Obraz artykułu Czarface/MF Doom - "Czarface Meets Metal Face"

Czarface/MF Doom - "Czarface Meets Metal Face"

88%

"Ready Player One" to pomnik popkultury w obrazkach, w którym liczba odniesień do innych filmów, komiksów, gier komputerowych czy muzyki przyćmiewa wszelkie wcześniejsze dokonania. "Czarface Meets Metal Face" jest natomiast pomnikiem stworzonym z dźwięków, zbiorem szesnastu nerdowych hymnów posiadających tę przewagę, że nie musicie znać "Dragon Balla" czy "Mortal Kombat", by czerpać z nich przyjemność.

Wymieniłem te dwa tytuły nieprzypadkowo. Czarface (brzmi swojsko, ale odczyt przypomina bardziej "Zarfejs") - trio tworzone przez 7L, Esoterica i znanego z Wu-Tang Clan Inspectah Decka - oraz MF Doom sięgają po szereg nawiązań. Yoda, Steve Ditko, Deadpool, Mulder i Scully, wrestlerzy Hawk i Animal (czyli The Road Warriors), Strażnicy Galaktyki, Hannibal Lecter, "Ghost Dog", Constantine, "Mad Max", "The Room", Leonardo DiCaprio, Batman - to wszystko tu jest, ale nigdy w charakterze "easter egga", którego zadaniem byłoby zaledwie wywołanie uśmiechu na twarzy. Mamy w końcu do czynienia z raperami starej szkoły, więc dbałość o treść jest dla nich podstawą. Zresztą Decks bez skrupułów wytyka młodszemu pokoleniu zainteresowanie wyłącznie kasą, w "Bomb Thrown" rzuca: Money talk, boy you wastin' my time. You don't want to put the work in, You just want a taste of the shine.

 

Starej szkoły nie mogło oczywiście zabraknąć także w podkładach. Nie będę narzekać na "niuskul", są tacy, którzy potrafią czynić cuda na trapowych bitach, ale do nowojorskich brzmień z lat 90. mam nie mniejszą słabość niż do trykotowych superbohaterów. Magia boom bapowych uderzeń przypomina swingowe kołysanie - to zaledwie kilka następujących po sobie dźwięków w niezbyt szybkim tempie, a jednak trudno stawiać im opór i nie poddać się przymusowi przytupywania albo uginania karku. Największą moc ma natomiast utwór numer jeden (nie licząc intra), z którym przez kilka dni miałem niemały problem...

 

Znacie to uczucie, kiedy wchodzi sampel, który gdzieś już słyszeliście, ale za nic nie możecie sobie przypomnieć gdzie? "Meddle with Metal" chodziło za mną przez kilka dni, przeglądałem w sieci stare odcinki "He-Mana i Władców Wszechświata", "Thundercats", "G.I. Joe" - bezskutecznie. W głodnym zaspokojenia natręctwie pomogła dopiero kaseta (tak, kaseta), którą wczoraj włączyłem synowi - "Spider-Man i jego niezwykli przyjaciele". Jeżeli nie znacie animowanych serialów z lat 60. i 70., to taka informacja nie zrobi na was większego wrażenia, a jeżeli znacie, to wiecie, jak wielką wagę przykładano do towarzyszących im ścieżek dźwiękowych. Tworzyły je całe orkiestry złożone z prominentnych jazzmanów i nie stanowiły zaledwie smaczków, wypełniały każdą jedną sekundę każdego jednego odcinka. Sampel wykrojony z takiego materiału ma więc walory instrumentalne, a wzmocniony dodatkowymi uderzeniami basu nabiera przebojowości. Szkoda, że tak niewiele składów decyduje się dzisiaj na występy z zespołami, jazz i hip-hop to naturalne, doskonale dopasowane połączenie.

 

Czarface i MF Doom spełniają marzenie o opowiedzeniu historii o walce dobra ze złem (w "Close Talker" dzielą się na superbohaterów i złoczyńcę), a jednocześnie podkreślają, że nie są dzieciakami w ciałach dorosłych mężczyzn, którzy dla zabawy wkładają maski. Mają do powiedzenia znacznie więcej, a popkulturę używają do wzmocnienia zasięgu swojego przekazu. Efekt jest znakomity, o ile nieco archaicznie brzmiący hip-hop jest czymś, co do was trafia.


Silver Age/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce