale robią największe wrażenie, bo od zawsze był na tej płaszczyźnie dziką kartą zespołu. Podoba mi się też większa śmiałość u Gaca, który śpiewa dużo częściej. Limbo z kolei został chyba skrzywdzony przez miksy, bo tak irytującego skrzeczenia w jego wykonaniu nie słyszałem nigdy.
"Koniec wakacji" to powrót do nurkowania w degrengoladzie. Absurd ustąpił miejsca dociekaniu źródeł wojny, przemocy i zbrodni, a to nowość u Gruzji, która tym razem pozwala sobie nawet na śladową emocjonalność i poważniejszy ton. Jednocześnie to płyta napakowana tyloma pomysłami i kontekstami, że trochę przerosły całokształt i osłabiły ogólne wrażenie. Powstał chaos, którego nie dało się ujarzmić. Największym atutem jest na pewno surowa bezpośredniość, która staje się pretekstem do ponurych refleksji, a przy tym szyderstwa z "polskiej estrady". Gruzja powoli odzyskuje formę i udowadnia, że z całym swoim turpistycznym zapleczem nie jest tylko obleśnym żartem pijanego wujka, choć może nawet chciałaby nim być.
wydanie własne/2023