Ekipa z Detroit od zawsze komponuje z leniwym luzem, jej muzyka płynie swoim tempem i pozostawia sporo niewykorzystanego przestworu. "Formal Growth in the Desert" nie przełamuje tej tendencji - wręcz przeciwnie, trudno uciec od wrażenia, że w pełni świadomi tego atutu muzycy coraz bardziej go uwypuklają.
Album pełen jest współgrającego z tym wszystkim surrealizmu zawartego w tekstach i niezbyt nachalnych, ale momentami zaskakujących eksperymentów. Leniwe tempo sprawia jednak, że zdziwienie nie pojawia się często, zmusza słuchacza do przyjęcia wszystkich tych rozwiązań wraz z dobrodziejstwem inwentarza. Protomartyr nie jest jak Swans, które dokłada wszelkich starań, by rzucić w publiczność każdym elementem przełamującym własne standardy z pełnym impetem. Grupa z Detroit subtelnie ukrywa najbardziej nieoczywiste smaczki pod powierzchnią i doprowadza do tego, że "Formal Growth in the Desert" najwięcej zyskuje po kilku uważnych przesłuchaniach. Zdaje się mieć świadomość wartości nietypowych rozwiązań, ale zamiast podkreślać je, woli wzbudzić zainteresowanie i zmusić do zagłębienia się w zawartość albumu.
Protomartyr: Napisanie politycznie zaangażowanego utworu nie czyni z ciebie bohatera (wywiad)
Najbardziej zaskakująca jest zmiana aury - najnowsze wydawnictwo Protomartyr momentami jest bardziej optymistyczne niż wcześniejsze dokonania zespołu. Nie jest to może tryskanie radością, ale w całym tym lekko zblazowanym pesymizmie zdarza się tu i ówdzie przebijać nadzieja. Ze wszystkich ukrytych smaczków i niespodzianek właśnie ta jest najmniej spodziewana, co dodatkowo wzmacnia umieszczenie tego rodzaju akcentów dopiero w późniejszych utworach z albumu. Przypomina to powolną, mglistą podróż ku lepszemu.
Bohaterem drugiego planu jest odpowiedzialny za realizację Jake Aron. Praca w studiu została wykonana wzorowo - z jednej strony udało się oddać zimny, naturalnie płynący klimat albumu, z drugiej przejrzyście zarejestrować instrumenty i przykryć całość lekką warstwą dekadencji. Przede wszystkim jednak miks po prostu dobrze koresponduje z muzyką - materiał wiele by stracił, gdyby został inaczej ukręcony. Jednolita produkcja stanowi również klamrę, która spina w całość charakterystyczny styl Protomartyr wraz ze wszystkimi subtelnymi odchyłami w tę czy w inną stronę.
Joe Casey wraz ze spółką po raz kolejny udowodnili, że na scenie post-punkowej Protomartyr jest zjawiskiem wyjątkowym i nie podporządkowuje się żadnym prawom. Najnowszy album pokazuje rozwój grupy i nawet jeżeli z perspektywy całego gatunku nie stanowi opus magnum, poszerza granice swojej niszy.
Domino/2023