Obraz artykułu Kodie Shane - "Back From the Future"

Kodie Shane - "Back From the Future"

63%

Niby tacy z nas światli ludzie, a wciąż specom od marketingu wydaje się, że młodą artystkę najlepiej wypromować, podkreślając na każdym kroku, że jest pierwszą kobietą w światku rzekomo zarezerwowanym tylko dla mężczyzn, w tym wypadku w Sailing Team - ekipie, na czele której stoi Lil Yachty. To nie jest przecież lądowanie na Marsie, aby bycie pierwszą miało jakiekolwiek znaczenie, ale na szczęście samej Shane nie trzeba ogrzewania się w cieple sławy bardziej doświadczonego kolegi, jej debiut to przyzwoita, choć niepozbawiona minusów EPka.

Nie sposób zacząć inaczej niż od okładki... Czy na sali znajdował się grafik, manager, wydawca, ktokolwiek, komu oprawa wizualna nie była obojętna? Rozumiem, że na fali ponownej popularności "Blade Runnera" oraz neonowej wizji przyszłości przedstawionej chociażby w filmowej adaptacji "Ghost in the Shell" Shane mogła zapragnąć namiastki futuryzmu, ale dlaczego w jakości na poziomie prac studenta pierwszego roku Akademii Sztuk Pięknych? Albumu nie należy jednak oceniać po okładce, a sama muzyka wypada zdecydowanie lepiej, aczkolwiek muszę ostrzec, że wszyscy ci, którym używanie vocodera z rozmachem przesadza, nie mają czego tutaj szukać.

 

Największą trudność sprawia przebrnięcie przez pierwszy utwór - "Get Right". Skrajnie odrealniony głos; kiepski, króciutki sampel fortepianowy; do bólu banalny bit i fatalny tekst istniejący chyba wyłącznie przez konieczność śpiewania o czymś (nawet o niczym) potrafią odstraszyć, ale dalej jest tylko lepiej, w stylu, z jakim Sailing Team zazwyczaj się kojarzy, czyli tak zwanym "bubblegum trap" - ugrzecznionym za sprawą retro dźwięków trapie. "Indecisive" to radosna, niemal cukierkowa piosnka bez refrenu, co zupełnie nie odbiera jej przebojowości, najlepiej wypada natomiast utwór numer trzy ("You Should Know"), gdzie wreszcie można usłyszeć, na co stać struny głosowe Kodie Shane. Na czysto komercyjne hiciory wyrastają z kolei dwa kolejne kawałki - "Normal" i "Level up", gdzie słyszymy na przemian śpiew, rap i... możliwości autotune'a.

 

Dziewiętnastoletnia raperka z Atlanty (o mieście, z którego pochodzi nie wspominam w ramach encyklopedycznej ciekawostki, hip-hop z tych rejonów cieszy się aktualnie bardzo dobrą renomą) odleciała w alternatywną rzeczywistość, w wywiadach przekonuje, że jej muzyka wyprzedza swoje czasy (stąd tytuł albumu i jego oprawa graficzna rodem z taśm VHS z lat 80.), choć tak naprawdę jest to sprawne połączenie karaibskich rytmów z popem, archaicznymi podkładami i radosnym przekazem, czyli przepis, po jaki sięgał już przecież Lil Yachty (chociażby w nagranym wespół ze Stefflon Don "Better"). "Back From the Future" to przyzwoity debiut, ale jest raczej obietnicą przyszłych wielkich rzeczy niż jej ziszczeniem. Na dzisiaj Kodie Shane wyraźnie sygnalizuje swoją obecność i tylko tyle.


Epic Records/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce