Zacznę od "Jabłek", utworu singlowego, który wprawdzie nie trafił na EPkę, ale jest tak przebojowo i niebanalnie napisaną kompozycją, że czuję się zobowiązany do wspomnienia o nim. Równie chwytliwego, a zarazem nie trącego banałem od strony tekstowej refrenu nie słyszałem od dawna. Nie kosztuj mnie, żeby się nie otruć - wystarczy usłyszeć to jeden raz, by przez resztę dnia czy nawet tygodnia echo nieustannie powracało w myślach. Przy okazji od razu dostajemy subtelną deklarację Wilczych Jagód, którym wyraźnie bliskie są feministyczne ideały, ale nie w przerysowanym wydaniu, jakie czasami ujawnia się w działaniach osób podatnych na zniewalający czar tej czy innej ideologii (aczkolwiek najczęściej jest to po prostu stereotyp bez ekwiwalentu w świecie rzeczywistym). Jeżeli wciąż kochacie Maanam, pokochacie i "Jabłka", co nie jest zaskoczeniem, gdy sprawdzimy, kto właściwie je nagrał.
Nela Gzowska to postać doskonale znana na trójmiejskiej scenie muzycznej - występowała w Kobietach, a także w pierwszym składzie The Shipyard, po czym wyemigrowała do Warszawy. Tutaj spotkała Zosię Hołubowską, również gościa na stołecznej ziemi, a wcześniej współtwórczynię międzynarodowego projektu Prison (o którym pisał w styczniu 2016 roku TUTAJ, a który wyraźnie odcisnął piętno na brzmieniu Wilczych Jagód). Spoiwem była natomiast Ania Włodarczyk - to z jej inicjatywy doszło do połączenia sił i powołania nowej grupy. Wszystkie panie mają sceniczne doświadczenie i słychać to wyraźnie, bo chociaż muzyka ich wspólnego projektu jest dość prosta, to jednak nie brakuje w niej pomysłu i oryginalności, nawet jak na twórczość jawni inspirowaną post-punkiem i dream popem lat 80.
EPka znacząco różni się od singla. Jest bardziej stonowana, refleksyjna i nastrojowa, o czym świadczy już pierwszy utwór - "Klucz". Dwugłos Hołubowskiej i Włodarczyk wspina się tutaj na wysokie rejestry, a syntetyczny bit perkusyjny wraz z gitarami snują senną opowieść, nad którą góruje powracająca deklaracja: Nie chcę cię potrzebować. Kolejne dwie ścieżki tworzą z "Kluczem" spójną całość, wyróżnia się natomiast ostatnia - "Puste teraz" z leniwym podkładem, który gdyby nie okraszony zupełnie poważnym tekstem, mógłby wydawać się pretekstem do opowiedzenia standardowej opowieści miłosnej.
Wilcze Jagody to zespół skrajności, starego i nowego, artystycznych aspiracji i komercyjnego potencjału, ale niezależnie od tego, która z tych sił akurat staje się dominującą, zawsze brzmią szczerze. Po tak udanym debiucie już nie tylko Jagody są Wilcze, ale również apetyt przed wydaniem pierwszego albumu długogrającego.
wydanie własne/2017