Obraz artykułu Lotto - "Summer"

Lotto - "Summer"

70%

Kto to widział, żeby dorosły zespół wypuścił dwie płyty na raz? A jednak najpopularniejszy krajowy przedstawiciel sceny transowej, trio Lotto, właśnie taki ruch poczynił. "Summer" i "Axolotl" mają pokazać nowe zainteresowania brzmieniowe grupy i odświeżyć charakterystyczną dla niej formułę. Drugie z tych założeń nie jest łatwe do zrealizowania, a muzycy zdają się do pewnego stopnia iść na łatwiznę, prezentując łatwo kontrastujące ze sobą granie akustyczne i elektroniczne. Czy podołali? Na początek przyjrzyjmy się "Summer".

To ta część dyptyku, którą utrzymano w całości w brzmieniach akustycznych. Lotto śmiało operuje tutaj ciszą, a nawet balansuje na granicy słyszalności, co jest dużą rozbieżnością w porównaniu z poprzednią propozycją zespołu - zanurzonym w rejestrach noise'owych "Hours After". Niezmienna pozostaje konieczność głębokiego skupienia, niezbędnego do pełnego zaangażowania się w przeżywanie tych dźwięków. Po raz pierwszy jednak trio niebezpiecznie skręca w kierunku muzyki tła.

 

Głównym zarzutem wobec "Summer" jest całkowita jednolitość brzmienia. Gdy do tego dochodzi wrażenie, jakby zespół chciał pomysł na jeden utwór rozciągnąć na długość całej płyty, robi się dość nudno. Nawet poziom głośności pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie. Wyróżnia się "Oranges" - od pierwszej sekundy duże wrażenie wywiera mocny wjazd talerzy perkusyjnych, które brzmią znacznie głośniej niż w dwóch początkowych utworach. Stały poziom ciszy ma też zaletę w postaci szczególnej ekspozycji kontrabasu Mike'a Majkowskiego - w "Asking" i "Melody" ciepłe dudnienie przynosi delikatną satysfakcję, jakby tych dźwięków nie dało się łatwo zdmuchnąć.

 

W muzyce transowej niełatwą sztuką jest utrzymanie uwagi słuchacza. Skoro podstawą jest repetycja, w jej obrębie powinny dokonywać się jakieś zmiany, niuanse, które testują uwagę i działają na korzyść słuchowej immersji. Za wzorzec takiego grania stawiam "Hanging Gardens" The Necks, natomiast na "Summer" tego także zabrakło. O ile znajdziemy tu leniwe, płynące rytmy, które nawet przy pierwszym kontakcie mogą zaangażować ("Asking"), o tyle w dalszej części płyty to wszystko rozmywa się, a za rytmem podążają już tylko muzycy. Najbardziej wyróżnia się zamykający płytę "Someone", który przypomina perkusyjny ambient Petera Orinsa, pozbawiony jednak punktu kulminacyjnego. Z kolei "Situation" przełamuje monotonię przez skłaniające się ku jazzowi partie Pawła Szpury.

 

Trudno odmówić tej płycie pewnej elegancji i szlachetności brzmienia. Jej introwertyczny charakter łatwo daje się połączyć z tytułem - to ambitniejsza muzyka do wysłuchiwania w trakcie ciepłych wieczorów lub samotnych spacerów wzdłuż pustych ulic. Jest intymna i sprzyja byciu samemu ze sobą, ewentualnie w towarzystwie kilku świeczek i lampki wina. Trzeba mieć na nią czas, a nawet można się nią cieszyć. Służy relaksowi i wyciszeniu, nie stawiając takich wyzwań, jak poprzednie pozycje z dyskografii Lotto. Choć jest to najmniej reprezentatywne wydawnictwo w karierze zespołu, może posłużyć za niezły wstęp do jego twórczości, zwłaszcza z perspektywy mniej zaprawionych w bojach nowicjuszy.

Nie jest to płyta zła, ale jak na standardy zespołu, który przyzwyczaił nas do znacznie wyższego poziomu i awangardowej odwagi, "Summer" jawi się jako materiał bardzo zachowawczy i zaskakująco bezpieczny. Nie dorównuje do "Elite Feline" czy "Hours After", które były blisko statusu albumów wybitnych. Zabrakło polotu aranżacyjnego, różnorodności i wyrazistego charakteru, a sama formuła akustycznego grania transu nie wyklucza żadnego z powyższych.


Gusstaff Records/2023



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce