Obraz artykułu Not Pretty Enough - "EP!"

Not Pretty Enough - "EP!"

64%

Największym przywilejem związanym z pracą przy festiwalu jest to, że od zaproszonych zespołów można od czasu do czasu otrzymać niepublikowane utwory. Tak było z Not Pretty Enough, uczestnikami Soundrive Festival 2017, których nagrania miałem okazję wysłuchać już rok temu i ze zniecierpliwieniem czekałem na ten dzień, kiedy trafią na debiutanckie wydawnictwo. Ten dzień właśnie nadszedł.

Not Pretty Enough to kobieta i mężczyzna, i właściwie tyle o nich wiadomo. Noszą maski, nie podają nazwisk i jestem przekonany, że mają świadomość, jak często stosowany jest to obecnie zabieg (tylko w Polsce mamy Bokkę, Batushkę czy NO // MEDS), w związku z czym nie traktują go jako narzędzia wspierającego promocję, pompującego zainteresowanie nie tyle muzyką, co zagadką prowokującą do snucia domysłów. Oczywiście nie da się od nich uciec i ja także mam swoje typy (pachnie mi tutaj innym damsko-męskim duetem - Zimową, który mniej więcej w momencie uaktywnienia się Not Pretty Enough drastycznie obniżył aktywność), niemniej odnoszę wrażenie, że jest w decyzji o przybraniu akurat takiego wizerunku więcej buntu niż marketingu.

 

Nie będę się rozwodzić na temat prywatności w drugiej dekadzie XXI wieku, jestem pewien, że każdy z was w ostatnim czasie wystarczająco często otrzymywał komunikaty związane z RODO, by uświadomić sobie, że Wielki Brat ma rodzeństwo i każde z nich patrzy. Skoro więc w sieci jesteśmy prześwietlani, to może chociaż poza nią da się jeszcze zachować anonimowość? Nie wiem na pewno, czy właśnie takie pobudki przyświecały Not Pretty Enough - być może po prostu nie chcieli być porównywani do swoich wcześniejszych zespołów - ale jako osoba przekonana, że człowiek nigdy nie dorówna swojemu dziełu, odczuwam dodatkowy komfort, kiedy o twórcach odsłuchiwanej płyty nie wiem niemal nic. A przynajmniej do momentu, kiedy nie trzeba zrobić z nimi wywiadu...

 

Zacznę nie po kolei, od kawałka, który już dawno temu powinien dorobić się statusu "bangera", ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu - prawdopodobnie tego samego, który powstrzymuje Jaaa! albo Stonkatank od zapełniania największych klubów w Polsce - wciąż nie doczekał się należytego rozgłosu. "Stay" skonstruowano jako przebój. Być może nie z premedytacją, a jednak. Łatwiej uwolnić się od fajek i słodyczy niż od tego zabójczo uzależniającego refrenu, którego siłą są dziwaczne, syntetyczne dźwięki przypominające głos R2D2. To właśnie je, a nie partie wokalne, nuciłem pod nosem w krytycznym momencie nałogu i umarłbym ze wstydu, gdyby ktokolwiek usłyszał jak "beepam" razem z Not Pretty Enough.

 

EPka nie składa się jednak wyłącznie z tak intensywnie tanecznych momentów. W jej otwarciu ("Hard Believer") na pierwszy plan wysuwają się pojedyncze uderzenia w klawiaturę fortepianu i nawet lekko przesterowany głos zdaje się wybrzmiewać gdzieś z tyłu. To nastrojowa, przygnębiająca ballada, w której cisza pełni równie istotną funkcję, co dźwięk, a jej płynne przejście do "The Shelter" może umknąć niemal niezauważone. Drugi utwór skomponowano ze świetnym wyczuciem dramaturgii, ale to właśnie w nim najwyraźniej objawia się to, o czym być może wielu z was już zdążyło pomyśleć - damsko-męskich, elektronicznych duetów powstało w Polsce w ostatnim czasie od groma i część z nich trudno od siebie odróżnić. "The Shelter" nie jest wprawdzie bezduszną kalką, ale pasuje do niego określenie "muzyka festiwalowa", czyli taka, która najlepiej sprawdza się w warunkach przetasowania w różnorodnym line-upie, nieco słabiej wypadająca w domowym zaciszu. Naprawdę ciekawie robi się dopiero pod koniec, w okolicach trzeciej minuty i piętnastej sekundy, kiedy partia klawiszowa zaczyna oddalać się w niemal jazzowe rewiry. Szkoda, że trwa to tak krótko.

 

Kolejne jest "Stay", a całość zamyka "Wolf" i z tym kawałkiem mam największy problem. Jest ładny, jest emocjonalny, wpada ucho, ale... sekundę później wypada drugim. Trochę za dużo w nim przewidywalności i ponownie dopasowywania się do festiwalowych trendów, a za mało własnej tożsamości, którą ja odebrałem jako z jednej strony świetne fragmenty fortepianowe, znacznie ciekawsze niż u większości indie popowych kapel, z drugiej jako przedziwne, elektroniczne efekty tak silnie przykuwające uwagę, że nie każdy odważyłby się na ich zastosowanie.

 

Debiutancka EPka Not Pretty Enough nie jest równa, ale nie powinno to dziwić, skoro stanowi zbiór utworów publikowanych na różnych etapach szlifowania koncepcji zespołu. Jest to natomiast EPka intrygująca i - jak śmiem podejrzewać czy wręcz żywić nadzieję - zapowiedź przyszłych, wielkich rzeczy.


Attention Please!/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce