Rzeczą elementarną, która musi pojawić się w każdym tekście o wrocławskiej kapeli jest jej niezwykłe instrumentarium. Nie można być już bardziej industrialnym, bo w przypadku All Sounds Allowed nie jest to kwestia jedynie brzmienia, ale także korzystania z beczek przemysłowych, rur, blach, pił tarczowych i całej masy innego żelastwa. Wygląda to fenomenalnie i nic dziwnego, że zrobiło karierę telewizyjną, choć trochę przykro było patrzeć, jak ten pomysłowy spektakl tracił całą swoją moc w przaśnym studiu Telewizji Polskiej... Natychmiast może się jednak pojawiać pytanie, jak to wypada, kiedy pobudza wyłącznie jeden zmysł - słuch? Tutaj kryje się klucz do sukcesu, bo nie trudno jest tworzyć "eksperymentalną muzykę" za pomocą wiertła wżerającego się w kawałek stali i dorobić do tego ideologię, trudno jest przy użyciu takich instrumentów/narzędzi sprawnie operować podstawowymi składnikami utworu - harmonią, melodią i rytmem. All Sounds Allowed posiedli tę rzadką zdolność, a na EPce wydanej pod koniec ubiegłego roku osiągają szczytową - jak dotąd - formę.
Istnieje zainspirowana Mikołajem Rejem grupa odbiorców, które przekonują, że warto śpiewać wyłącznie po polsku, że nie da się trafniej wyrażać intencji niż we własnym języku, ale polski język nie należy do łatwych, zwłaszcza w połączeniu z muzyką. Pewna banalność tekstów zapisanych po angielsku uchodzi na sucho, podczas gdy w naszej mowie jest wręcz odrzucająca. Z tego właśnie powodu nie potrafiłem przebrnąć przez "Festung Wrocław", debiut All Sounds Allowed z 2012 roku. Język polski daje ogromne pole do manewrów - sam nie jestem w stanie oddać nawet połowy swoich myśli przy użyciu angielskiego - ale to także dźwięki, specyficzne frazy i głoski, które w moim odczuciu nie zabrzmiały dobrze poprzednim razem i chociażby dlatego cztery utworu z "Instability" uważam za wyraźnie lepsze.
"Kill Everyone" to idealny początek, bo wystarczy sześćdziesiąt sekund - potężny bit i głos Szymona, który przypomina tu nieco Roberta Tutę z Agressiva 69, ale także Davida Gahana - by złapać bakcyla. Trudno stawiać opór tak "totalitarnym" w wypełnianiu akustycznej przestrzeni melodiom, a naród, który jako jedyny na świecie wytworzył "subkulturę" depeszowców może mieć z tym jeszcze większy problem. Wrocławianie nie celują jednak wyłącznie w chwytliwość, którą w pierwszym utworze generowały przede wszystkim dźwięki elektroniczne. W "Resistor" na pierwszy plan wychodzą wszystkie te dźwięczące przedmioty, z których zespół słynie, a tak wyraźnie zaznaczona obecność perkusjonaliów powtarzających krótkie takty musi skutkować stworzeniem niemal plemiennego nastroju. Kawałek tytułowy skręca natomiast w ambientowe rewiry, a "Disconnect" to źródło kolejnego uzależnienia, którego melodia potrafi powracać w myślach w najmniej oczekiwanych momentach.
All Sounds Allowed długo czekało na ponowne wejście do studia, ale wyszło im to na dobre, bo nowy kierunek w pełni oddaje potencjał ich niełatwej, oryginalnej koncepcji. Nie jest to może muzyka, dla której nie dałoby się znaleźć porównań (sam po kilka sięgnąłem), niemniej żadna z tych wskazówek nie oddaje w stu procentach brzmienia, które powstało za pomocą zestawu, jakiego prawdopodobnie nikt inny na całym globie nie używa. Trzymam kciuki, żeby drugi długogrający materiał był utrzymany w podobnych duchu.
wydanie własne/2017