Clue muzyki folkowej, poza byciem skoczną i rozbrykaną, jest zasadniczo jej melodyjność, łatwość wpadania w ucho i stąd popularność. A jeśli zatopić to wszystko w solidnej dawce sennego popu z pewną ilością elektronicznych wstawek? Czy tego typu monstrum ma szansę powstać z mar przy wtórze okrzyków It's alive? Z pewnością. Tacy właśnie są Irlandczycy z Frankenstein Bolts (oczywiście gdyby być drobiazgowym, rzeczone śruby nie należą do doktora Frankensteina, a do potwora, którego stworzył, ale czy to takie ważne?). Zresztą sposób, w jaki sami opisują swoją muzykę jest niezrównany i zachęca nie tylko treścią, ale też dystansem do siebie. Pozwólcie, że spróbuję przetłumaczyć: "Dreampopowy duet z Irlandii, tworzy synthowo-folkowe melodie z głośniejszymi kawałkami i kilkoma biip-biip-bupami wrzuconymi dla równowagi". Wszystko się zgadza.
Justin Cullen i Dan Comerford inspirują się zespołami synthowymi z przełomu lat 80. i 90. ale, przynajmniej na “Aglow & Spark”, dodają one raczej kolorytu a nie są szkieletem twórczości Irlandczyków. Tym jest przyjemny w brzmieniu wokal Cullena pasujący jak ulał do onirycznych, sennych, delikatnych kompozycji, w których słychać też wyraźnie sporo wyspiarskiego folku (widać go również na cover arcie z urokliwym landszafcikiem z jakiegoś małego, zapomnianego portu na Kanale Świętego Jerzego - zespół pochodzi z Wexford).
Początkowo Frankenstein Bolts był solowym projektem Cullena, który zyskał sobie swoim debiutem spore uznanie w Irlandii, najlepiej znany był singiel "Sleeping Sacks" użyty w reklamach Vodafone, a mimo to swój drugi album długogrający, już wtedy duet, musiał crowdfoundować. I tak, dzięki niech będą wszystkim deistycznym istotom, powstał "Aglow & Spark".
Płyta to zbiór pięknych, nastrojowych piosenek. Większość ma właściwości hipnotyczne i łagodzące, są połączeniem beztroskich melodii z bardzo rzetelnym wykonaniem oraz dużą dawką melancholii. Dla mnie jednak album ma trzy najważniejsze punkty - początek, środek (choć bliżej początku) i koniec. Trzy piosenki, które, nie boję się wywnętrzyć, zostaną ze mną na lata. I nie ma wśród nich promującego płytę "Anatomic Major".
Pierwsza to jednocześnie wabik, który mnie do płyty przyciągnął i mój piosenkowy ulubieniec - "Land and Water". Mimo że zaczyna się od nawet nieco drapieżnej gitary, ta szybko zagłuszona jest przez łagodniejsze dźwięki o gęstości melasy. I znowu, wokal i poezja Cullena mają tu strategiczne znaczenie, a pobrzmiewające echem "Do You Remember?" idealnie podkreśla melancholijny wydźwięk całości.
Druga to "Languages (I Know)", która ma w sobie dużo z atmosfery "Oczy Mlody" Flaming Lips - przede wszystkim te prawie melorecytowane psychodeliczne teksty naśmiewające się z tradycyjnie nadętego pisania piosenek. Twoi przyjaciele to nie są prawdziwi przyjaciele, zranią cię w końcu swoimi sposobami i okropnym gustem filmowym. A całość zwieńczona jest absurdalnie chwytliwym refrenem, którego chwytliwość zmusza do wybaczenia nawet dość kliszowej metafory.
Płytę zamyka kolejny kamień milowy wyczarowany przez Irlandczyków - "Short Term Memory". Zaczyna się on jak cała reszta, od łagodnie dreampopowej melodii i melancholijnego tekstu ale kończy ścianą zaloopowanego refrenu i galopującej muzyki, jednym z tych momentów, który brzmi jakby nigdy nie miał się zakończyć. Szkoda, że jednak to robi.
wydanie własne/2017