Ubiegłoroczny "Psychx" - nagrany wraz z Kordhellem - udowodnił, że krótki okres masowej produkcji wciąż tego samego utworu w niezliczonych wariantach jest już dawno za Scarlxrdem. Nie był to czas zmarnowany, pozwolił ustalić, które z cech własnej muzyki warto uznać za charakterystyczne i immanentne, a następnie konstruować wokół nich coś na tyle odmiennego, by już nigdy nie zadławić się własnym ogonem.
"Made In Hell" to właśnie taki album - z jednej strony dałoby się przetasować zawarte na nim utwory z tymi z przełomowego "DXXM" z 2018 roku, z drugiej na przykład w połowie otwierającego album "Black Rxses" Scar dopuszcza się tak gwałtownego przejścia dynamicznego, że skaczące do niego na parkiecie osoby mogą poskręcać sobie kostki jak Bryon Russell podczas szóstego meczu finałów z 1998 roku, kiedy nie był w stanie nadążyć za zwodem Michaela Jordana rzucającego zwycięskie dwa punkty. Niektórzy w pozycji leżącej nie zauważą jednak, co się właściwie stało, bo jeszcze bardziej zadziwia użycie auto-tune'a na stonowanym, dobiegającym jakby z pomieszczenia obok wrzasku. Nic tutaj nie wydaje się nie pasować do Scarlxrda, wszystko może zaskoczyć nowymi rozwiązaniami, nawet jeżeli na szerszą skalę nieszczególnie oryginalnymi.
Jeżeli ktoś zapragnie błyskawicznie poderwać się i wrócić do pogowania, długo nie będzie musiał czekać - następny w kolejności "Wxrst Me" to gniew w czystej postaci, z często powracającym u brytyjskiego rapera tąpnięciem celowo przesterowanego basu, ale także w nim zastosowano kilka nieoczywistych rozwiązań, czy to ponowne skoki w poziomach dynamiki, czy przede wszystkim całkowita zmiana beatu w ostatniej minucie na trapowy. Za najbardziej reprezentatywny kawałek można z kolei uznać trzeci, "Indecisixn", gdzie wycofany krzyk na auto-tunie nie pełni już funkcji elementu zaskoczenia, jest integralną częścią utworu; wysterowany bas brzmi jak rażenie prądem; a w najwścieklejszych momentach Scar zdziera gardło tak, jakby dysponował niezniszczalnymi strunami głosowymi.
Pozostałem dwie trzeciego albumu utrzymane są w podobnym tonie i skonstruowane z podobnych składników, ale dzięki zmiennym proporcją nie nudzą się. Po końcówce "777-777-777" aż chciałoby się posłuchać ambientowego materiału Brytyjczyka; "Feel Wxrthless?" to jeden z najbardziej gniewnych utworów, jakie kiedykolwiek nagrał... do drugiej minuty, kiedy rytm momentalnie zostaje przebudowany; a "Shadxws." zaskakuje partiami rapowanymi bez jakiegokolwiek efektu na głosie i śpiewanymi na drugim planie w najbardziej melodyjnym fragmencie całego albumu. Każdy z tych dziewięciu utworów ma własną tożsamość, ale przenika je spójny zamysł, dzięki czemu to faktycznie jest album o szeroko zakrojonej dramaturgii, a nie kolażowy mixtape.
Każdemu, kto po ubiegłorocznym, phonkowym albumie tęsknił za "starym Scarlxrdem" nowy materiał powinien podejść od pierwszego przesłuchania; tym osobom, które nie chcą, żeby brytyjski raper stawiał krok wstecz, "Made In Hell" również nie będzie straszne. To idealny kompromis i dowód na to, że nawet jeżeli impostorzy wyczerpali już zasoby trap metalu, jego najważniejsze postacie są większe niż cały gatunek.
Lxrd Records/2023