Jest to tematem na dłuższy tekst, ale od lat zastanawiam się, dlaczego szuflada z podpisem "alternatywna muzyka" staje się coraz głębsza; dlaczego na festiwalach pokroju Off czy Primavera występują ramię w ramię zespoły metalowe, hip-hopowe, popowe i jazzowe; dlaczego tak wiele osób deklaruje, że słucha wszystkiego poza disco polo, a jednak muzyka, którą w dużym uproszczeniu określę jako dark independent pozostaje wykluczona? Dlaczego jedynym miejscem w Polsce, gdzie takie grupy, jak Suicide Commando albo Diary of Dreams mogą występować jest festiwal Castle Party? Sprawa jest o tyle dziwniejsza, że żyjemy w kraju, który z miłości do Depeche Mode zdołał wytworzyć odrębną subkulturę "depeszy", a zimna fala nigdzie indziej nie była tak wysoka, jak właśnie tutaj, więc do industrialu wystarczył zaledwie jeden krok. Oczywiście nie jest tak, że nie dzieje się u nas zupełnie nic - mamy przecież Controlled Collapse czy Agressivę 69. Brakuje natomiast świeżej krwi i kiedy trzy lata temu po raz pierwszy usłyszałem Switchface, pomyślałem, że i tak nic się nie zmieni, ale nawet brak stagnacji będzie progresem... Nie jest.
Projekt Tomasza Rospendowskiego odkryłem niedługo po premierze debiutanckiego albumu "The Facestealer" i długo nie potrafiłem stwierdzić, czy trafia to do mnie, czy wręcz przeciwnie - odrzuca. Skoro jednak kilkukrotnie powracałem w poszukiwaniu odpowiedzi, to musiało być przynajmniej intrygująco. Polskich producentów o zamiłowaniu do EBM można by w końcu policzyć na palcach jednej ręki, więc nawet jeżeli wiele momentów tego materiału miało niezbyt oryginalne brzmienie, chłonąłem go z dużą przyjemnością. Skłamałbym pisząc, że czekałem na "Spinal Transplant Procedure" ze zniecierpliwieniem, ale kiedy tylko pojawiło się na bandcampie, natychmiast pobrałem pliki i przystąpiłem do odsłuchu.
Słyszeliście o syndromie sequela? To nieodparta pokusa, by zrobić coś jeszcze większego, bardziej monumentalnego, z nieporównywalnie większym rozmachem. Dotyczy wprawdzie dziesiątej muzy, ale najwyraźniej Rospendowski także mu uległ, bo jego skromna, balansująca między agresją a przygnębieniem elektronika odbiła w innym, znacznie dziwniejszym kierunku. Nie ma tu perełek pokroju "Hole No.4" czy "Becoming One" z poprzedniego materiału, a zarzut o najcięższej wadze kieruję pod adres ścieżek wokalnych.
Niewątpliwie tym razem to industrialny rock stanowił dominującą inspirację. Jest więcej gitar i więcej "czystego" śpiewu , czuć ducha Agressivy 69, ale też Apoptygmy Berzerk czy Celldweller. Zabrakło natomiast najważniejszego składnika - pohamowania. Pierwsze sekundy "The Void I Have Become" przywodzą na myśl klasyki gatunku z przełomu lat 80. i 90., jednak entuzjazm szybko studzą dziwnie akcentowane słowa (wyraźnie czuć tutaj ducha Agressivy z czasów "Hammered by the Gods"), a gościnne partie Magdaleny Anders z zespołu Darkveil (w którym Rospendowski także występuje) są jak kubeł zimnej wody. Linia melodyjna jest świetna, kontrast pomiędzy ciężkim riffem a syntezatorami brzmi znakomicie, lecz cała ta skumulowana energia zdaje się być tłamszona przez dwugłos, który nie pozwala jej eksplodować z właściwą siłą.
Anders śpiewa w jeszcze jednym utworze - "Nothing in Between" i jest to najsłabszy moment albumu. Natychmiast przypomniało mi się, jak pomiędzy występami na Castle Party w 2007 roku ktoś wpadł na pomysł puszczenia muzyki Nightwish z głośników przy głównej scenie i natychmiast rozległ się chór gwizdów... Odnoszę wrażenie, że wokale nie sprawdziły się, że znacznie ciekawiej wypadły mocno przesterowane partie z poprzedniego wydawnictwa.
Na plus odnotować należy lekkość, z jaką Rospendowski wymyśla wpadające w ucho melodie. Nie ma na "Spinal Transplant Procedure" dwóch identycznych utworów, każdy ma swój charakter i każdy potrafi zmusić do przytupywania. Może współpraca z nieco bardziej doświadczonym producentem pomogłaby wyciągnąć więcej z tych pomysłów, ale tak czy inaczej na pewno nie odpuszczę kolejnych wydawnictw Switchface, a także drugiego, synthwave'owego przedsięwzięcia Rospendowski - Incognitron 3000, które już zawczasu polecam.
wydanie własne/2018