Obraz artykułu Switchface - "Spinal Transplant Procedure"

Switchface - "Spinal Transplant Procedure"

41%

Taki zindustrializowany kraj, a tak rzadko może pochwalić się industrialną muzyką. Na szczęście są jeszcze śmiałkowie zainteresowani tym chłodnym, nieorganicznym brzmieniem, choć efekt nie zawsze jest udany.

Jest to tematem na dłuższy tekst, ale od lat zastanawiam się, dlaczego szuflada z podpisem "alternatywna muzyka" staje się coraz głębsza; dlaczego na festiwalach pokroju Off czy Primavera występują ramię w ramię zespoły metalowe, hip-hopowe, popowe i jazzowe; dlaczego tak wiele osób deklaruje, że słucha wszystkiego poza disco polo, a jednak muzyka, którą w dużym uproszczeniu określę jako dark independent pozostaje wykluczona? Dlaczego jedynym miejscem w Polsce, gdzie takie grupy, jak Suicide Commando albo Diary of Dreams mogą występować jest festiwal Castle Party? Sprawa jest o tyle dziwniejsza, że żyjemy w kraju, który z miłości do Depeche Mode zdołał wytworzyć odrębną subkulturę "depeszy", a zimna fala nigdzie indziej nie była tak wysoka, jak właśnie tutaj, więc do industrialu wystarczył zaledwie jeden krok. Oczywiście nie jest tak, że nie dzieje się u nas zupełnie nic - mamy przecież Controlled Collapse czy Agressivę 69. Brakuje natomiast świeżej krwi i kiedy trzy lata temu po raz pierwszy usłyszałem Switchface, pomyślałem, że i tak nic się nie zmieni, ale nawet brak stagnacji będzie progresem... Nie jest.

 

Projekt Tomasza Rospendowskiego odkryłem niedługo po premierze debiutanckiego albumu "The Facestealer" i długo nie potrafiłem stwierdzić, czy trafia to do mnie, czy wręcz przeciwnie - odrzuca. Skoro jednak kilkukrotnie powracałem w poszukiwaniu odpowiedzi, to musiało być przynajmniej intrygująco. Polskich producentów o zamiłowaniu do EBM można by w końcu policzyć na palcach jednej ręki, więc nawet jeżeli wiele momentów tego materiału miało niezbyt oryginalne brzmienie, chłonąłem go z dużą przyjemnością. Skłamałbym pisząc, że czekałem na "Spinal Transplant Procedure" ze zniecierpliwieniem, ale kiedy tylko pojawiło się na bandcampie, natychmiast pobrałem pliki i przystąpiłem do odsłuchu.

 

Słyszeliście o syndromie sequela? To nieodparta pokusa, by zrobić coś jeszcze większego, bardziej monumentalnego, z nieporównywalnie większym rozmachem. Dotyczy wprawdzie dziesiątej muzy, ale najwyraźniej Rospendowski także mu uległ, bo jego skromna, balansująca między agresją a przygnębieniem elektronika odbiła w innym, znacznie dziwniejszym kierunku. Nie ma tu perełek pokroju "Hole No.4" czy "Becoming One" z poprzedniego materiału, a zarzut o najcięższej wadze kieruję pod adres ścieżek wokalnych.

 

Niewątpliwie tym razem to industrialny rock stanowił dominującą inspirację. Jest więcej gitar i więcej "czystego" śpiewu , czuć ducha Agressivy 69, ale też Apoptygmy Berzerk czy Celldweller. Zabrakło natomiast najważniejszego składnika - pohamowania. Pierwsze sekundy "The Void I Have Become" przywodzą na myśl klasyki gatunku z przełomu lat 80. i 90., jednak entuzjazm szybko studzą dziwnie akcentowane słowa (wyraźnie czuć tutaj ducha Agressivy z czasów "Hammered by the Gods"), a gościnne partie Magdaleny Anders z zespołu Darkveil (w którym Rospendowski także występuje) są jak kubeł zimnej wody. Linia melodyjna jest świetna, kontrast pomiędzy ciężkim riffem a syntezatorami brzmi znakomicie, lecz cała ta skumulowana energia zdaje się być tłamszona przez dwugłos, który nie pozwala jej eksplodować z właściwą siłą.

 

Anders śpiewa w jeszcze jednym utworze - "Nothing in Between" i jest to najsłabszy moment albumu. Natychmiast przypomniało mi się, jak pomiędzy występami na Castle Party w 2007 roku ktoś wpadł na pomysł puszczenia muzyki Nightwish z głośników przy głównej scenie i natychmiast rozległ się chór gwizdów... Odnoszę wrażenie, że wokale nie sprawdziły się, że znacznie ciekawiej wypadły mocno przesterowane partie z poprzedniego wydawnictwa.

 

Na plus odnotować należy lekkość, z jaką Rospendowski wymyśla wpadające w ucho melodie. Nie ma na "Spinal Transplant Procedure" dwóch identycznych utworów, każdy ma swój charakter i każdy potrafi zmusić do przytupywania. Może współpraca z nieco bardziej doświadczonym producentem pomogłaby wyciągnąć więcej z tych pomysłów, ale tak czy inaczej na pewno nie odpuszczę kolejnych wydawnictw Switchface, a także drugiego, synthwave'owego przedsięwzięcia Rospendowski - Incognitron 3000, które już zawczasu polecam.


wydanie własne/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce