Obraz artykułu Dounia - "Intro To"

Dounia - "Intro To"

73%

Swoje dwudziestoletnie życie dzieliła między Nowy Jork a Maroko, głośno mówi o prawach kobiet i mniejszości narodowych, jako modelka zwalcza stereotypy związane z wyidealizowanym obrazem piękna - krótko pisząc, Dounia to działająca oddolnie aktywistka, która zdecydowała, że jej głos na instagramie czy facebooku to za mało i należy przenieść go do głośników. Całe szczęście, bo to jeden z najbardziej obiecujących głosów młodego R'n'B.

Historia Dounii to typowy "american dream", w którym przybyszka z innego kraju i innej kultury każdego dnia daje z siebie sto procent, próbując nauczyć się języka, a także dorabiając w niezbyt stabilnych, słabo opłacalnych zawodach. Całemu temu trudowi towarzyszy jednak wielkie marzenie, które po wielu nieprzespanych nocach wreszcie zaczyna się ziszczać. Nie będę wróżył, jaka przyszłość czeka tę młodą wokalistkę. Duże wytwórnie już pod koniec lat 70. przećwiczyły przekształcanie buntu w kolejne źródło dochodu, a i teraz nie brak wyrachowanych hipokrytów, którzy wyczuli koniunkturę na "silne kobiety". Jestem natomiast przekonany, że gdyby mainstreamowa muzyka zachowywała podobne proporcje pomiędzy lekkością formy a ciężarem treści, wszystkim nam żyłoby się lepiej, bo moglibyśmy nucić pod nosem: Ładne kłamstwa, ładne światła, biały płotek, piękno to nic innego, jak tylko przebranie ("East Coast Hiding"), zamiast: Masz mnie rozłożoną niczym bufet ("Bon Appétit" Katy Perry).

 

"Intro To" nie jest materiałem wielowątkowym. Wystarczy trzydzieści sekund pierwszego utworu ("Clueless"), żeby poznać naturę całości. Dwa najbardziej charakterystyczne elementy to barwa głosu - na tyle wyróżniająca się, że nie sposób pomylić jej z żadną inną, a zarazem wywołująca wiele skojarzeń z R'n'B z lat 90. - oraz ekstremalnie proste podkłady oparte o dosłownie kilka zapętlonych bitów i sampli. Działa to zaskakująco dobrze przede wszystkim za sprawą ogromnego talentu do układania wpadających w ucho melodii. Za przykład najbardziej reprezentatywny może uchodzić "Status" - romantyczny hicior, którego nie powstydziłyby się SWV (ktoś jeszcze pamięta "Weak"?) albo Janet Jackson, której album z 1993 roku zdaje się przemieniać w kanon dla młodych adeptów gatunku (pewnie z tej prostej przyczyny, że wielu właśnie na nim się wychowało). W refrenie pada tylko kilka słów (I don't need status, status. Still move like I have it, have it. Still feel real lavish, lavish), ale więcej nie trzeba, żeby rzucić na słuchacza urok i zmusić do podśpiewywania w myślach.

 

Twórczość Dounii nie jest szczególnie oryginalna, ale nie sądzę, żeby leżało to w kręgu jej ambicji. Największymi atutami "Intro To" są szczerość i treść, która przez wielu współczesnych artystów jest nie tyle zaniedbana, co niemożliwa do stworzenia, bo żeby o czymś opowiedzieć, najpierw trzeba coś przeżyć. Coś więcej niż szaloną imprezę albo płomienny romans. Mam nadzieję, że ten pierwszy, młodzieńczy zryw nie zostanie skonsumowany przez szybki sukces, bo społeczny aktywizm w tak przystępnej, popowej postaci ma szansę realnie wpływać na młodych ludzi, którzy mają dość przemów, akademickich wywodów i konfliktów. Dounia ma inną metodę zmieniania świata, proponuje zacząć od siebie.


wydanie własne/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce